Ketilept nie jest lekiem nasennym, ale jego działanie uspokajające sprawia, że bywa stosowany poza oficjalnymi wskazaniami w leczeniu bezsenności, szczególnie gdy towarzyszą jej zaburzenia psychiczne.
Dostałam od psychiatry 25 mg, niby „na sen i lęki” Ketilept, ale nie wiem, czy to tak się powinno stosować, bo jak czytałam ulotkę, to pisze tam o schizofrenii i dwubiegunówce… Trochę mnie to przestraszyło. Czy ktoś używa Ketileptu tylko na sen? Działa to u Was? I czy potem można to łatwo odstawić?
U mnie Ketilept to był jedyny ratunek, jak już miałam dość wszystkiego. Nie spałam po nocach przez stres, nerwicę i menopauzę (tak, combo idealne ). Lekarka dała mi 25 mg na noc i powiedziała, że to dawka “dla snu”, a nie na schizofrenię – więc nie ma co się bać tej nazwy, bo faktycznie, lek ma różne zastosowania.
Po pierwszej tabletce zasnęłam po 30 minutach. Wcześniej godzinami leżałam i myślałam o wszystkim, teraz spałam do rana. Ale! Trzeba uważać, bo jak się weźmie i nie pójdzie od razu do łóżka, to człowiek chodzi po domu jak zombie – serio, oczy się same zamykają.
Działa, ale nie traktuję tego jak coś na zawsze. Brałam przez 2 miesiące, potem co drugi dzień, a teraz już tylko w „czarne dni”. Da się odstawić, tylko trzeba to robić powoli i z głową. I nie czytaj za dużo ulotek – one są pisane jak horror, a my potrzebujemy tylko spokojnego snu.
Z Ketileptem to mam długą historię, bo brałam go po śmierci taty, jak nie spałam i miałam takie lęki, że myślałam, że dostanę zawału. Psychiatra powiedziała, że Ketilept ma działanie nasenne przy małych dawkach – i faktycznie, tak było.
25 mg i spałam jak dziecko, tylko że po jakimś czasie musiałam brać więcej, bo organizm się trochę przyzwyczaił. Ale nigdy nie miałam problemu z uzależnieniem psychicznym – raczej organizm się rozleniwiał i bez tabletki znów nie zasypiałam. Więc nauczyłam się z niego schodzić powoli: 25 → połówka → ćwiartka → stop.
Działa cudownie, jeśli człowiek nie może zasnąć przez natłok myśli. Ale nie oszukujmy się – to nie jest melatonina. To lek psychiatryczny, więc trzeba go szanować i nie łykać ot tak, jakby był od bólu głowy. Na sen działa świetnie, ale z głową.
Ja brałam Ketilept na sen, chociaż jak mi lekarka to przepisała, to się przeraziłam nazwą. Bo jak widzisz w ulotce „schizofrenia”, to od razu człowiek myśli, że go traktują jak wariata. Ale spokojnie, to wszystko zależy od dawki. Te 25 mg, które bierzemy na sen, to nie ma nic wspólnego z leczeniem ostrych epizodów. To jakby inna półka.
Mi pomógł. Naprawdę. Po latach bezsenności, gdzie brałam zioła, melisę, nawet hydroksyzynę – nic nie działało. A po Ketilepcie spałam 7–8 godzin bez przebudzania. Ale był minus – rano zamulenie. Taka mgła w głowie, człowiek chodził jakby był półżywy. Więc zaczęłam brać wcześniej, o 20:00, żeby rano było lepiej.
Teraz nie biorę, przeszłam na herbatki z kozłkiem, bo już wyszłam z tego nerwowego stanu. Ale uważam, że na sen Ketilept działa rewelacyjnie, tylko trzeba go traktować jako tymczasowe koło ratunkowe, a nie coś na lata.