Pinexet nie jest klasycznym lekiem na nerwicę, ale bywa stosowany pomocniczo w leczeniu zaburzeń lękowych, zwłaszcza jeśli występują objawy psychiczne o większym nasileniu lub problemy ze snem.
Mam stwierdzoną nerwicę lękową, w sumie już od kilku lat się z tym męczę, i żadne leki tak naprawdę mi nie pomagają. Lekarz ostatnio zaproponował mi Pinexet i przyznam, że trochę się boję, bo słyszałam, że to lek na schizofrenię albo chorobę dwubiegunową. Czy ktoś z Was brał ten lek przy nerwicy? Pomaga coś? Jakie skutki uboczne? Proszę, podzielcie się swoimi doświadczeniami, bo jestem już totalnie zmęczona i mam wrażenie, że nic mi nie pomoże…
Mam nerwicę lękową i też mi lekarz kiedyś przepisał Pinexet, tylko że w niskiej dawce – 25 mg na noc. Na początku byłam przerażona, bo też myślałam, że to jakiś hardkorowy psychotrop na schizofrenię, ale lekarz mi wtedy powiedział, że w małych dawkach kwetiapina działa po prostu uspokajająco i nasennie, a nie jako lek przeciwpsychotyczny.
U mnie największy problem to była bezsenność i ciągłe napięcie, nawet jak nic się nie działo, to ja byłam w środku roztrzęsiona. I powiem Ci szczerze – po tym leku zaczęłam wreszcie spać, jak człowiek. Wyciszyło mnie to, nie latałam już po mieszkaniu jak nakręcona, przestałam mieć te wieczne kołatania serca.
Minusem była senność rano, zwłaszcza na początku. Czułam się jakby mnie walec przejechał, ale po paru dniach się trochę organizm przyzwyczaił. Na samą nerwicę może nie działał jako główny lek, ale jako wsparcie do terapii czy innego leku – super. Jak masz natrętne myśli i nie możesz spać, to serio może pomóc. U mnie na pewno było lepiej niż na samym SSRI.
Miałam dokładnie ten sam strach co Ty! Nerwica, lęki, roztrzęsienie, bezsenność – i nagle lekarz mi daje Pinexet. Ja się pytam: „Ale panie doktorze, to przecież lek na schizofrenię!” A on się uśmiechnął i mówi: „Ale w Twoim przypadku dajemy go w dawce, która działa jak taka kołderka dla mózgu – nie na urojenia, tylko na wyciszenie.”
Brałam go przez kilka miesięcy i powiem Ci tak – jak nic nie działało, to on przynajmniej sprawił, że mogłam normalnie funkcjonować. Nie budziłam się z drgawkami, nie siedziałam w nocy i nie myślałam o końcu świata. Po prostu byłam spokojniejsza.
Ale nie ma co ściemniać – przytyłam z 7 kilo i trochę mi się spowolniło myślenie. Niby wszystko okej, ale byłam taka „płaska”, jakby emocje mi ktoś przytłumił. Dlatego z czasem zaczęłam schodzić z dawki i w końcu odstawiłam. Ale w kryzysie pomógł mi bardzo. Tylko trzeba uważać i słuchać swojego ciała. Nie każdemu służy, ale do wyciszenia lęków i snu – złoto.