Opinie Zotral

Jakie są Wasze doświadczenia z lekiem Zotral? Czy zauważyliście poprawę w leczeniu depresji, zaburzeń lękowych, zespołu stresu pourazowego, fobii społecznej lub zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych? Czy wystąpiły u Was jakieś skutki uboczne, takie jak nudności, biegunka, suchość w ustach, zmniejszenie libido, zaburzenia snu czy zmęczenie? Wasze opinie mogą być cennym wsparciem dla innych osób stosujących ten lek – każda historia ma znaczenie!

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Byłam przez lata taką „wysoko funkcjonującą” osobą w depresji – dusza towarzystwa, bystra, błyskotliwa, elokwentna, odnosząca sukcesy w swoim zawodzie, zawsze na szczycie. Ale to było tylko na zewnątrz. W pracy udawało mi się uciekać od siebie samej. Gdy przychodził weekend i nie miałam żadnych spotkań towarzyskich, potrafiłam leżeć w łóżku bez ruchu całe dnie, wstając tylko do łazienki. Zawsze czułam się jakbym patrzyła na życie z zewnątrz – jakbym grała w coś, czego zasad do końca nie rozumiem, a inni czuli, że to wszystko jest udawane.

W styczniu 2024 roku przeszłam na emeryturę. I wtedy wszystko zaczęło się walić. Praca przestała być ucieczką. W grudniu mój stan się znacznie pogorszył. Wtedy porozmawiałam z moją partnerką, która powiedziała, że jej pomogła sertralina. 5 stycznia poszłam do lekarza. Przepisała mi Zotral – na początek 25 mg, przez 8 dni, potem 50 mg. Miałam wrócić po 6 tygodniach, żeby ocenić, czy nie trzeba zwiększyć dawki. Na początku było trudno – rozregulowany sen, luźne stolce, brak apetytu, spięta szczęka i takie dziwne roztrzęsienie. Próbowałam brać lek na noc, bo rano po nim od razu chciało mi się spać. Ale nocą z kolei nie mogłam zasnąć. Wróciłam więc do brania go rano i pomyślałam, że muszę po prostu dać sobie czas, by się przyzwyczaić.

Minęły dopiero dwa tygodnie, ale mam wrażenie, jakby od tamtej chwili minęło całe życie. Najpierw odpuścił lęk, potem depresja. Już nie przeżywam każdej drobnostki jak końca świata. W głowie nie kłębią się już natrętne myśli jak stado rozbieganych wiewiórek. Nie jestem już na emocjonalnej karuzeli. Nawet wspomnienia z przeszłości nie rozkładają mnie tak jak kiedyś. Nie czuję się już jak żywy trup – martwa w środku, tylko czekająca aż fizyczna śmierć mnie dogoni. Nie, nie miałam myśli samobójczych. Już dawno zrozumiałam, że życie, nawet trudne, trwa tylko przez chwilę, a śmierć jest na zawsze. I że dopóki żyję, zawsze mam wybór. Ale kiedy mnie zabraknie, już nic nie będę mogła zmienić.

Biorę Zotral w dawce 100 mg już od ponad 10 lat. U mnie sprawdza się świetnie – naprawdę pomógł mi wyjść z depresji, która w mojej rodzinie pojawia się niestety często i u wielu osób. Długo się wahałam, ale dziś wiem, że była to jedna z lepszych decyzji. Chcę się podzielić kilkoma ważnymi rzeczami, które mogą być pomocne dla kogoś, kto dopiero zaczyna lub się waha.

Po pierwsze – każdy reaguje inaczej. To, że ktoś opisuje złe doświadczenia w internecie, nie oznacza, że u Ciebie też tak będzie. Ja nie miałam żadnych typowych skutków ubocznych – zero nudności, niepokoju, bezsenności czy otępienia. Ale wiem, że niektórzy to przechodzą i trzeba mieć tego świadomość.

Po drugie – nie zaczynaj od dużej dawki. Lekarz powinien zacząć od najmniejszej możliwej dawki i dopiero z czasem ją zwiększać. To naprawdę pomaga organizmowi lepiej się dostosować i zmniejsza ryzyko działań niepożądanych. Dla mnie to była ogromna różnica.

Po trzecie – uzbrój się w cierpliwość. Efekty nie przychodzą z dnia na dzień. U większości osób potrzeba minimum 2–3 tygodni, żeby zaczęło być lepiej. A u niektórych nawet dłużej. Więc jeśli w pierwszym tygodniu nic się nie zmienia – to nie znaczy, że lek nie działa. Trzeba go po prostu dać czasowi.

Po czwarte – Zotral nie zmienia Ciebie jako osoby. To był mój największy lęk: że będę sztucznie szczęśliwa, jak po jakimś „haju”. Ale tak to nie działa. Ten lek po prostu „zdejmuje mgłę”, uspokaja chaos w głowie i pozwala myśleć jaśniej. Nadal jestem sobą, tylko już nie patrzę na wszystko przez czarne okulary.

I najważniejsze – jeśli miałaś w życiu problemy, Zotral ich nie rozwiąże. One dalej będą. Ale teraz mogę z nimi normalnie funkcjonować, myśleć trzeźwo, planować, radzić sobie. Ten lek nie jest cudownym remedium, ale dla mnie był tym, co dało mi z powrotem stery do ręki.

Biorę Zotral od pięciu lat, żeby poradzić sobie z depresją. Na początku zaczęłam od 25 mg, potem przeszłam na 50 mg i na tej dawce byłam przez trzy lata – wtedy to w zupełności wystarczało. Po rozwodzie, co chyba oczywiste, lekarz zwiększył mi dawkę do 100 mg, bo emocjonalnie wszystko się posypało. Przez pierwszy rok było naprawdę dobrze – mniej płakałam, jakoś się trzymałam i miałam siłę przetrwać najtrudniejsze chwile. Ale po roku wszystko zaczęło się sypać od nowa, tylko tym razem gorzej.

Depresja wróciła z pełną siłą. Byłam tak wyczerpana, że ledwo znajdowałam siłę, żeby wstać i pójść do pracy. Przestało mnie cieszyć cokolwiek – znajomi, rodzina, nawet sama siebie unikałam. Nie wychodziłam na randki, chociaż mogłam – miałam wszystko, czego inni mogliby mi zazdrościć: domek nad jeziorem, dobre auto, świetną pracę, wolność wyboru. A mimo to w środku czułam się całkowicie pusta. Ludzie myśleli, że żyję jak w bajce. A ja stawałam się cieniem człowieka. Najgorsze przyszło pewnego ranka. Obudziłam się i poczułam, że po prostu nie dam już rady. Poszłam do kuchni, oparłam się o zlew i… trzymałam przy gardle duży nóż. Myślałam, czy może nie lepiej będzie przeciąć sobie nadgarstki. Ale w ostatnim momencie coś we mnie pękło. Zamiast tego zadzwoniłam do mojej lekarki. Byłam w szoku, kiedy powiedziała, żebym przyjechała od razu. Jechałam do niej zapłakana, nienawidziłam siebie za to, kim się stałam. Ale ona mnie nie zostawiła. Zwiększyła mi dawkę Zotralu do 200 mg i to naprawdę uratowało mi życie. Po jakimś czasie depresja zupełnie ustąpiła. Zostało tylko ciągłe zmęczenie i zawroty głowy, kiedy zapomnę wziąć lek – te tzw. „brain zaps”. Dziś jestem znowu mężatką, znów szczęśliwa, chociaż zmęczenie mnie nadal nie opuszcza.

Jeśli Ty albo ktoś bliski zamknął się w sobie i wydaje się, że nic już nie ma sensu – wiedz, że jest nadzieja. Pierwszy krok to mieć kogoś, kto naprawdę zrozumie, że depresja to choroba, a nie wybór. Drugi krok, trudniejszy, to znaleźć lek, który zadziała – i dać mu czas. To może uratować życie.

Chyba miałam depresję przez wiele lat, ale sama nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Miałam przecież wszystko, o czym można marzyć – cudownego męża, syna, córkę, rodzinę, dom. Patrząc z boku – pełnia szczęścia. A ja ciągle czułam się smutna. Przez długi czas miałam wrażenie, że nad moją głową wisi jakaś ciemna chmura, która nie chce się rozproszyć. A potem zaczęły się lęki – tak silne, że bałam się nawet prowadzić samochód. Martwiłam się dosłownie o wszystko. Czułam, że nie potrafię już być szczęśliwa, choć tak bardzo tego chciałam.

Pewnego dnia po prostu się rozkleiłam. Poszłam do lekarza, płacząc i mówiąc: „Nie wiem, co się ze mną dzieje”. On wtedy przepisał mi Zotral i powiedział, żebym brała go codziennie, a za kilka tygodni poczuję się lepiej. Na początek dostałam jeszcze Xanax, żeby ulżyć mi w lękach do czasu, aż Zotral zacznie działać.

I miał rację. Po kilku tygodniach miałam wrażenie, jakby ktoś zapalił światło. Nagle wszystko było jaśniejsze, spokojniejsze, bardziej zrozumiałe. Poczułam, że znowu jestem sobą – może nawet lepszą wersją siebie. Minął już ponad rok, odkąd biorę Zotral, i czuję się świetnie. Jestem szczęśliwa – tak zwyczajnie, codziennie. Jedyne, czego żałuję, to że nie zaczęłam tej terapii kilka lat wcześniej. Ten lek naprawdę mi pomógł i nie wyobrażam sobie, żebym miała go odstawić.

Mam depresję z powodu zaburzeń chemicznych w mózgu – wiem to na pewno, bo poza tym moje życie jest spokojne, pełne radości, bez większego stresu. Nie wydarzyło się nic tragicznego ani traumatycznego. A mimo to zapadłam się w sobie – płakałam codziennie bez powodu, nie miałam siły zrobić absolutnie nic. Nawet takie proste rzeczy jak włożenie naczyń do zmywarki czy wysuszenie włosów wydawały się jak wspinaczka na Mount Everest. Czułam się przytłoczona wszystkim, jakby każda drobnostka była czymś niemożliwym.

Pamiętam wieczór, kiedy po raz pierwszy wzięłam 50 mg Zotralu. I już następnego dnia przestałam płakać. To było szokujące. Przez kilka kolejnych dni czułam się trochę pusto, jakby bez emocji, ale z każdym dniem coś się powoli zmieniało. I po miesiącu wróciłam do siebie. Mam znowu energię, radość, normalność. Patrzę w lustro i widzę siebie, nie kogoś obcego.

Nigdy nie przestanę brać Zotralu, bo uratował mi życie, choć nie miałam pojęcia, że coś w ogóle wymaga ratunku. Kocham ten lek i jestem wdzięczna, że trafiłam na coś, co zadziałało tak skutecznie. Jeśli ktoś to czyta i się waha – może ta historia komuś pomoże.

Z depresją zmagałem się właściwie od zawsze. Ale po jednym traumatycznym doświadczeniu w 2022 roku wszystko sięgnęło dna – doszło do tego, że myśli samobójcze zaczęły mnie naprawdę przerażać. Czułem, że jeśli czegoś nie zrobię, to po prostu nie dam rady dalej żyć. Wtedy lekarz przepisał mi Zotral.

Na początku brałem 50 mg dziennie, później przeszedłem na 100 mg, a niedawno – po wielu latach – zwiększono mi dawkę do 200 mg. Nigdy nie miałem żadnych skutków ubocznych – żadnego tycia, otępienia, problemów z libido. Nic. Pamiętam do dziś taki wieczór, kiedy siedziałem przed telewizorem i… zaczęłam się śmiać. Tak szczerze, z brzucha, jak dawno nie. I to był dla mnie przełom – bo wcześniej nie pamiętam, żebym uznał coś za naprawdę zabawne. Wszystko było dla mnie bezbarwne, jakby za grubą szybą.

Wtedy dotarło do mnie, że może naprawdę wrócę do życia, że coś się zmieniło. I że już nie jestem tylko cieniem człowieka. Jeśli ktoś się waha, czy spróbować Zotralu – wiadomo, decyzja zawsze należy do Ciebie, ale dla mnie to była jedna z najważniejszych decyzji w życiu. Pomógł mi się pozbierać i odzyskać choć kawałek siebie.

Za każdym razem, gdy coś zjadłem, miałem rozwolnienie – dosłownie po każdym posiłku musiałem biec do toalety. Z jednej strony było to dość uciążliwe, ale… schudłem dzięki temu, więc można powiedzieć, że miało to też swoją „jasną stronę”.

Jeśli chodzi o życie seksualne – nie zauważyłem spadku libido, czyli chęci mi nie brakowało. Natomiast miałem problem z dojściem do orgazmu, co było trochę frustrujące, ale dało się z tym żyć.

Uważam, że Zotral – choć oczywiście nie jest lekiem idealnym – przyniósł mi zdecydowanie pozytywny efekt. Nie doświadczyłem poważnych skutków ubocznych, o których tyle się mówi. Owszem, miewam bardziej intensywne sny, apetyt czasem trochę spada, ale nic drastycznego, nic co by mnie wystraszyło czy zmusiło do odstawienia leku.

Dziś rozmawiałem zarówno z lekarzem, jak i farmaceutą – z ciekawości i żeby lepiej zrozumieć leczenie. Dowiedziałem się, że często w terapii warto dołączyć drugi lek, który uzupełnia działanie tego głównego – czy to Zotralu, czy innego SSRI. Wszystko oczywiście dobierane indywidualnie. Zgadzam się też z tym, co piszą inni – aktywność fizyczna robi ogromną różnicę. Ruch, choćby krótki spacer, potrafi wpłynąć pozytywnie nie tylko na ciało, ale też na głowę.

Najważniejsze? Nie poddawać się. Sam teraz mierzę się z bardzo trudną sytuacją – grozi mi bankructwo, a to tylko jeden z wielu problemów. Ale mimo tego staram się nie tracić nadziei. Każdy z nas ma lepsze i gorsze dni. Ale żadne problemy nie są powodem, by zrobić sobie albo komuś krzywdę. Ja wybieram, żeby iść dalej, krok po kroku, z nadzieją. I mam nadzieję, że Ty też tak wybierzesz.