Seronil nie powoduje uzależnienia fizycznego ani psychicznego.
Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/seronil/czy-lek-seronil-uzaleznia
Seronil nie powoduje uzależnienia fizycznego ani psychicznego.
Mam pytanie do osób, które brały Seronil. Lekarz przepisał mi go na depresję i lęki, ale trochę się boję, bo naczytałam się różnych rzeczy w internecie. Jedni piszą, że jest super i pomaga, inni, że po odstawieniu była masakra i że to uzależnia jak narkotyk. A ja nie chcę być od niczego uzależniona… ![]()
Czy ktoś brał Seronil dłużej i mógłby opowiedzieć, jak było u niego? Czy faktycznie potem są takie schody przy odstawianiu? I czy czuliście, że nie możecie bez tego żyć?
Dzięki za każdą odpowiedź! ![]()
O matko, jakbym widziała siebie parę lat temu!
Seronil brałam przez prawie dwa lata, bo też miałam jazdy z lękami i ciągłym smutkiem. Na początku się bałam, ale jak już się człowiek naprawdę źle czuje, to w końcu się łapie wszystkiego, żeby jakoś żyć.
No i powiem tak – lek sam w sobie nie uzależnia w takim sensie, że nie masz potrzeby „ćpania” go jak jakiegoś narkotyku. Ale… i tu duże ALE… jak się go bierze długo, to organizm się do niego przyzwyczaja. Mnie lekarz od początku mówił, że to trzeba będzie kiedyś schodzić stopniowo, bo inaczej może być wesoło. I faktycznie, jak któregoś razu zapomniałam tabletki, to na drugi dzień czułam się dziwnie – miałam zawroty głowy, takie uczucie jakby mnie coś „przeskakiwało” w głowie (kto miał brain zaps, ten wie…), no i humor jakbym tydzień nie spała. Więc tak, odstawianie na wariata nie wchodzi w grę.
Ale jeśli robi się to powoli, pod kontrolą lekarza, to da się przeżyć. Ja schodziłam kilka miesięcy, zmniejszając dawki, aż w końcu zeszłam do zera. Na początku było gorzej – byłam rozdrażniona, wszystko mnie wkurzało, ale potem stopniowo się normowało. Ważne, żeby w tym czasie mieć co robić i nie siedzieć w domu, bo można dostać świra.
Czy czułam, że nie mogę bez tego żyć? Wiesz co, na początku może trochę. Bo jak coś pomaga, to wiadomo, że ciężko z tego zrezygnować. Ale teraz, kilka lat po odstawieniu, żyję normalnie i nie czuję, że czegoś mi brakuje. Więc nie, to nie jest taki „narkotyk”, jak się czasem straszy w internecie.
Jeśli masz brać i naprawdę tego potrzebujesz, to się nie bój, tylko pamiętaj, że potem trzeba będzie to mądrze zakończyć. No i nie słuchaj ludzi, co straszą, że to jakieś diabelstwo – każdy reaguje inaczej. Mi pomogło, a bez tego to nie wiem, gdzie bym dzisiaj była.
Oj dziewczyno, ja ci powiem, jak to było u mnie, bo brałam Seronil przez trzy lata i przeszłam przez wszystkie możliwe etapy – od zachwytów po „nigdy więcej”.
Zaczęło się od tego, że miałam totalną rozsypkę – depresja, lęki, spać nie mogłam, w pracy ledwo dawałam radę. Lekarz przepisał mi Seronil i powiedział: „Nie bój się, to nie uzależnia”. No to brałam. I faktycznie, po jakimś miesiącu zaczęłam czuć się jak człowiek! Miałam więcej energii, lęki zeszły na dalszy plan, nawet zaczęłam się znowu cieszyć życiem. Seronil był jak taki przyjaciel, który trzymał mnie za rękę i mówił: „Spoko, damy radę”.
Ale po jakimś czasie zaczęłam się zastanawiać – no dobra, ale czy to JA się czuję lepiej, czy to lek robi za mnie całą robotę? Bo jak tylko próbowałam zmniejszyć dawkę (na własną rękę, wiadomo, głupota), to BAM! Smutek, nerwy, jakieś takie dziwne zawroty głowy, jakbym chodziła po statku na sztormie. No i wtedy zaczęłam się bać – czy ja już NIGDY nie będę mogła funkcjonować bez tej tabletki?!
Poszłam do lekarza, powiedziałam, że chcę schodzić. No i się zaczęło… powolne obniżanie dawki, najpierw pół tabletki mniej, potem co drugi dzień, aż w końcu nic. I tu przyznaję – pierwsze dwa miesiące były TRUDNE. Znowu brain zapsy (czyli te dziwne „przeskoki” w głowie, jakby ktoś cię od prądu odłączył na sekundę), nerwowość, płacz bez powodu… ale to minęło.
Teraz, po kilku latach, wiem jedno – Seronil mi pomógł w najgorszym momencie życia i jestem mu wdzięczna. Ale czy uzależnia? Hmm… bardziej bym powiedziała, że organizm się do niego mocno przyzwyczaja. I potem trzeba z tego mądrze wychodzić. Nie jak ja – z dnia na dzień „bo już czuję się dobrze”, tylko powoli i cierpliwie.
Więc nie bój się, ale miej świadomość, że to nie jest cukierek, tylko poważny lek. I jak już wejdziesz, to trzeba wiedzieć, jak potem z niego zejść. Ale spokojnie, nie będziesz na tym do końca życia. Powodzenia! ![]()