No to ja Ci powiem, co było u mnie. Jak miałam jakieś 25 lat (a teraz mam 43), to po depilacji zrobiło mi się coś w rodzaju wrzodzika na granicy bikini – tak tuż obok, ale już na delikatnej skórze, prawie przy wejściu do pochwy. Piekło jak jasna cholera, wyglądało jakby się zropiało. Nie miałam jak wtedy iść do lekarza, bo dzieci chore, mąż w delegacji, wiadomo – życie. I przypomniałam sobie, że mamy w domu Detreomycynę, bo mąż stosował na jakąś ranę po skaleczeniu.
No i smarowałam. Raz dziennie wieczorem, cieniutko. Ale powiem Ci szczerze – niby pomogło, bo ropa się wchłonęła, zrobił się strupek i zagoiło. Ale też piekło przy pierwszym nałożeniu jak diabli. Po dwóch dniach już mniej. Ale ogólnie… trochę się bałam, bo wiem, że to nie jest lek do stosowania na śluzówki i potem się dowiedziałam od kuzynki, że lekarz jej mówił, że absolutnie nie stosować do środka.
Tak że jak jesteś w awaryjnej sytuacji i to naprawdę na granicy skóry i błony śluzowej, to może – ale tylko na krótko i naprawdę ostrożnie. A najlepiej jednak pogadać z lekarzem, serio. Ja miałam szczęście, ale teraz bym już tak nie ryzykowała.