EllaOne jest najskuteczniejsza, gdy zostanie przyjęta w ciągu 24 godzin po stosunku, osiągając skuteczność około 98%. Jej efektywność maleje z upływem czasu, ale pozostaje wysoka do 120 godzin (5 dni) po stosunku.
Hej dziewczyny, mam pytanie i proszę, żebyście nie pisały mi w stylu “zrób test i się dowiesz” albo “nie jesteśmy wróżkami” – wiem, że żadna z Was nie da mi 100% pewności, ale zależy mi na Waszej opinii i doświadczeniach.
Do rzeczy: miałam stosunek z chłopakiem, zakończył się wytryskiem we mnie. To był 14. dzień mojego cyklu, który zwykle trwa 29-32 dni, czyli czas bardzo ryzykowny, bo niemal środek cyklu. Nie zastanawialiśmy się długo i od razu pojechaliśmy do szpitala. Objechaliśmy wszystkie w mieście, ale w żadnym lekarze nie chcieli przepisać mi tabletki „po”. Dopiero w ostatnim szpitalu jeden ginekolog zgodził się, ale pod warunkiem, że przyjmie mnie następnego dnia w swoim prywatnym gabinecie. Nie mieliśmy wyjścia – musieliśmy czekać całą dobę.
Finalnie przyjęłam tabletkę EllaOne po 32 godzinach od stosunku. Lekarz, który mnie badał, powiedział, że owulacja jeszcze nie nastąpiła. Twierdził też, że skuteczność tej tabletki nie spada dramatycznie wraz z upływem godzin i nawet w drugiej dobie wynosi ponad 90%. Przyjęłam ją około 3 godziny po wizycie, bo wcześniej nie było jej w żadnej aptece.
Minął tydzień od zażycia i od tego czasu czuję się dziwnie. Mam zmęczenie, mdłości, uczucie napięcia w podbrzuszu, chwilowy brak apetytu, a moje sutki czasami mnie swędzą. Nie wiem, czy to może być reakcja organizmu na tabletkę, czy już objawy ciąży…
Jakie są Wasze doświadczenia? Czy znacie kogoś, kto zaszedł w ciążę mimo przyjęcia EllaOne? Czy sądzicie, że ryzyko w moim przypadku jest duże? Bardzo się stresuję i każda opinia będzie dla mnie cenna.
To kompletnie nierozsądne decydować się na pełny stosunek w najbardziej płodne dni, jeśli nie planuje się dzieci – to skrajna nieodpowiedzialność.
Moim zdaniem tabletka powinna zadziałać prawidłowo, bo przyjęłaś ją w czasie, w którym jej skuteczność jest wciąż bardzo wysoka – nawet nie minęło 72 godziny.
Co do objawów, które opisujesz – to bardziej efekt stresu lub działania samej tabletki niż faktyczne symptomy ciąży. Tydzień po stosunku to zdecydowanie za wcześnie na jakiekolwiek objawy ciąży, bo zarodek nawet jeszcze nie zdążyłby się zagnieździć.
Masz rację, nawet nie wiesz, jak bardzo tego teraz żałuję…
Co do objawów – faktycznie, to pewnie efekt uboczny tabletki, stresu albo obu naraz.
Zastanawiam się jednak nad jedną rzeczą – jeśli owulacja nastąpiła po wizycie u ginekologa (szukaliśmy apteki z EllaOne przez około 3 godziny), to czy tabletka nadal mogła zadziałać? W ulotce jest napisane, że hamuje owulację, ale co jeśli już do niej doszło? Czy w takiej sytuacji wciąż jest skuteczna?
Jeśli owulacja faktycznie już nastąpiła, to niestety EllaOne nie zadziała tak, jak powinna, bo jej główne zadanie to opóźnienie owulacji, a nie cofnięcie tego, co już się stało. Ale! Nawet jeśli doszło do owulacji chwilę po Twojej wizycie u lekarza, to szansa na ciążę wciąż nie jest jakaś ogromna, bo:
Tabletka może jeszcze coś namieszać – wpływa na śluz szyjkowy i może utrudnić plemnikom dotarcie do komórki jajowej.
Nie każda owulacja = ciąża – nawet przy stosunku w dniu owulacji szanse wynoszą około 30%, więc to nie jest tak, że na 100% się udało.
Lekarz mówił, że owulacji jeszcze nie było, więc jest duża szansa, że jednak tabletka zdążyła ją zablokować.
Ogólnie nie ma co panikować, ale wiadomo – stres i nerwy teraz nie pomogą. Najlepiej odczekać i zrobić test w odpowiednim momencie, żeby mieć pewność.
Kochałam się bez zabezpieczenia dzień przed owulacją – czyli w najbardziej ryzykownym momencie. Gdy zorientowałam się, że to już owulacja, poczułam lekki niepokój. Przez kilka kolejnych dni odczuwałam pobolewanie jajników, co wcześniej mi się nie zdarzało. Tabletkę ellaOne udało mi się zdobyć dopiero w 5. dobie, czyli dość późno. Tego samego dnia byłam wyjątkowo pobudzona, wręcz roztrzęsiona – to był jedyny zauważalny skutek jej zażycia.
Dwa dni później pojawiło się delikatne, jednodniowe krwawienie. W mojej głowie od razu ułożyło się to w najgorszy scenariusz: tabletka nie zdążyła zadziałać, a zarodek się zagnieździł (idealnie na 7. dzień). Od tego momentu zaczęłam analizować każdy sygnał z ciała, coraz bardziej przekonana, że jestem w ciąży. Obserwowałam się uważnie i – jak można było się spodziewać – zaczęły się pojawiać „objawy”: mdłości, tkliwość piersi.
Przy okazji mała uwaga: na forach dotyczących objawów ciąży często pojawia się informacja, że na sutkach można zauważyć charakterystyczne „grudki”. Z własnego doświadczenia wiem, że są one obecne zawsze i stają się bardziej widoczne przed okresem, więc jeśli u siebie je zauważycie, nie panikujcie – to niekoniecznie oznacza ciążę.
Dzień przed spodziewaną miesiączką dostałam ją – była dość obfita. Po 19 dniach od stosunku zrobiłam test ciążowy i wyszedł negatywny. Podsumowując: lek zadziałał nawet w 5. dobie, a delikatne krwawienie wcale nie musiało oznaczać implantacji zarodka. Objawy, które interpretowałam jako ciążowe, mogły być zwykłymi sygnałami nadchodzącego okresu lub efektem stresu i nadmiernej analizy.
Także, Dziewczyny – głowa do góry! Czasem nasza psychika płata nam figle, a organizm reaguje nieco inaczej niż zwykle, ale nie oznacza to od razu najgorszego scenariusza.