Elicea, czyli escitalopram, jest uważany za dobry lek w leczeniu niektórych zaburzeń psychicznych, takich jak depresja, zaburzenia lękowe, zespół lęku uogólnionego czy zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Efektywność tego leku wynika z jego zdolności do zwiększenia stężenia serotoniny – neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za regulację nastroju – w mózgu.
Cześć wszystkim. Mam pytanie – czy Elicea to silny lek? Lekarz mi przepisał, ale mam trochę stresa. W głowie mi się kołacze, że jak coś jest „psychotropowe” i „na głowę”, to musi być mocne i od razu mnie uśpi, otumani albo zmieni w zombie. Czy ktoś mógłby opowiedzieć, jak to wyglądało u niego? Z góry dziękuję
Z tym „silny lek” to ja też miałam ogromne obawy. Dosłownie – jak usłyszałam, że to „psychotrop”, to się popłakałam. Wydawało mi się, że lekarz uznał, że jestem jakaś „chora psychicznie”. Ale potem zaczęłam czytać i pytać, i wiesz co? To wcale nie chodzi o to, że lek jest silny jak uderzenie młotkiem, tylko że działa na psychikę – a to wymaga precyzji, a nie siły.
Brałam Eliceę przez 11 miesięcy. Czy to silny lek? Nie w takim sensie, jak się boisz. Nie otumania, nie odcina od emocji, nie robi z człowieka warzywa. U mnie działała subtelnie – najpierw przestałam płakać codziennie, potem przestałam się budzić o 3 nad ranem z duszą na ramieniu. Po miesiącu byłam znowu sobą. Więc nie, nie jest „silna” jak coś strasznego – raczej delikatna i długodystansowa. Działa głęboko, ale nie brutalnie. Nie bój się.
Ja to się śmieję, że Elicea to taki „niewidzialny ratownik” – nie wali obuchem w łeb, ale siedzi cicho i porządkuje bałagan. Serio! U mnie początki były bardzo delikatne. Lekarz mówił, że może pojawić się senność albo nudności, ale u mnie praktycznie nic nie było – tylko lekka suchość w ustach. A że piłam więcej wody, to akurat mi na zdrowie wyszło
Jeśli chodzi o siłę – działa, ale nie ogłupia. To nie benzo, które odcina myśli. To raczej coś, co wycisza nadmiar i pozwala zacząć oddychać. Ja miałam lęki i wieczne napięcie – jakby ktoś mi na plecach siedział. Elicea zdjęła mi to z barków. Po dwóch tygodniach zaczęłam myśleć jaśniej. Po miesiącu śmiałam się bez wymuszenia. Więc tak – lek działa. Ale czy jest „silny”? Nie, jest spokojny. I to jest w nim najlepsze.
Moje doświadczenie z Eliceą zaczęło się po śmierci męża. Przez pół roku nie potrafiłam wstać z łóżka, nie jadłam, nie spałam, nic mnie nie cieszyło. Lekarz rodzinny zaproponował psychiatryczną konsultację i dostałam receptę na Eliceę. Bałam się – bo „psychotrop”, bo „silny lek”, bo przecież „ja jestem normalna, tylko w żałobie”… Ale dobrze, że dałam sobie pomóc.
U mnie Elicea działała jak miękka poduszka dla duszy. Nie zmieniła mnie, nie ogłupiła, nie uśpiła. Pozwoliła mi znowu funkcjonować. Nie powiedziałabym, że to silny lek – powiedziałabym, że to lek stabilizujący. Działa głęboko, ale nie agresywnie. Trzeba mu dać czas. I warto mieć lekarza, który prowadzi i wspiera. U mnie po 9 miesiącach wszystko się unormowało. I żyję dalej – nie „przez lek”, tylko dzięki temu, że z pomocą leku mogłam ruszyć z miejsca.
U mnie Elicea zadziałała… z opóźnieniem. I to też pokazuje, że to nie „silny” lek w sensie błyskawicznego efektu. Zaczęłam brać, bo miałam napady lęku – takie, że robiło mi się ciemno przed oczami. I wiesz co? Przez pierwsze dni nic się nie zmieniło. Potem pojawiły się lekkie mdłości, trochę zmulenia – i przez chwilę myślałam, że rzucę to w cholerę.
Ale zostałam. Po 3 tygodniach nagle coś się zmieniło. Nie przestałam się bać od razu, ale przestałam bać się panicznie. Zamiast płakać, myślałam. Zamiast analizować do rana, zasypiałam.
Czy to silny lek? Działa silnie, ale nie uderza od razu. I to chyba dobrze – bo właśnie takie łagodne, powolne leczenie jest trwałe. U mnie Elicea to był początek leczenia, nie cud. Ale bez niej bym nie dała rady.
Biorę Eliceę od 2 lat i mogę Ci powiedzieć tak: to nie jest lek „silny” jak morfina czy diazepam, ale nie jest też słaby – działa porządnie, tylko inaczej. Mnie lekarz powiedział wprost: „To lek, który ma Ci pomóc wrócić do równowagi, a nie odciąć od świata”. Na początku miałam lęki, takie w środku brzucha, trudne do opisania. Elicea tego nie zlikwidowała z dnia na dzień. Ale po miesiącu te lęki przestały mnie paraliżować. Czy czułam, że biorę coś silnego? Nie. Czułam, że biorę coś potrzebnego. Coś, co naprawia mnie od środka. Ludzie mają skojarzenia, że jak coś działa na mózg, to musi być jak młot pneumatyczny. A to nieprawda. To lek, który działa cicho, ale skutecznie. I z pomocą terapeuty, wsparcia i czasu – robi robotę.
Ja zaczęłam brać Eliceę po latach borykania się z depresją, której nie chciałam nazywać depresją. Mówiłam: „mam gorszy czas”, „jestem zmęczona”, „to przez pracę”. Ale jak zaczęłam płakać w autobusie i nie mogłam przestać, wiedziałam, że czas coś z tym zrobić.
Elicea była moim pierwszym lekiem. Bałam się okropnie – właśnie tego, że „to coś silnego”. Myślałam, że po pierwszej tabletce odlecę. Ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego po kilku tygodniach zaczęłam czuć, że świat nie jest już tak przytłaczający. Nie unikałam ludzi. Przestałam się bać dźwięków, spojrzeń. Więc czy Elicea to silny lek? Nie w złym sensie. To silny sprzymierzeniec. I choć działa łagodnie, to efekty są naprawdę duże. Ale trzeba dać mu czas i dać go sobie.