Hej, kochana!
Oj, skąd ja to znam… Miałam dokładnie to samo! Jak zaczęłam Epiduo, to byłam pewna, że coś robię nie tak, bo skóra wyglądała jak po wojnie. Łuszczenie się, pieczenie – wszystko w pakiecie. Wyglądałam tak, że nawet mój chłop nie wiedział, czy mnie całować, czy współczuć.
Ale spokojnie, to minie.
U mnie pierwsze efekty zaczęły być widoczne gdzieś po miesiącu, a tak naprawdę prawdziwa zmiana przyszła dopiero po trzech. Wiem, że to długo, ale serio – warto poczekać. Na początku myślałam, że zwariuję, bo wszystko mnie drażniło: słońce, wiatr, a nawet moja własna poduszka, jak kładłam się spać. Najgorzej było z tą suchą skórą – łaziłam jak zombie i sypałam się na bluzki. 
Pomogło mi to, że zaczęłam używać nawilżających kremów i odpuściłam codzienne smarowanie Epiduo. Nakładałam co drugi dzień, czasem nawet co trzeci, i to naprawdę zrobiło różnicę. No i jeszcze jedno – jeśli nie używasz kremu z filtrem, to koniecznie to zmień, bo ja raz wyszłam na chwilę bez niego i potem przez tydzień miałam twarz jak rak. 
Powiem Ci tak: Epiduo to nie jest sprint, tylko maraton. U mnie po trzech miesiącach byłam w szoku, bo trądzik prawie zniknął, a te paskudne zaskórniki, które miałam latami, przestały mnie prześladować. Teraz od czasu do czasu coś mi wyskoczy, ale to już nic w porównaniu z tym, co było wcześniej. Trzymaj się i nie poddawaj, bo naprawdę warto! Jak coś, to pisz, chętnie pomogę – wiem, jakie to wkurzające.