Spróbowałam 25 mg Pinexetu dosłownie kilka tygodni temu i powiem Wam jedno – jak ten lek zaczął działać, to kompletnie mnie odcięło!
Byłam akurat przy stole, jadłam sobie coś małego na noc, i nagle poczułam, że zaczynam zasypiać. Ale nie taki zwykły sen – oczy się same zamykały, ciało jak z ołowiu, nie mogłam się ruszyć, a o wstaniu z krzesła nie było mowy. Skończyło się tak, że zasnęłam przy stole, bo po prostu nie byłam w stanie dojść do łóżka.
Dostałam ten lek z polecenia lekarza, bo od dłuższego czasu męczę się z bezsennością. Moja dziewczyna bierze Pinexet na stałe i to jej psychiatra powiedział, że im mniejsza dawka, tym większe “przytłoczenie” po niej, i coś w tym jest. Po tych 25 mg spałam do południa, a przez resztę dnia byłam totalnie otępiała, bez siły, jakby mózg nadal spał.
Zastanawiam się, czy może większa dawka – np. 50 mg – nie byłaby lepsza, bo podobno przy wyższych zaczyna działać bardziej stabilizująco, a mniej sedacyjnie (oczywiście to tylko obserwacja, nie porada medyczna – zawsze trzeba skonsultować z lekarzem).
Dla porównania: próbowałam melatoniny, kozłka lekarskiego, rumianku, i szczerze? Nic nie działało. Zioła, suplementy, inhalacje – wszystko na nic. U mnie działały tylko produkty z THC, ale że jestem z kraju, gdzie to nielegalne, to mogę sobie o tym pomarzyć.
Pinexet działa – to fakt. Ale nie jest to klasyczny lek nasenny i trzeba się liczyć z tym, że może zniszczyć Ci dzień następny, jeśli nie podejdzie Ci dawka.