Hej, ja też coś dopiszę, bo jak widzę pytanie o sen i Preato, to mnie aż ściska, bo to był u mnie zwrot w życiu. Nie żartuję. Mam 50 lat, od zawsze wrażliwa, roztrzęsiona, ciągle coś na głowie. A po 40. zaczęły się schody – lęki, niepokój, ból mięśni, nie mogłam spać. Budziłam się co 2 godziny z biciem serca i myślą „Boże, znowu ten dzień przetrwać”.
Chodziłam po psychiatrach, neurologach, spałam po dwie-trzy godziny. Żadne ziółka, melatoniny, hydroksyzyny nie działały. Aż trafiłam na lekarkę, która powiedziała: „Spróbujemy pregabaliny, ale nie jako nasennego, tylko ogólnie na lęk i napięcie”. I ja zaczęłam brać Preato wieczorem. No i ja nie wiem – czy to placebo, czy mózg wreszcie odetchnął – ale po 3 dniach pierwszy raz przespałam 6 godzin ciurkiem. Rano się popłakałam. Mówię do męża: „Zobacz, ja się czuję jak człowiek”.
To nie jest tak, że teraz śpię zawsze idealnie. Ale nie mam tej paniki, tego ścisku w klatce wieczorem. Preato mnie tak jakby „odcina” od tego napięcia. Nie usypia mnie jak leki nasenne (bo brałam i wiem, jak to jest), tylko po prostu ciało przestaje walczyć. Nawet nie wiedziałam, jak bardzo byłam spięta 24/7.
Więc tak – moim zdaniem warto. Ale wiadomo, każdy organizm reaguje inaczej. Mnie pomogło nie jako tableta nasenna, tylko jako coś, co dało organizmowi szansę się wyciszyć. No i trzeba uważać, bo może zamulać na początku i faktycznie apetyt rośnie. Ale jak ktoś się szarpie z lękiem i bezsennością, to warto pogadać z lekarzem o takim rozwiązaniu. Trzymaj się cieplutko i nie trać nadziei!