Czy Ketipinor jest na sen?

Ketipinor (kwetiapina) to lek stosowany głównie do leczenia schizofrenii i zaburzeń afektywnych dwubiegunowych. Ma jednak różne efekty, które mogą wpływać na sen. Chociaż jest to lek przeciwpsychotyczny, kwetiapina jest niekiedy stosowana off-label (czyli poza zarejestrowanymi wskazaniami) w leczeniu bezsenności, głównie ze względu na swoje działanie sedacyjne.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/ketipinor/czy-ketipinor-jest-na-sen/

Dziewczyny, od razu powiem – zmagam się z lękiem, a moja bezsenność to głównie przez to. Na co dzień biorę bupropion i wenlafaksynę (na stany lękowe), no i jestem w ciąży. Gdybym mogła, to bym nie brała żadnych leków, ale niestety – muszę. W zeszłym roku, zaraz po świętach, wróciła mi bezsenność razem z lękami, i znowu miałam te koszmarne noce bez snu. Przez 8 miesięcy prób i błędów wyszło, że ten zestaw (bupropion + wenla) w końcu zadziałał i wszystko się uspokoiło. Spałam, żyłam.

Ale teraz znowu mamy grudzień, zbliżają się święta, no i… wraca temat. Wydaje mi się, że to przez to, że za dużo o tym myślę – że w zeszłym roku tak cierpiałam, więc teraz też pewnie będzie źle. I jak to zwykle bywa – nakręcam się, i znów nie mogę spać. Normalnie wystarczyło pół tabletki Aviomarinu, i było okej. A teraz? NIC nie działa.

W lecie moja psychiatra przepisała mi Ketipinor, żebym miała „na wszelki wypadek” na sen – tak doraźnie. I faktycznie – przez ostatni tydzień to jest JEDYNE, co mnie usypia. Jak nie wezmę, to się kręcę do 3 nad ranem, i dopiero wtedy łapię za tabletkę – i zasypiam dosłownie po pół godzinie.

I teraz pytanie: czy można się uzależnić od Ketipinoru na sen już po tygodniu-dwóch? Boję się, że jak przestanę go brać, to znowu wróci ta cała bezsenność i lęki. Wiem, że teraz go potrzebuję, ale boję się tego „efektu odbicia”, że jak przestanę, to będzie jeszcze gorzej. Ktoś z Was tak miał? Macie jakieś rady?

Został mi przepisany Ketipinor na bezsenność i faktycznie – działał. Zasypiałam bez problemu, spałam całą noc, jak dziecko. Ale… w ciągu 2 miesięcy przytyłam 18 kilo. Tak po prostu. Nawet nie zauważyłam kiedy. Jem tyle co zawsze, żadnych wielkich zmian w diecie, a waga leciała w górę jak szalona.

Ten lek jest znany z tego, że powoduje ogromny przyrost masy ciała – nie u wszystkich, wiadomo, ale u mnie to było dramatyczne. Jeżeli komuś to nie przeszkadza, to jasne – działa na sen, uspokaja, wycisza. Ale ja do dziś żałuję tego, co zrobił z moim ciałem. Trudno mi się z tym pogodzić. I chociaż psychicznie było lepiej, to w lustrze widziałam obcą osobę.

Więc… działa, ale ma swoją cenę. Trzeba to dobrze przemyśleć.

A zostałaś na nim dłużej? Kontynuowałaś leczenie? Bo ja się właśnie zastanawiam, czy warto, skoro działa, ale robi takie rzeczy z wagą… Czy ktoś tu brał Ketipinor przez dłuższy czas mimo tych skutków ubocznych? Jak to potem wyglądało?

Nie. Nie dałam rady z tą masą ciała. Tycie przyszło błyskawicznie, dosłownie z dnia na dzień. I choć wszyscy teraz tak jeżdżą po benzo, to powiem Wam coś zupełnie szczerze – dla mnie jedynym lekiem, który naprawdę działał na bezsenność w 100%, był Xanax.

Ja nie wierzę, że taka prawdziwa, wyniszczająca bezsenność, gdzie przez tygodnie śpisz 0–4 godziny na dobę, da się wyleczyć ziołami, melatoniną, szumem morza czy kocykiem obciążeniowym. Nawet trazodon to wszystko może i trochę pomaga, ale nie rozwiązuje sprawy, jak mózg jest w ciągłym pobudzeniu i nie produkuje wystarczająco GABA. A to właśnie GABA odpowiada za ten stan „wyciszenia”, który pozwala zasnąć. Benzodiazepiny uzupełniają GABA i dają ulgę.

Alkohol też działa na GABA – i wiem, że nie powinnam tego mówić, ale też przez to przeszłam. I tak, upicie się do nieprzytomności działa, kiedy człowiek jest już na takim dnie, że po prostu musi zasnąć choćby na parę godzin. Ale to jest droga donikąd, więc nie polecam, bo ja długo potem próbowałam z tego wyjść.

Dasz sobie radę, serio. Ja brałam Seroquel (czyli kwetiapinę – ten sam skład co Ketipinor) w dawce 50–100 mg na noc przez jakieś dwa miesiące, kiedy odstawiałam benzo.

Normalnie odstawienie benzo to dla mnie gwarantowana, wyniszczająca bezsenność – takie noce, że patrzysz w sufit do rana i płaczesz z bezsilności. Ale wtedy kwetiapina naprawdę mnie uratowała. Spałam, przesypiałam noce bez problemu, a myślałam, że to będzie piekło.

Jedyny powód, dla którego przestałam brać, to to, że zaczęły się u mnie pojawiać delikatne objawy dyskinezy późnej – takie dziwne ruchy ust, drżenia… jeszcze subtelne, ale się przestraszyłam. Odstawiłam po dwóch miesiącach i nie miałam żadnych objawów odstawienia, co mnie zaskoczyło.

Jeśli mogę coś doradzić – stosuj max miesiąc, nie dłużej, jeśli to ma być tylko na przeczekanie. Działa, ale to nie jest cukierek. Trzymaj się!

Możliwe, że przy tak niskiej dawce odstawienie Ketipinoru pójdzie Ci naprawdę łagodnie. Z tego co pamiętam, to przy 25 mg można zejść całkowicie, ale jeśli chcesz ostrożnie, to zawsze można przez kilka dni brać połówkę i dopiero potem odstawić całkiem – to naprawdę nie koniec świata.

Muszę przyznać, że Ketipinor dawał mi najlepszy sen w życiu – taki spokojny, głęboki, że aż trudno opisać. Ale… efekty uboczne były dla mnie za ciężkie, szczególnie mgła mózgowa. Czułam się jakbym miała watę zamiast głowy – zero skupienia, trudno było się ogarnąć, nawet przy prostych rzeczach.

Osobiście polecam, żebyś skonsultowała się jeszcze z lekarzem albo nawet po prostu pogadała z farmaceutą z lokalnej apteki – czasem mają naprawdę dobre, ludzkie podejście i potrafią coś doradzić bez stresu. I jeszcze jedno – jeśli tak dobrze reagujesz na niską dawkę Ketipinoru, to to może oznaczać, że organizm dobrze odpowiada na leki z tej grupy, więc jakby trzeba było zmienić, to są inne opcje. Nie jesteś w martwym punkcie.

Mój syn brał Ketipinor na sen – przepisany przez psychiatrę. Na początku rzeczywiście działał bardzo dobrze, pomagał zasnąć, był spokojniejszy wieczorami. Ale z czasem… zaczęło się robić gorzej.

Uzależnił się od tego efektu nasennego – nie w sensie psychicznym, tylko takim, że organizm się przyzwyczaił. Po jakimś czasie nawet 3 tabletki to było za mało, żeby go uśpić. A rano? Masakra. Nie mógł wstać, budził się kompletnie zamulony, senny cały dzień, nieprzytomny.

Nie pamiętam już dokładnie, jaka to była dawka, bo trochę czasu minęło, ale na sam koniec dawaliśmy mu tylko ¼ tabletki, żeby stopniowo zejść do zera. Musieliśmy to robić bardzo powoli, żeby organizm się odzwyczaił, bo jak odstawialiśmy za szybko, to znów były problemy ze snem i jeszcze większe rozdrażnienie.

Więc działa – tak. Ale trzeba bardzo uważać. I nie traktować tego jak tabletki na wszystko. Szczególnie u dzieci czy młodych ludzi.