Biorę Cital już prawie dziesięć lat, za miesiąc stuknie mi okrągła rocznica. Na początku strasznie się bałam brać jakiekolwiek leki wpływające na nastrój, ale Cital pomógł mi naprawdę ogromnie. Piszę tę opinię tutaj, bo… no właśnie, jestem tutaj, nadal żyję, nadal walczę.
Zdiagnozowano u mnie ciężką depresję, kiedy miałam 19 lat. Po wielu wizytach u lekarzy rodzinnych i specjalistów, gdzie non stop przewijała się depresja i to, jak wyniszczała moje ciało i psychikę, w końcu dostałam receptę na Cital.
Nie było tak, że wzięłam pierwszą tabletkę i nagle wszystko stało się różowe. Minęło sporo czasu, zanim z mojej codzienności zaczęła znikać ta ciężka otoczka beznadziei. Ale fakt jest taki: w końcu to się zaczęło dziać. Depresja nie zniknęła całkowicie – wiadomo, nie ma ideałów, życie to nie bajka – ale przestałam być cały czas na krawędzi.
Jednak kiedy po kilku latach odstawiłam Cital, sądząc, że już jestem “wyleczona”, wpadłam w kolejny poważny epizod depresyjny. Minęło sześć miesięcy, podczas których byłam kompletnie nieszczęśliwa, i wtedy wróciłam do leku. I znowu – nie było cudu od razu. Zaczęłam odczuwać poprawę dopiero po kilku miesiącach, ale ta poprawa przyszła.
Trzeba sobie jasno powiedzieć: Cital działa powoli. Naprawdę trzeba dać sobie kilka miesięcy, zanim zacznie się zauważać efekty. Inni czasem widzą na nas zmiany szybciej niż my sami – bo w depresji wszystko jest szare. Serio – w depresji nawet jakby ci się dach na głowę zawalił, to by ci było wszystko jedno.
Sam fakt, że się ogarniesz na tyle, żeby zadzwonić po lekarza, umówić się i jeszcze pójść na wizytę, to już jest ogromny wysiłek dla kogoś, kto żyje w depresji. Dlatego nie oczekuj, że po pierwszej tabletce poczujesz się lepiej. Organizm i psychika potrzebują czasu, żeby się pozbierać.
I do wszystkich, którzy zaczęli brać Cital dopiero kilka dni temu i od razu chcą pisać recenzje: poczekajcie.
Naprawdę – poczekajcie. Dajcie sobie kilka miesięcy. Ja jestem tu dzisiaj tylko dlatego, że Cital – i tylko Cital – uratował mi życie.
Jeśli po sześciu miesiącach czujecie, że nic się nie zmienia, wtedy szukajcie alternatyw razem ze swoim lekarzem. Nie pytajcie o to znajomych, nie słuchajcie reklam, nie sugerujcie się artykułami z internetu. Tylko lekarz jest w stanie wam naprawdę pomóc dobrać coś odpowiedniego.
Wiem, jakie to wszystko jest trudne, wiem, że człowiek próbuje zrozumieć, gubi się w tych wszystkich mądrych nazwach i radach z Google’a. Ale prawdziwa pomoc przychodzi od specjalisty, a nie z internetu.
Mam ogromną nadzieję, że to, co napisałam, pomoże komuś, kto teraz siedzi po drugiej stronie ekranu i szuka jakiejkolwiek nadziei.