Zdecydowanie odradza się spożywanie alkoholu podczas leczenia lekiem Asentra (sertralina).
Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/asentra/czy-mozna-pic-alkohol-przy-leku-asentra
Zdecydowanie odradza się spożywanie alkoholu podczas leczenia lekiem Asentra (sertralina).
Hej, mam pytanie do osób, które biorą Asentrę i lubią czasem coś wypić. My z mężem lubimy sobie wieczorem wypić piwko, a przy różnych okazjach zdarza się coś mocniejszego. No i teraz się zastanawiam – jak to jest z alkoholem przy Asentrze?
W ulotce niby nie ma zakazu, tylko informacja, że może nasilać działanie alkoholu, ale wiecie, jak to jest – co innego teoria, a co innego praktyka. Czy ktoś z Was próbował? Jakie były efekty? Lepiej sobie odpuścić całkowicie, czy okazjonalne piwo/wino nie robi tragedii? Jakie są Wasze doświadczenia?
Jeśli “nasila działanie”, to znaczy, że te substancje faktycznie oddziałują na siebie, a to już daje do myślenia. Do tego dochodzi jeszcze sam alkohol, który, jak wiadomo, wpływa na nastrój – u zdrowych osób różnie, ale u tych, którzy mają problemy psychiczne, bardzo często na zdecydowany minus.
Więc jeśli ktoś chce podejść do leczenia na serio i faktycznie dać sobie szansę na poprawę, to może warto ten alkohol odstawić? Bo jasne, od jednego piwa się nie umrze, ale czy naprawdę warto mieszać coś, co już i tak jest rozregulowane? Po co dodatkowo ryzykować, skoro i tak organizm jest w trakcie dostosowywania się do leku?
Nie powinno się pić alkoholu, jeśli naprawdę chce się wyjść z depresji, bo działa on dokładnie odwrotnie niż leki antydepresyjne. Antydepresanty mają stabilizować nastrój, poprawiać funkcjonowanie układu nerwowego i pomagać odzyskać równowagę psychiczną, a alkohol… no cóż, działa zupełnie na odwrót – najpierw może dać chwilowe rozluźnienie, ale potem ściąga człowieka w dół, pogłębiając wahania nastroju i ogólne rozregulowanie emocjonalne.
Dlatego nie ma większego sensu się leczyć, jeśli jednocześnie pije się alkohol – to trochę jak próba gaszenia pożaru, dolewając do niego benzyny. Można się oszukiwać, że „przecież nic się nie dzieje”, ale finalnie organizm dostaje sprzeczne sygnały i cały proces zdrowienia może trwać dłużej albo w ogóle nie przynieść oczekiwanych efektów. Jeśli ktoś naprawdę chce sobie pomóc, to powinien przynajmniej na czas kuracji odpuścić sobie alkohol i dać lekowi szansę, żeby działał tak, jak powinien.
@Yvresse @MAgda75 No, akurat mój luby po kilku piwach czuje się świetnie – naprawdę, jakby depresja magicznie znikała. Nie pamiętam, kiedy ostatnio był smutny po alkoholu, zawsze robi się wyluzowany, weselszy, jakby wszystkie problemy nagle przestawały istnieć.
Tylko że właśnie to mnie trochę martwi… Bo co jeśli to tylko takie chwilowe oszukiwanie organizmu? Boję się, że na dłuższą metę może to zaszkodzić – nie tylko psychice, ale i całemu organizmowi. No bo wiadomo, wątroba, serce, układ nerwowy – to wszystko swoje dostaje. No i co, jeśli kiedyś to „kilka piw” przestanie wystarczać? Ktoś miał podobne doświadczenia?
Im dłużej się tłumaczysz, tym bardziej to wygląda, jakbyś sama próbowała siebie przekonać, że wszystko jest okej. I serio, ja to rozumiem – chcesz, żeby było normalnie, żeby nic się nie zmieniało, żeby dało się żyć tak, jak wcześniej. Ale jeśli trzeba tyle wyjaśniać, kombinować i unikać tematu, to może jednak coś tu nie gra?
Bo wiesz, jeśli coś jest naprawdę w porządku, to nie trzeba tego aż tak usprawiedliwiać.
Ale żeby było jasne – nie jesteśmy żadnymi wielkimi imprezowiczami. Wypijamy maksymalnie jedno piwo dziennie, a w praktyce wychodzi może trzy razy w tygodniu. Większe wyjścia? Może raz w miesiącu, a czasem nawet rzadziej. To nie tak, że alkohol to jakiś wielki element naszego życia, ale jednak lubimy się czasem zrelaksować.
Głównie to ja go namawiam, żeby gdzieś wyszedł, żeby się trochę rozerwał i nie zamykał w swoim świecie. Nie chcemy też dzielić się z całym światem tym, że mój mąż bierze antydepresanty, bo znamy podejście naszej rodziny i znajomych – niestety, niektórzy nadal mają do tego dość staroświeckie podejście. A ich gadanie… no cóż, to by go tylko jeszcze bardziej dobiło.
Najlepiej byłoby, gdybyśmy nie musieli zmieniać naszego trybu życia – wiadomo, leki lekami, ale chcielibyśmy żyć normalnie. No, może z jedną zmianą – chcę go namówić na więcej ruchu, bo to chyba jedyna rzecz, której faktycznie mogłoby być więcej w jego codzienności. Ktoś miał podobną sytuację? Da się to jakoś pogodzić?
To, że mąż jest wesoły, gdy jest nawalony jak stodoła, o niczym nie świadczy. Alkohol zawsze robi swoje – chwilowa euforia, reset dla mózgu, ale co z tego, skoro to tylko chwilowe?
Tu liczy się dłuższy horyzont czasowy. Jak wygląda jego nastrój na co dzień, jak nie jest uchlany? Czy naprawdę czuje się lepiej, czy tylko na moment otumania się procentami, a potem wraca do punktu wyjścia – albo jeszcze gorzej? Bo jeśli jego jedyny sposób na „lepszy nastrój” to kilka piw, to chyba nie tędy droga.
@MAgda75 @Yvresse Jesteśmy uzależnieni od alkoholu tak samo jak od telewizji, słodyczy, kawy, dobrego jedzenia i innych codziennych przyjemności. Takie czasy, każdy ma jakieś swoje małe nałogi, co nie?
Chociaż nie, bez kawy byłoby mi naprawdę ciężko – tu akurat kofeina ma mnie w swoich szponach na dobre. Muszę pić kawę, koniec tematu.
Dzięki za wszystkie odpowiedzi! Życzę wszystkim dobrego samopoczucia, a niektórym trochę mniej jadu – może zamiast tego jakieś pozytywne uzależnienie warto sobie znaleźć? Z ochotą poczytam jeszcze więcej uszczypliwych i złośliwych komentarzy, no bo co jak co, ale trochę dramy na forum zawsze spoko.