Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem pianki Enstilar w leczeniu łuszczycy plackowatej? Czy zauważyliście poprawę stanu skóry, zmniejszenie łuszczenia, zaczerwienienia lub świądu? Jak szybko pojawiły się pierwsze efekty? Czy forma pianki była dla Was wygodna i łatwa w codziennym stosowaniu? Czy pojawiły się u Was jakieś skutki uboczne, takie jak pieczenie skóry, podrażnienia, ścieńczenie naskórka, nasilony świąd albo pogorszenie zmian po zakończeniu kuracji? Jak długo stosowaliście ten lek i czy lekarz zalecił powtarzanie kuracji lub terapię podtrzymującą? Wasze opinie mogą być bardzo pomocne dla osób, które dopiero rozważają zastosowanie Enstilaru lub szukają skutecznego rozwiązania w walce z przewlekłą łuszczycą.
Używałam Enstilaru już wiele razy i tak – naprawdę działa cuda w zaledwie kilka dni. Nakładam go codziennie wieczorem i czekam około 20 minut, aż się wchłonie i wyschnie, zanim nałożę krem nawilżający. Robię tak przez 2 do 4 tygodni codziennie, a potem przechodzę do stosowania go tylko dwa razy w tygodniu. Problem zaczyna się wtedy, kiedy zmniejszam częstotliwość – łuszczyca zaczyna wracać, a jak przestanę całkiem, to mam wrażenie, że jest gorzej niż przed leczeniem. Do tego ta pianka jest okropnie klejąca i brudzi wszystko, więc nie jest łatwo z jej stosowaniem. Z jednej strony lubię ten lek, bo szybko pomaga, ale z drugiej mam wrażenie, że to trochę nie ma sensu, bo łuszczyca i tak wraca – i to często ze zdwojoną siłą.
U mnie ta pianka w ogóle się nie sprawdziła. Na początku faktycznie trochę rozjaśniła zmiany na czole, zrobiły się bardziej różowe niż czerwone, ale nic poza tym – łuszczyca jak była, tak jest.
Mam też plamy na dłoniach – Enstilar lekko je wybiela, ale tylko na chwilę. Po paru godzinach wszystko wraca do stanu wyjściowego. Do tego nie wchłania się całkowicie, więc skóra przez cały dzień jest klejąca i tłusta. Używanie go na skórze głowy to jakiś koszmar – zlepia włosy, wygląda jakby ktoś mi wlał olej na głowę, i trzeba myć włosy trzy razy, żeby się tego pozbyć.
Jedyny efekt to taki, że jak mam dużo łuski, to trochę ją rozmiękcza i “zdejmuje”, ale to i tak chwilowe – następnego dnia wszystko znowu narasta.
Na stopach i piętach – zero efektu, kompletnie nic. W sumie jedyny powód, dla którego jeszcze tego używam, to minimalna ulga, ale z każdym kolejnym dniem mam wrażenie, że działa coraz słabiej. Trzymam się tego preparatu, bo mam nadzieję, że w końcu zaskoczy, ale szczerze – nic się nie zmienia. Ręce, nogi, skóra głowy – wszystko dalej pełne blaszki, które nie chcą zniknąć.
Mam wrażenie, że ten lek lepiej sprawdzi się u kogoś, kto ma 1–2 duże zmiany, a nie u osoby takiej jak ja, z rozsianą łuszczycą na całym ciele.
To jedyny preparat, który naprawdę zadziałał u mnie przez ostatnie 25 lat, odkąd zmagam się z łuszczycą. Próbowałam różnych rzeczy, ale dopiero Enstilar sprawił, że zniknęły plamy, zaczerwienienia i swędzenie – i to w ciągu kilku dni.
Jak pewnie wiele osób z tą chorobą, przez lata wstydziłam się nosić szorty i koszulki z krótkim rękawem – zawsze coś trzeba było ukrywać. A teraz? Mogę wyjść z domu w letnich ciuchach bez stresu, bo skóra jest czysta.
Używam Enstilaru oszczędnie, nie przesadzam z ilością i nie mam wrażenia, żeby pianka była zbyt tłusta czy lepka. Dla mnie to prawdziwy cud – choć wiem z komentarzy innych, że nie każdemu działa. Na szczęście u mnie to strzał w dziesiątkę.
Na skórze głowy jeszcze go nie stosowałam. Mam płyn z kalcypotriolem, który szybko odparowuje, ale nie działa zbyt dobrze. Myślałam o wypróbowaniu Enstilaru na włosach, ale widzę, że dużo osób narzeka, że trudno go potem zmyć, więc może odpuszczę i po prostu będę się cieszyć, że cała reszta ciała jest czysta.
Dla mnie najważniejsze to stosować go z umiarem i nie przerywać od razu, jak tylko wszystko zniknie. Efekty są rewelacyjne i jak na razie nie znalazłam nic lepszego.
Dopiero zaczęłam stosować Enstilar, to dopiero pierwszy tydzień kuracji. Nie jestem do końca pewna, czy używam go prawidłowo – robię tak, jak zalecił lekarz: nakładam cienką warstwę na zmienione miejsca raz dziennie przez dwa tygodnie. Na razie, po tym pierwszym tygodniu, widzę poprawę, skóra wygląda lepiej, zmiany są mniej widoczne.
Lekarz powiedział, że po dwóch tygodniach mam zacząć stosować preparat oszczędnie, tylko wtedy, kiedy coś się zacznie dziać, i przejść na zwykły krem nawilżający. Jedna rzecz mnie jednak niepokoi i trochę dziwi – ta pianka, jak się ją rozpyla na skórę, jest przeraźliwie zimna. Naprawdę, mam wrażenie jakby mnie mroziło, jakby mi zrobiło taki “odmrożonko”, jak to się mówi – coś jak oparzenie mrozem, tylko bez bólu. Nie piecze, ale jest niesamowicie suche i lodowate. Sama nie wiem, czy to normalne, bo lekarz nie wspominał ani słowem, że to może tak wyglądać.
Czy ktoś z Was też tak ma? Czy to uczucie lodu i suchości po aplikacji jest czymś typowym dla Enstilaru?
Mam łuszczycę od wielu lat i naprawdę przerobiłam już chyba wszystkie możliwe maści i kremy – od tych najzwyklejszych po najmocniejsze leki, włącznie z silnymi lekami doustnymi, które brałam przez 10 lat!
Ostatnio dostałam receptę na Enstilar i… efekt był dosłownie natychmiastowy – już po 24 godzinach widziałam różnicę! Skóra się uspokoiła, zmiany zbledły, świąd praktycznie zniknął. Nie mogłam w to uwierzyć, bo po tylu latach człowiek już traci nadzieję, że coś jeszcze zadziała.
Zdecydowanie warto spróbować, jeśli ktoś ma problem z łuszczycą. Dla mnie to jeden z najlepszych preparatów, jakie kiedykolwiek dostałam.