Doreta, która jest połączeniem paracetamolu i tramadolu, zaczyna działać zwykle w ciągu 30 do 60 minut po zażyciu. To wynika z farmakokinetyki obu substancji aktywnych. Paracetamol, który odpowiada za działanie przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, wchłania się szybko z przewodu pokarmowego, osiągając szczytowe stężenie we krwi po około 30-60 minutach. Z kolei tramadol, będący słabym opioidem, ma działanie przeciwbólowe, które rozwija się również w podobnym czasie, ale jego działanie może być dłuższe ze względu na specyficzny metabolizm w wątrobie.
Po jakim czasie od zażycia działa Doreta? Wczoraj wzięłam ją pierwszy raz i niby ból się trochę uspokoił, ale nie jestem pewna, po jakim czasie faktycznie poczułam ulgę. Może to było 20 minut, a może godzina? Ciężko mi to teraz stwierdzić, bo byłam dość rozbita. Jak to jest u Was?
Też miałem podobny problem z ogarnięciem, kiedy ta cholerna tabletka zaczyna faktycznie działać. Pamiętam to jak dziś: siedziałem w swoim starym, rozwalającym się fotelu w salonie, na kolanach miałem laptop, a w krzyżu takie paskudne kłucie, że prawie wyłem. Wziąłem Doretę i przez pierwsze minuty byłem nastawiony na natychmiastowy cud. Nic z tego – dalej czułem się, jakby ktoś wbijał mi cienką igłę między kręgi.
Czas płynął, a ja się wściekałem. Co chwilę spoglądałem nerwowo na zegarek. Pięć minut – zero efektu. Dziesięć minut – może troszkę mniejszy ucisk? Nie, chyba sobie wmawiam. Dwadzieścia minut – no dobra, poczułem jakby ktoś odkręcił śrubę o jeden obrót. Trzydzieści pięć minut – i tu nagle zdałem sobie sprawę, że siedzę od dłuższej chwili bez robienia zbolałych min. Wieczorem, jak już mijała około godzina, mogłem wstać spokojniej z tego zasranego fotela i przejść do kuchni bez jazgotu w kręgosłupie.
Z mojej perspektywy to był proces. Nie było żadnego pyknięcia. Raczej powolne, stopniowe luzowanie ucisku. Na początku miałem wrażenie, że to totalnie bez sensu, że ten lek nic nie daje. Ale gdy zrozumiałem, że po prostu stopniowo uwalnia mnie z bólu, odetchnąłem. Każdy może reagować inaczej, ale u mnie to było mniej więcej tak: po około 20-30 minutach czułem delikatną ulgę, a pełniejszy efekt – po mniej więcej 45 minutach do godziny. I wiesz, choćby to miało potrwać trochę, to i tak byłem wdzięczny. Po tym wszystkim poszedłem spać bez przeklinania świata, a to już coś.