Tak, Lamotrix może być odstawiony, ale należy to zrobić tylko pod ścisłym nadzorem lekarza.
Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/lamotrix/czy-mozna-odstawic-lamotrix
Tak, Lamotrix może być odstawiony, ale należy to zrobić tylko pod ścisłym nadzorem lekarza.
Mam pytanie do osób, które brały lub biorą Lamotrix – czy można go w ogóle odstawić?
Biorę go już ponad pół roku, czuję się dużo lepiej, ustabilizowało mi się wszystko, i tak sobie myślę… może spróbować bez? Czy ktoś z Was odstawiał? Jak się czuliście? Szukam realnych doświadczeń, nie z ulotki czy z internetu, tylko od ludzi, którzy przez to przeszli.
Ja Lamotrix brałam prawie dwa lata. Też się czułam już „okej”, wszystko się uspokoiło, humory nie skakały, no to mówię – chyba czas spróbować bez. No i zaczęłam schodzić.
Nie nagle, spokojnie, z 100 mg do 75, potem 50… wszystko fajnie, aż w pewnym momencie (u mnie to było po zejściu do 25 mg) zaczęło się robić jakoś dziwnie. Taka pustka w środku, jakby wszystko traciło sens. Zaczęłam się wycofywać z życia, wróciły czarne myśli, nie takie mocne jak kiedyś, ale jednak. I co najgorsze – zaczęłam się złościć o byle co, czego już dawno nie miałam.
Mąż mówił, że znowu jestem „jak dawniej” – tylko że to wcale nie był komplement. Wróciłam na Lamotrix, znowu 50 mg – i serio, po tygodniu byłam jak nowo narodzona.
Ja nie mówię, że nie da się odstawić. Ale u mnie ewidentnie ten lek utrzymuje mnie na poziomie, na którym mogę po prostu funkcjonować. Może kiedyś jeszcze raz spróbuję zejść z niego, ale na razie nie chcę znowu ryzykować tego spadku. Więc – jak chcesz próbować, to powoli i bardzo uważnie obserwuj siebie.
Cześć, ja się podzielę swoją historią, choć trochę nietypowa. Lamotrix brałam ponad rok, po tym jak miałam bardzo trudny czas – depresja, wybuchy złości, nie radziłam sobie z niczym. Zaczęło działać, było super, więc po konsultacji (ale też trochę po cichu z mojej strony, nie ukrywam), zaczęłam sama powolutku zmniejszać. Wszystko szło dobrze… przez jakieś 3 tygodnie.
Potem dostałam takiego rozwalenia nerwowego, że myślałam, że rzucę się na własne dzieci. Płakałam z byle powodu, krzyczałam, nie mogłam spać, wszystko mnie bolało – i nie fizycznie, tylko w głowie i w duszy. Mąż mnie zabrał do lekarza, od razu wróciliśmy do dawki sprzed odstawiania i… po kilku dniach znowu wrócił spokój.
Dla mnie Lamotrix to jak rusztowanie, na którym stoję. Bez niego się chwieję. I nie wstydzę się tego. Nie każdy musi brać coś całe życie, ale jeśli to coś mi ratuje relacje, daje siłę i pozwala ogarniać trójkę dzieci – to ja się tego nie boję.
I nie, nie uważam się za słabą osobę. Uważam się za osobę, która w końcu ogarnęła, co jej służy.
Hej, ja jestem facetem, 33 lata, i też brałem Lamotrix – przez rok. Z ChAD-em żyję już dłużej niż bym chciał. Na początku to był cud. Serio. Wyciszyło mnie, nie byłem już taki wybuchowy, mogłem pogadać z kimś bez spięcia.
No ale wiecie – jak już się człowiek czuje normalnie, to przychodzi ta myśl: „to może już nie potrzebuję”. Zacząłem więc schodzić. Z głową, powoli. I przez kilka tygodni – bajka. Jakby nic się nie zmieniło.
Ale potem… Zacząłem być jak tykająca bomba. Wszystko mnie ruszało. Kolejka w sklepie – nerwy. Żona coś powiedziała nie tak – foch. Nie było może pełnego nawrotu, ale wszystko, co leżało gdzieś tam głęboko, wróciło. I czułem, że jestem o krok od upadku.
Wróciłem na lek i już nie kombinuję. Nie wiem, czy kiedyś spróbuję znów zejść. Może. Ale teraz mam pracę, rodzinę, dużo na głowie – i nie chcę tego znowu rozwalać, żeby „sprawdzić, czy dam radę”.
Więc moje zdanie? Można próbować, ale tylko jak masz pełen spokój dookoła i siłę psychiczną, żeby ewentualnie się podnieść. Nie rób tego, jeśli w życiu dzieje się dużo – bo może się zrobić jeszcze więcej, tylko w złym sensie.