Opinie Pregabalina

Jak oceniacie efekty stosowania pregabaliny i czy doświadczyliście jakichś skutków ubocznych? Wasze opinie mogą być cennym wsparciem dla osób zmagających się z bólem neuropatycznym, lękiem lub padaczką, które rozważają stosowanie tego leku – każda historia ma znaczenie!

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Stosuję pregabalinę od prawie dwóch lat i muszę przyznać, że znacząco poprawiła jakość mojego życia. Lek ten skutecznie łagodzi ból neuropatyczny oraz zmniejsza uczucie zmęczenia, co pozwoliło mi przejść od leżenia w łóżku do wykonywania ćwiczeń rehabilitacyjnych, a ostatecznie do powrotu do pracy na pełny etat.

Mimo że nadal miewam okresy zaostrzeń, pregabalina nie wpłynęła na moją bezsenność ani na tzw. “zamglenie umysłu”. Uważam jednak, że redukcja ciągłego, intensywnego bólu pośrednio przyczyniła się do poprawy jasności myślenia, choć wciąż z tym walczę, zwłaszcza w nocy.

Dawkę zwiększałam tylko dwa razy i obecnie przyjmuję 75 mg dwa razy dziennie. Nie doświadczyłam żadnych skutków ubocznych. Ważne jest jednak regularne przyjmowanie leku, ponieważ opuszczenie dawki jest odczuwalne. Dlatego konsekwencja w stosowaniu pregabaliny jest kluczowa.

Od 8 lat męczę się z codziennym bólem mięśni (ciągłe napięcie w górnej części ciała, skurcze, bóle mięśni, bóle głowy itp.). Trzy tygodnie temu zaczęłam brać Pregabalinę, po 50 mg dwa razy dziennie. Poza lekkim zamotaniem, co u mnie się czasem zdarza, nie miałam żadnych poważnych skutków ubocznych. Podniosłam dawkę do 50 mg rano. Po dwóch tygodniach nadal nie czułam większej poprawy, więc zwiększyłam jeszcze o 25 mg rano, co daje razem 75 mg dziennie. Boże… Nie czułam się tak dobrze od lat!! Minął już tydzień i nie chcę zapeszać, ale szczerze – Pregabalina to zmiana życia… i nawet nie przytyłam ani grama!

Witam, chciałem się podzielić swoim doświadczeniem z Pregabaliną, którą biorę od około 11 miesięcy.

Dostałem ją na nerwicę lękową i ataki paniki. Wcześniej miałem problem z alkoholem, piłem do upadłego, co skończyło się zespołem odstawiennym i pobytem w szpitalu. Na początku stosowania Pregabaliny było całkiem dobrze – działała uspokajająco i pomagała mi jakoś funkcjonować. Niestety, po jakimś czasie zauważyłem, że przy dużych dawkach i w połączeniu z alkoholem czy benzodiazepinami, zaczęły się pojawiać nieprzyjemne skutki. Zamiast spokoju zaczynały mnie ogarniać paranoje, lęki i uczucie ciągłego niepokoju.

Z tego względu zdecydowanie odradzam łączenie Pregabaliny z alkoholem. Mieszanie jej z innymi substancjami, takimi jak marihuana, benzodiazepiny czy klorazepam, też przynosi różne skutki. Z jednej strony dawało to uczucie odrealnienia i intensywniejszego postrzegania kolorów, ale z drugiej człowiek był totalnie “nieobecny”, jakby wyłączony ze świata. Po dłuższym czasie takie eksperymenty robiły więcej szkody niż pożytku, dlatego teraz trzymam się zaleceń lekarza.

Aktualnie biorę Pregabalinę w dawce 600 mg na dobę, hydroksyzynę 175 mg na dobę oraz mirtazapinę. Rolki (benzodiazepiny) mam zapisane doraźnie, ale różnie to bywa z ich stosowaniem. Nad mirtazapiną się zastanawiam – niby trochę pomaga, ale boję się, że będzie mnie zbytnio zamulać, a na co dzień pracuję i nie mogę sobie pozwolić na brak energii. Czy ktoś z Was łączył mirtazapinę z Pregabaliną? Jak długo trwa przyzwyczajenie się do mirtazapiny i czy rzeczywiście tak mocno zamula, jak mówią?

Co do samej Pregabaliny, to uważam ją za najlepszy lek, jaki dostałem od lekarza.Zdecydowanie poprawia mi nastrój, świat wydaje się lepszy, kolory wyraźniejsze, a ja mam więcej chęci do działania. Minusy? Oczopląs, który czasem się pojawia, jest naprawdę irytujący. Ale poza tym Pregabalina bardzo mi pomaga w codziennym życiu i pracy.

Nie mogę uwierzyć, jak to czytam – naprawdę macie motywację i chęć do działania po Pregabalinie? Ja nigdy tego nie doświadczyłam. Czy to u Was występuje przy dawkach terapeutycznych, zanim jeszcze wyrobi się tolerancja? Czy może w jakimś konkretnym momencie?

Nawet jak miałam zerową tolerancję i wzięłam 150 mg, to czułam się tylko lekko pijana fizycznie i nic więcej. Ten „stan” kompletnie mi nie pasował, a o jakiejkolwiek motywacji czy chęci do działania nie było nawet mowy. Może to po prostu zależy od organizmu, ale ja tego efektu zupełnie nie rozumiem.