Czy przy Amotaks można pić alkohol?

Nie zaleca się spożywania alkoholu podczas stosowania Amotaksu.

Amotaks to antybiotyk zawierający amoksycylinę, stosowany w leczeniu różnych zakażeń bakteryjnych. Choć amoksycylina nie wchodzi w bezpośrednie interakcje z alkoholem, spożywanie alkoholu podczas antybiotykoterapii może prowadzić do kilku niekorzystnych efektów:


Ten temat jest powiązany ze źródłową dyskusją: https://medyk.online/lek/amotaks/czy-przy-amotaks-mozna-pic-alkohol

Hej, mam takie pytanie, bo lekarz przepisał mi Amotaks na zapalenie gardła i kurację mam brać przez 10 dni. Ale wypadła mi impreza rodzinna, urodziny brata, wiadomo – toast, lampka wina, może dwa drinki. I teraz zastanawiam się, czy przy tym antybiotyku można w ogóle pić alkohol? Nie chcę sobie zaszkodzić, ale też nie chcę robić scen na rodzinnej imprezie. Ktoś miał podobną sytuację? Jakieś doświadczenia?

Powiem Ci tak, ja brałam Amotaks jakieś dwa lata temu na zatoki. Kuracja trwała tydzień, a akurat trafił mi się wieczór panieński siostry. No i głupia ja stwierdziłam, że „jedno prosecco jeszcze nikomu nie zaszkodzi”. Skończyło się na tym, że przez pół nocy miałam mdłości i jakąś dziwną zgagę, której nigdy wcześniej nie miałam. Do tego głowa mnie bolała tak, jakby ktoś mi młotem walił. Co najlepsze, na drugi dzień czułam się, jakbym wypiła całą butelkę, a nie jeden kieliszek. Lekarz potem powiedział, że przy antybiotykach lepiej nie pić, bo wątroba dostaje podwójny wycisk – antybiotyk i alkohol to nie jest dobre połączenie.

A i jeszcze coś – po tym wieczorze wcale lepiej się nie czułam, a zatoki jak bolały, tak bolały. Mam wrażenie, że przez ten alkohol kuracja trochę na nic poszła i chyba wydłużyło mi się całe leczenie. Teraz, jak biorę antybiotyki, to nawet się nie zastanawiam i odstawiam alkohol na bok. Można się obyć, a przynajmniej szybciej wrócić do zdrowia. Także ja bym na Twoim miejscu odpuściła, zwłaszcza że to tylko 10 dni. Po urodzinach brata też można wina wypić, zdrowie ważniejsze. :slightly_smiling_face:

Dwa dni temu byłem na antybiotyku – Amotaks, klasyczna amoksycylina, przepisana na zapalenie gardła. Normalnie nie piję, jak biorę leki, ale akurat była domówka u kumpla. Myślę sobie: jedno piwo do chipsów, no co może się stać?

No i tu zaczyna się dramat.

Po tym pierwszym piwie nie poczułem nic szczególnego, więc wjechało drugie. Potem trzecie. A potem stwierdziłem, że skoro już „trochę” piję, to może i jakieś wódeczki się skosztuje. No i jak to na imprezie – nagle zrobiło się wesoło, muzyka głośniejsza, znajomi fajniejsi, ja mądrzejszy. Do czasu.

Jakieś półtorej godziny po pierwszym piwie zaczęło się. Najpierw dziwne uczucie w żołądku, jakby mnie skręcało od środka. Potem przyszła fala gorąca i poty – nie takie standardowe, że człowiek się grzeje po alkoholu, tylko jakby mnie ktoś wrzucił do pieca hutniczego. Serce zaczęło mi walić jak szalone, a ja poczułem się jakbym wypił nie trzy piwa, tylko trzy butelki wódki na raz.

Oczywiście w międzyczasie byłem na poziomie filozofa wszechświata, bo w mojej głowie działy się rzeczy, których nie umiem nawet opisać. Wizje, retrospekcje z dzieciństwa, analiza sensu życia, wszystko naraz. Coś jak złe grzyby połączone z najgorszym kacem świata.

W końcu poszedłem do łazienki i tam się zaczęła prawdziwa masakra. Mój żołądek uznał, że jestem niewart życia, więc zrobił totalny reset systemu. Wymioty tak intensywne, że myślałem, że się odwrócę na lewą stronę. Jak już myślałem, że koniec, to zaczęło się drugie rozdanie – dreszcze, ból głowy, uczucie, jakbym był pijany i jednocześnie miał gorączkę 40 stopni.

W nocy koszmary. Budziłem się spocony, z suchością w ustach jak po tygodniu na pustyni, a głowa bolała mnie tak, że modliłem się o wybawienie.

Następnego dnia kac giganta, ale nie taki zwykły – jakby organizm miał mi za złe, że w ogóle istnieje. Ból mięśni, totalne zmulenie, zawroty głowy. Przez pół dnia leżałem w łóżku, myśląc, że to już mój koniec.

NIE RÓBCIE TEGO. Alkohol i Amotaks to duet gorszy niż najgorszy rozpad związku. Nigdy więcej. Jeśli macie pić na antybiotyku – przemyślcie to dwa razy, bo ja myślałem, że „jedno piwko” nie zaszkodzi. Szkodzi. I to jak.

Ktoś miał podobnie, czy tylko ja jestem tak głupi?