Po pierwszej wizycie u lekarza otrzymałam przepisane tabletki Pramolan, które, jak mnie zapewniono, nie powodują uzależnienia. Podejrzenie padło na nerwicę, choć diagnoza nie została jeszcze postawiona – szczegóły miały wyjaśnić się na kolejnej wizycie następnego dnia. Po dwóch-trzech dniach zażywania leku nie odczułam żadnej poprawy. Wszyscy mówili, że takie środki nie działają od razu, ale moja niecierpliwość wzięła górę. Zaczęłam obawiać się, że moje objawy mogą być spowodowane poważnym problemem neurologicznym, na przykład guzem mózgu, więc udałam się prywatnie do neurologa.
Podczas wizyty lekarka dokładnie mnie przebadała i stwierdziła, że od strony neurologicznej wszystko jest w porządku. Zamiast poczuć ulgę, byłam sfrustrowana – to kolejny specjalista, który mówił, że nic mi nie dolega, sugerując, że to tylko nerwica. Ogarnęła mnie rezygnacja i postanowiłam, że więcej nie będę odwiedzać lekarzy, skoro ich diagnozy sprowadzają się jedynie do wzruszenia ramion.
Ku mojemu zaskoczeniu, po pięciu-sześciu dniach od rozpoczęcia kuracji Pramolanem poczułam pierwsze oznaki poprawy. Najpierw wróciła możliwość normalnego jedzenia. Stopniowo odzyskiwałam poczucie realności życia, które do tej pory wydawało się snem, jakby wszystko wokół było nierealne. Ustąpiło też ciągłe kołatanie serca.
Przez ostatni miesiąc zmagałam się z szeregiem wyczerpujących objawów, które trudno opisać w kilku słowach. Zawroty głowy, poranne kołatanie serca, blokada w żołądku, która uniemożliwiała mi jedzenie, mdłości, osłabienie, senność tak silna, że wydawało mi się, iż umieram – to była codzienność. Najbardziej przerażające było uczucie kompletnej nierealności świata. Czułam się jak osoba odurzona, oderwana od rzeczywistości. Do tego dochodziły trudności z koncentracją – mogłam gapić się w ekran telewizora, kompletnie nie rozumiejąc, co się dzieje, albo zapominać o podstawowych rzeczach, takich jak oddzwonienie do kogoś. Straciłam też radość z muzyki, którą zawsze uwielbiałam. Słyszałam fałsz i dziwne tonacje – to był jeden z najboleśniejszych aspektów mojej sytuacji. Do tego zatkane uszy i głowa, codzienne płacze, uczucie bezsilności i desperacji.
To, jak bardzo psychika może zniszczyć ciało, było dla mnie niewiarygodne. Byłam pewna, że coś jest poważnie nie tak z moim zdrowiem fizycznym. Kiedy dowiedziałam się, że wszystkie badania – morfologia i inne wyniki – są dobre, zamiast ulgi poczułam się zagubiona. Co dalej?
Dziś wiem jedno: jeśli lekarz sugeruje wizytę u psychiatry, nie ma w tym nic wstydliwego. Do psychiatry chodzą normalni ludzie. Nerwica czy depresja może dotknąć każdego – czasem bez wyraźnej przyczyny. Nie warto tracić czasu i pieniędzy na kolejne badania, jeśli podstawowe wyniki są w porządku, a specjaliści wskazują na problemy natury psychicznej. Zdrowie psychiczne jest równie ważne jak fizyczne. Dzięki temu doświadczeniu zrozumiałam, jak bardzo może ono wpływać na całe nasze życie. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.