Kiedy zaczynałam brać Structum, w sumie nie wierzyłam, że mi to cokolwiek da – ot, kolejny suplement, pomyślałam. Ale stawy mnie męczyły przy każdej zmianie pogody, a tu jesień się zbliżała, deszcze, zimno, więc stwierdziłam: spróbuję. Na początku nic się nie zmieniało, i to przez dobrych kilka tygodni. Już miałam się zniechęcić, ale moja sąsiadka Anka, co to od lat zmaga się z kolanami, mówiła: “Daj temu czas, ja brałam przez parę miesięcy i dopiero wtedy poczułam różnicę.” Anka to taka babka, co nie wierzy w bajki, więc pomyślałam, że coś w tym musi być.
No i rzeczywiście, po jakimś trzecim czy czwartym miesiącu zaczęłam zauważać, że wstając rano z łóżka, nie czuję już tego charakterystycznego uczucia, jakby moje kolana były przyrdzewiałe i trzeba było je rozruszać, żeby w ogóle wstać. Nawet kiedy wybrałam się na spacer po lesie pod miastem – wcześniej zawsze po takim chodzeniu łapała mnie sztywność, a tu niespodzianka: idę, idę i nic mnie nie puka, nie trzaska. Jasne, nie jest tak, że nagle zaczęłam fruwać czy tańczyć do białego rana, ale komfort życia mi się poprawił. Mniej narzekam, łatwiej mi wyjść do sklepu czy na działkę, nie jestem tak drażliwa, bo przynajmniej kolana dają mi spokój.