Czas podawania leku Seronil może zależeć od indywidualnych preferencji pacjenta, jego stylu życia oraz występujących skutków ubocznych.
Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/seronil/o-jakiej-porze-brac-seronil
Czas podawania leku Seronil może zależeć od indywidualnych preferencji pacjenta, jego stylu życia oraz występujących skutków ubocznych.
Mam pytanie do osób, które brały Seronil. W ulotce jest napisane, że najlepiej brać go rano, ale ja po nim czuję się zmęczona i senna jak po nieprzespanej nocy. Myślałam, że powinien raczej pobudzać, a u mnie jest odwrotnie… Czy ktoś z was bierze Seronil wieczorem? Czy to ma sens, czy może jednak lepiej się przemęczyć i trzymać się poranków?
Miałam dokładnie to samo. Jak pierwszy raz dostałam Seronil, to byłam przekonana, że będę śmigać jak królik Duracella, bo wszędzie piszą, że to pobudzający lek. A ja co? Dwa tygodnie chodziłam jak zombie. Rano brałam tabletkę i po godzinie mogłam spać na stojąco. W pracy ludzie pytali, czy choruję, bo miałam twarz jakby mnie coś przejechało.
Też kombinowałam, czy nie brać go wieczorem, ale mój lekarz mówił, że to bez sensu, bo niby wtedy organizm ma mniejszą szansę się do niego przyzwyczaić. No i faktycznie – po około trzech tygodniach jakby samo przeszło. Teraz biorę go rano i nie czuję już tego zamulenia, a wręcz przeciwnie – mam więcej energii.
Znam jednak osoby, które po prostu lepiej się czuły, biorąc go wieczorem i lekarze im na to pozwolili. Więc może spróbuj, ale ostrożnie i najlepiej po konsultacji z kimś, kto zna się lepiej niż internet (chociaż czasem wątpię, że lekarze czytają to, co piszą w ulotkach…).
Na początku brałam Seronil rano, bo lekarz tak kazał. No i co? I była masakra! Chodziłam jak cień człowieka, zero energii, a jak już miałam jakieś emocje, to tylko nerwy. Miałam wrażenie, że jestem jak chomik w kołowrotku – niby się kręcę, coś robię, ale kompletnie bez sensu. I do tego ta okropna senność… Rano wzięłam tabletkę i do południa walczyłam, żeby nie zasnąć nad laptopem. Mąż śmiał się, że wyglądam jak po całonocnym maratonie „Mody na sukces” bez przerwy na kawę.
No i pewnego dnia, po kolejnej awanturze z własną poduszką (która wygrywała za każdym razem), stwierdziłam: A kij, wezmę wieczorem! I co? I magia! Nagle zaczęłam lepiej funkcjonować w dzień, nie zasypiałam na siedząco i jakoś tak lżej mi było na duszy. Co prawda przez pierwsze dni miałam wrażenie, że mój mózg działa na opóźnionym zapłonie, ale potem się wszystko unormowało.
Podsumowując: Każdy organizm jest inny i jeśli czujesz, że rano to dla ciebie męka, spróbuj wieczorem. Ale najlepiej skonsultuj to z lekarzem, bo nie każdy psychiatra lubi, jak pacjent sam sobie eksperymentuje. Ja na szczęście trafiłam na takiego, co powiedział „Rób, jak ci wygodnie, byleś się dobrze czuła”, więc zostałam przy wieczorach.
Także dziewczyno, testuj i nie przejmuj się, bo to wszystko jest metodą prób i błędów! Jak się nie sprawdzi, zawsze można wrócić do poranków. Trzymam kciuki!