Elicea jest lekiem przeciwdepresyjnym z grupy selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI). Czas, w którym pacjenci zauważają poprawę podczas leczenia Elicea, może się różnić indywidualnie.
Cześć, mam pytanie do osób, które brały Eliceę – po jakim czasie zaczęliście czuć jakąkolwiek poprawę? Biorę lek od tygodnia i na razie nic, może nawet trochę gorzej… Czy to normalne?
U mnie pierwsze dwa tygodnie były naprawdę ciężkie. Brałam Eliceę i miałam wrażenie, że wszystko się pogarsza – więcej lęku, zawroty głowy, mdłości, zero poprawy. Myślałam już, że to nie dla mnie, że znowu trafiłam na coś, co tylko rozwala mi życie jeszcze bardziej. Ale lekarz mówił, żeby się nie poddawać, więc przetrwałam.
Po około trzech tygodniach poczułam, że coś się zaczyna zmieniać. Głowa nie była już tak przeciążona, mogłam w końcu spokojnie wyjść na spacer i nie miałam wrażenia, że świat się zawali. Po miesiącu wróciłam do pracy i nie czułam, że jestem wrakiem człowieka.
Teraz biorę Eliceę 10 mg już trzeci miesiąc i serio – żyję jak człowiek, a nie jak kłębek nerwów. Więc daj sobie czas, bo to tak działa – powoli, ale skutecznie. I jak się boisz – to my tu jesteśmy. Nie jesteś sama
Ja to jestem stara dusza, wiele już w życiu przeszłam, ale depresja po śmierci męża to mnie naprawdę dobiła. Zaczęłam brać Eliceę z polecenia psychiatry, jak już nie mogłam jeść, spać, funkcjonować. Pierwsze dni? Koszmar. Miałam wrażenie, że serce mi wyskoczy z piersi, myśli jeszcze gorsze niż przed lekiem. Ale trzymałam się, bo córka mi powtarzała: „Mamo, to tylko początek”.
I rzeczywiście – po 2–3 tygodniach było trochę lepiej, a po 6 tygodniach byłam już w stanie posprzątać mieszkanie, ugotować coś, wyjść na zakupy bez płaczu. U mnie to było jak wchodzenie po schodach z ołowianymi butami, ale z każdym dniem coraz lżej.
Dziś? Jestem innym człowiekiem. Uśmiecham się. Jeżdżę autobusem do biblioteki. I czuję, że warto było się przemęczyć. Trzymaj się, kochana. Nie odpuszczaj – nawet jeśli jest ciężko. Bo będzie lepiej, tylko trzeba poczekać.
Ja brałam Eliceę po silnych napadach lękowych, które zaczęły się u mnie po przeprowadzce i zmianie pracy. Na początku miałam taką nadzieję, że to szybko zadziała – no wiecie, jak tabletka przeciwbólowa. Ale to tak nie działa.
Przez pierwsze dni czułam się dziwnie – taka lekko oderwana od rzeczywistości, czasem senna, czasem nadpobudliwa. I zero poprawy. Po 10 dniach dalej miałam ataki paniki, więc byłam bliska rezygnacji. Ale mówiłam sobie: wytrzymaj jeszcze tydzień. I wtedy, po jakieś 3 tygodniach – BACH – pierwszy raz nie obudziłam się z lękiem w brzuchu. Serio, miałam łzy w oczach ze szczęścia.
Po miesiącu już było super. Teraz biorę codziennie wieczorem i mam poczucie, że to ja kontroluję życie, a nie moje lęki. Więc nie poddawaj się. Daj sobie szansę, nawet jeśli początki są trudne.
Nie wiem, czy u Ciebie będzie tak samo, ale powiem jak było u mnie, bo może da Ci to jakąś nadzieję. Ja zaczęłam brać Eliceę na nerwicę lękową, która dosłownie mnie pożerała. Serio – drżenie rąk, kołatanie serca, myśli katastroficzne, że umrę, że coś się stanie dzieciom, że jestem chora – ciągle coś.
Pierwszy tydzień na leku to był rollercoaster – raz lepiej, raz gorzej, dużo senności. Ale około trzeciego tygodnia coś pękło. Poczułam, że oddycham swobodniej. Że mogę iść na spacer i nie myśleć, że zemdleję. Potem było już tylko lepiej – powoli, ale konsekwentnie. Po dwóch miesiącach byłam w stanie wrócić do pracy w sklepie i nie spanikować między ludźmi.
Teraz wiem, że warto było przetrwać te pierwsze trudne dni. Bo to nie jest lek „na już”. To jest lek „na dobrze”. Trzymaj się i pamiętaj – nie jesteś sama w tym, co czujesz.