Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem leku Zaldiar w leczeniu bólu przewlekłego lub ostrego? Czy zauważyliście realną poprawę w łagodzeniu dolegliwości bólowych, szczególnie tam, gdzie inne leki przeciwbólowe nie działały wystarczająco skutecznie? Czy lek pomógł Wam w codziennym funkcjonowaniu, np. w powrocie do pracy, snu czy zwykłych aktywności? Jak znosiliście jego działanie – czy występowały u Was senność, zawroty głowy, zaparcia, suchość w ustach, nudności albo zmiany nastroju? Czy pojawiły się może inne, mniej typowe skutki uboczne, które Was zaskoczyły? A może zauważyliście rozwijającą się tolerancję na lek albo trudności z jego odstawieniem? Wasze opinie mogą bardzo pomóc osobom, które dopiero rozważają terapię Zaldiarem, zwłaszcza w kontekście bólu przewlekłego lub trudnych do leczenia stanów bólowych. Podzielcie się swoją historią – każda odpowiedź może być dla kogoś wsparciem lub wskazówką.
Mam połączenie reumatoidalnego zapalenia stawów i choroby zwyrodnieniowej w lewym kolanie. Próbowałam już zastrzyków z kortyzonu, ale nie przyniosły mi większej ulgi – ból nadal był nie do zniesienia. Dopiero Zaldiar naprawdę zrobił różnicę – dzięki niemu ból stał się do wytrzymania, a codzienne funkcjonowanie możliwe.
Stosuję go już od 6 miesięcy i co najważniejsze – działa nadal równie dobrze, jak na początku. W moim przypadku to naprawdę zmiana o 180 stopni – mogę się ruszać, wychodzić z domu, spać bez wybudzania się z bólu.
Jedyny minus to swędzenie i sporadyczne zaparcia, które się czasem pojawiają. Mam też łuszczycę, więc to swędzenie potrafi być momentami trochę męczące, ale mimo to nie zamieniłabym tego leku na żaden inny.
Mam zaawansowane zapalenie stawów praktycznie we wszystkich stawach. Mam już za sobą częściową wymianę stawu kolanowego, dokucza mi też ból w prawym barku i nawracający zespół cieśni nadgarstka – i to w obu rękach. Przez lata próbowałam różnych środków, ale żaden lek przeciwbólowy nie usuwa bólu całkowicie. One po prostu sprawiają, że ból staje się do zniesienia – i to też jest ogromna różnica. Od prawie 15 lat biorę dwie tabletki dziennie, obecnie korzystam z Zaldiaru, który naprawdę pomaga mi przetrwać dzień. To nie jest cudowny lek, który sprawia, że wszystko znika – ale bez niego byłoby naprawdę ciężko funkcjonować. Niestety ostatnio mam trochę trudniej – mieszkam na Florydzie, a w tym roku wilgotność i upały są wręcz nie do zniesienia, padły nawet lokalne rekordy. Pocenie się, obrzęki i ogólne osłabienie sprawiają, że ból nasila się bardziej niż zwykle. Ale mimo tego, Zaldiar daje mi minimum stabilizacji, które pozwala mi dalej jakoś żyć, ruszać się i nie być całkowicie zależną od innych.
U mnie Zaldiar kompletnie się nie sprawdził. Mam przewlekły ból neuropatyczny spowodowany przepukliną dysku i niestety – ten lek w ogóle nie przynosi mi ulgi.
Biorąc go, nie zauważam żadnej różnicy w natężeniu bólu – dosłownie tak, jakbym nic nie wzięła. Ani trochę nie łagodzi objawów, ani nie poprawia komfortu życia. W moim przypadku ten lek po prostu “nie dotyka” źródła bólu, więc muszę szukać czegoś innego, co faktycznie będzie działać na ból pochodzenia nerwowego.
Zaldiar, wpłynął u mnie na zdolność jasnego i szybkiego myślenia. Czasami mam w głowie dokładnie to, co chcę powiedzieć, ale nie potrafię tego od razu wypowiedzieć – muszę chwilę poczekać, skupić się i dopiero po chwili udaje mi się ubrać to w słowa.
Zauważyłam też, że odkąd zaczęłam go przyjmować, stałam się bardziej zapominalska. Wcześniej absolutnie nie miałam z tym problemów – pamiętałam terminy, rozmowy, szczegóły. Teraz zdarza się, że gubię wątek albo zapominam, po co weszłam do pokoju, i to zdecydowanie zaczęło się odkąd przyjmuję ten lek. Działa na ból, ale ten efekt uboczny mocno daje się we znaki – szczególnie w codziennych rozmowach i pracy umysłowej.
Ten lek naprawdę łagodzi ból, jeśli przyjmuję go w określony sposób – dwie tabletki rano, jedną po południu i jedną wieczorem. W takim schemacie Zaldiar daje odczuwalną ulgę, choć trzeba przyznać, że nie likwiduje bólu całkowicie.
To lek z grupy słabszych opioidów, więc jest uznawany za mniej uzależniający niż silniejsze opioidy, które zazwyczaj są kolejnym krokiem w leczeniu bólu. Dla mnie to istotne, bo długo bałam się uzależnienia i chciałam tego uniknąć.
Skuteczność oceniam na około 60–70%, co nie jest idealne, ale zdecydowanie wystarcza, by jakoś funkcjonować i nie być całkowicie uwięzioną w bólu