Czy przy Lamotrix można pić alkohol?

Zdecydowanie zaleca się unikanie spożywania alkoholu podczas stosowania Lamotrix, gdyż alkohol może nasilać niektóre skutki uboczne leku oraz wpływać na jego skuteczność.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/lamotrix/czy-przy-lamotrix-mozna-pic-alkohol

Od kilku miesięcy biorę Lamotrix, czuję się stabilniej i ogólnie jest lepiej, ale… Zbliżają się urodziny mojego faceta i wiadomo – będzie impreza, może jakiś toast, może drink. I tak się zastanawiam – czy ktoś z Was pije alkohol przy Lamotrixie? Nie chodzi mi o chlanie, tylko tak normalnie, okazjonalnie. Jakieś jedno piwko, drink, wino do kolacji.

Macie jakieś doświadczenia? Czy czuliście się po tym gorzej? Czy lepiej nie ryzykować?
Z góry dzięki za szczere odpowiedzi :heart:

Jestem na Lamotrixie od roku, a wcześniej miałam całą karuzelę leków – każdy mnie tłukł w inny sposób. Na tym wreszcie jest jako tako. I pamiętam jak dokładnie miałam ten sam dylemat – święta, wszyscy z kieliszkiem wina, a ja jak głupia z herbatką z rumianku.

Powiem tak: pierwszy raz napiłam się pół kieliszka białego wina po miesiącu brania Lamotrixu. Wcześniej bałam się ruszyć cokolwiek, ale potem uznałam – albo się przekonam, albo będę żyć w lęku. I… nic się nie stało. Nie dostałam zapaści, nie odleciałam. ALE – czułam się inaczej. Jakby trochę mocniej uderzyło. Byłam lekko rozkojarzona, nie miałam pełnej kontroli nad emocjami. Nie tragedia, ale taki delikatny dysonans. Więc teraz jak coś piję, to naprawdę symbolicznie. Lampka do obiadu, pół piwa na grillu – i zawsze po jedzeniu.

Nie będę udawać, że jestem święta i zawsze odmawiam, ale nauczyłam się, że lepiej mniej niż za dużo. I ważne – u każdego może być inaczej, serio. Ja np. przy jednej imprezie z winem czułam się świetnie, a przy innej, gdzie wypiłam dokładnie tyle samo – przez trzy dni miałam doła i zero energii.

Także – z rozsądkiem, z wyczuciem, ale czasem można. I nie daj sobie wmówić, że jesteś słaba, jeśli potrzebujesz normalności i kontaktu z ludźmi. Życie to też kieliszek wina od czasu do czasu.

Też jestem na Lamotrixie, z przerwami od 2020. U mnie historia trochę pokręcona – bo najpierw totalna abstynencja, potem eksperymenty i teraz coś jak zdrowy rozsądek.

Powiem Ci szczerze – jak pierwszy raz po leku poszedłem na imprezę i wypiłem 2 drinki, to… obudziłem się rano z lękiem tak silnym, jakiego nie miałem od lat.
Nie chodziło nawet o kaca fizycznego – tylko psychika się rozjechała. Miałem wrażenie, że wróciło wszystko to, co leżało cicho przez miesiące.

Teraz piję tylko przy naprawdę wyjątkowych okazjach. I maksymalnie jedno piwo. I to jasne, lekkie, żadnych dziwnych IPA. Zauważyłem, że Lamotrix bardzo wyczula mnie na bodźce – jak jestem zmęczony, głodny, zestresowany, to nawet mała ilość alkoholu potrafi mnie rozbić. Ale jak jestem wypoczęty, wśród ludzi, z którymi dobrze się czuję – to jeden drink przechodzi bez większego echa.

Z mojego doświadczenia – ważne jest nie tylko czy, ale kiedy pijesz. Organizm na Lamotrixie jakby inaczej przetwarza stres i emocje. Więc jak masz gorszy dzień – odpuść. Ale jak to coś wyjątkowego i czujesz się stabilnie – to spokojnie, kieliszek wina nie zrobi z Ciebie wraku.

Dla mnie to był totalny dylemat – bo jestem z tych osób, które zawsze lubiły wypić kieliszek wina do filmu, albo piwo w parku. I jak zaczęłam brać Lamotrix, to serio, miałam mini-żałobę – „to koniec normalnego życia”.

U mnie było tak: przez pierwsze trzy miesiące zero alkoholu, bo byłam jak papier – byle stres i już wyłam. Ale potem, stopniowo, zaczęłam testować – raz wino do kolacji, raz jedno piwo na urodzinach siostry. I wiecie co? U mnie alkohol nie robił szkód fizycznych, ale za to emocjonalnie trochę mieszał. Nie w ten sam dzień, tylko na drugi-trzeci dzień miałam taki dziwny smutek, jakby mi ktoś zdjął filtr ochronny z mózgu. Nie dramat, nie załamanie – ale takie subtelne przygaszenie.

Dlatego teraz piję rzadko, ale nie z zakazem – z szacunkiem. Dla mnie to była lekcja o granicach. I o tym, że stabilność psychiczna czasem znaczy więcej niż lampka merlota.
Ale nie żyję w zakazie – jak czuję się dobrze i mam ochotę, to sobie pozwalam. I nie katuję się potem wyrzutami sumienia.

U mnie z Lamotrixem i alkoholem to była historia pełna wniosków… głównie bolesnych :sweat_smile:

Na początku byłem ostrożny. Ale po dwóch miesiącach poczułem się tak stabilnie, że pomyślałem: „No to chyba mogę sobie pozwolić”.
No i pozwoliłem.
Wieczór był super – piwko, potem drugie, potem śmiechy, trochę tańców… a potem najgorsza noc ever. Lęki, drżenie rąk, poczucie winy z kosmosu, jakby cały świat miał się zaraz zawalić.

Ale co najgorsze – następnego dnia wszystko wróciło. Lęki, napięcie, kołowrotek w głowie. Jakby Lamotrix przestał działać. I to utrzymało się przez kilka dni.

Dziś? Nie piję w ogóle.
Nie dlatego, że nie mogę. Tylko dlatego, że nie chcę ryzykować tej równowagi, na którą tak długo pracowałem.
Ale nie mówię innym, że mają robić to samo – każdy ma swoją drogę.
Jeśli czujesz się stabilnie i chcesz spróbować – zrób to z głową. Zjedz coś, miej bliskich obok, pij powoli. I nie rób z tego wielkiej sprawy.

Dla mnie Lamotrix to coś, co trzyma mnie w pionie. A alkohol – nawet mały – potrafił ten pion trochę zachwiać.