Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem Duosone w leczeniu łuszczycy? Czy zauważyliście widoczną poprawę stanu skóry, zmniejszenie łuszczenia, zaczerwienienia i podrażnień? Czy lek dobrze się wchłania, łatwo się rozprowadza i nie brudzi ubrań? Jakie efekty uboczne zaobserwowaliście – np. pieczenie, świąd, przesuszenie skóry albo podrażnienie? Czy ktoś z Was miał może reakcje alergiczne albo nasilenie zmian skórnych po dłuższym czasie stosowania? Podzielcie się swoimi doświadczeniami – zarówno pozytywnymi, jak i trudniejszymi. Wasze opinie mogą pomóc innym, którzy właśnie zaczynają leczenie Duosone i nie wiedzą, czego się spodziewać.
Od lat zmagałam się z przewlekłą łuszczycą w dolnej części pleców i po bokach tułowia. Z czasem było już tak źle, że praktycznie każde jedzenie powodowało nasilenie zmian – pojawiał się silny świąd, podrażnienie, skóra pękała, krwawiła, a ja cały czas byłam narażona na zakażenia. Dermatolog przepisał mi wtedy Duosone na 8 tygodni.
Już po tygodniu stosowania zauważyłam wyraźną poprawę – zaczerwienienia i łuszczenie zmniejszyły się, a skóra zaczęła wyglądać znacznie lepiej. Po pełnych 8 tygodniach kuracji zmiany łuszczycowe całkowicie zniknęły. Byłam przekonana, że wszystko wróci jak tylko odstawię lek, ale dermatolog zalecił mi codzienne nawilżanie skóry.
Minęły już 2 miesiące od zakończenia leczenia Duosone, a ja wciąż nie mam żadnych zmian łuszczycowych. Dla mnie to lek, który naprawdę zmienił jakość mojego życia. Jeśli ktoś się waha – naprawdę warto spróbować. Z całego serca polecam.
Krem faktycznie pomagał na zmiany skórne – zaczerwienienie i łuszczenie zaczęły się cofać, skóra wyglądała zdecydowanie lepiej. Niestety, musiałam go odstawić ze względu na bardzo dokuczliwe skutki uboczne.
Po kilku dniach stosowania pojawiło się uczucie pieczenia nóg, jakby skóra była podrażniona od środka. Do tego doszły nudności, ciągłe napięcie nerwowe i takie dziwne uczucie, że coś jest nie tak z moim ciałem – trudno to opisać, ale czułam się nieswojo przez cały dzień. Miałam też częste bóle głowy, które wcześniej mi się nie zdarzały.
Szczerze mówiąc, byłam rozdarta – z jednej strony Duosone pomagał na łuszczycę, ale z drugiej nie byłam w stanie znieść tych objawów ogólnoustrojowych. Gdy tylko przestałam go stosować, wszystko wróciło do normy, więc wiem, że to była reakcja na lek. Szkoda, bo efekt na skórze był naprawdę widoczny, ale dla mnie te działania uboczne były nie do przeskoczenia.
Moja mama, emerytowana pielęgniarka, od ponad 30 lat zmaga się z łuszczycą, która początkowo pojawiła się na dłoniach – pewnie przez ciągły kontakt z wodą i środkami dezynfekcyjnymi w pracy w szpitalu. Przez wiele lat próbowała różnych maści, kremów, preparatów – nic nie działało na dłużej. Niestety, w ciągu ostatnich dwóch lat zmiany rozprzestrzeniły się na całe ciało – łokcie, nogi, plecy. To było naprawdę trudne, bo każda nowa terapia dawała tylko krótkotrwałe efekty albo nie działała wcale. Nawet silniejsze sterydy nie przynosiły ulgi. Dopiero Duosone przyniósł prawdziwą poprawę. Już po tygodniu stosowania skóra zaczęła się goić, a świąd i łuszczenie niemal całkowicie ustąpiły. Mama była w szoku – po tylu latach walki nagle pojawiła się realna poprawa. Dla niej to dosłownie lek-cud. Nigdy wcześniej żaden preparat nie zadziałał w ten sposób. Jeśli ktoś jest w podobnej sytuacji – naprawdę warto dać Duosone szansę.
Używam Duosone z przerwami od około trzech lat, bo to jedyny preparat, który naprawdę działa na moją łuszczycę. Próbowałam różnych kremów, maści, nawet innych sterydów, ale tylko ten przynosi widoczne efekty.
Najlepiej sprawdza się u mnie taki schemat: nakładam żel na zmiany i zostawiam go na skórze przez dwa dni, a dopiero potem biorę dłuższą kąpiel. Dzięki temu grube, strupiaste łuski schodzą praktycznie bezboleśnie, a skóra pod nimi wygląda znacznie lepiej – czysta, gładsza, mniej zaogniona.
Jak już zejdą łuski, robię kilka krótkich sesji na solarium (około 12 minut), żeby wyrównać koloryt i rozjaśnić czerwone ślady po zmianach. To naprawdę świetnie działa – połączenie Duosone i światła UV daje u mnie najlepszy efekt.
Tylko jedna bardzo ważna uwaga – zawsze dokładnie zmywam lek przed wejściem na solarium, bo jeśli tego nie zrobię, to skóra reaguje pieczeniem, a nawet poparzeniem. Po prostu ten lek + UV to ryzykowne połączenie, jeśli nie zostanie dobrze zmyty. Ale przy zachowaniu ostrożności – efekt jest rewelacyjny.
Po 3–4 latach stosowania Dovobet, który dawał u mnie tylko minimalną poprawę, dostałam w końcu receptę na Duosone i muszę przyznać – efekty były widoczne niemal natychmiast. Lekarz zalecił mi używanie go raz dziennie przez dwa tygodnie, a później przejście na dawkowanie podtrzymujące – dwa razy w tygodniu. Już po kilku pierwszych dniach zauważyłam, że łuski niemal całkowicie zniknęły, sucha i martwa skóra przestała się pojawiać, a co najważniejsze – zniknął świąd, który wcześniej doprowadzał mnie do szału. Aktualnie moja skóra nadal ma delikatnie różowy odcień, a po kąpieli bywa jeszcze lekko zaczerwieniona, ale poza tym wszystkie wcześniejsze objawy ustąpiły. Nie ma już swędzenia, nie ma łuszczenia, nie budzę się w nocy przez podrażnienia. Dla mnie Duosone to duża zmiana na plus po latach walki i braku efektów przy innych lekach. W końcu mam poczucie, że mogę jakoś kontrolować moją łuszczycę.
Odkryłam Duosone kilka lat temu – i muszę powiedzieć, że po całym życiu spędzonym z łuszczycą, ten lek okazał się dla mnie bardziej skuteczny niż wszystkie inne kremy, maści i terapie, które próbowałam wcześniej. Miałam za sobą nawet leczenie światłem UV, które trochę pomagało, ale dopiero połączenie terapii z Duosone zaczęło naprawdę szybko oczyszczać skórę. Zmiany znikały szybciej, skóra się wygładzała, a uczucie ulgi przyszło praktycznie natychmiast po rozpoczęciu kuracji. Ciekawie obserwować, że niektórzy pacjenci mogą stosować ten lek przez dłuższy czas. U mnie, w Irlandii, Duosone jest dostępny wyłącznie na receptę, i to tylko na maksymalnie 4 tygodnie – i to najwyżej kilka razy w roku. Niestety, przez to muszę bardzo rozsądnie rozplanowywać jego użycie i nie mogę pozwolić sobie na dłuższą, ciągłą terapię. Mimo tego ograniczenia – to najlepszy preparat, jaki kiedykolwiek dostałam na łuszczycę. Gdyby tylko był dostępny częściej, życie z tą chorobą byłoby znacznie prostsze.