Tak, Symfaxin jest lekiem psychotropowym – zawiera wenlafaksynę, czyli substancję czynną wpływającą bezpośrednio na pracę ośrodkowego układu nerwowego, w tym na neuroprzekaźniki odpowiedzialne za nastrój, lęk i ogólne samopoczucie psychiczne.
Hej wszystkim, mam takie pytanie z ciekawości – czy Symfaxin to psychotrop? Lekarz mi go przepisał na depresję i stany lękowe, ale szczerze mówiąc trochę się boję tego określenia „lek psychotropowy”. Kojarzy mi się to z czymś bardzo silnym albo z psychiatrykiem… Jak wy to widzicie? Braliście? Macie jakieś doświadczenia?
Symfaxin to psychotrop, ale kochana – nie daj sobie wmówić, że to coś złego. Ja też na początku panikowałam. Dostałam ten lek po tym, jak przez pół roku nie byłam w stanie nawet iść do sklepu, bo miałam takie ataki paniki, że serce waliło mi jak młot pneumatyczny. Lekarz powiedział jasno: “To psychotrop, ale nie w takim sensie, jak ludzie sobie wyobrażają, że od razu traci się kontrolę albo się otumania.”
Ja brałam Symfaxin przez prawie 3 lata i to był jedyny moment w moim życiu, kiedy naprawdę zaczęłam funkcjonować. Wróciłam do pracy, zaczęłam spotykać się ze znajomymi, normalnie prowadziłam dom. Nie miałam żadnych jazd, żadnych halucynacji – po prostu wróciłam do siebie.
Ludzie mają dziwne skojarzenia z tym słowem „psychotrop”. A przecież kawa i nikotyna to też psychoaktywne środki – tylko że społecznie akceptowane. A tutaj mówimy o leku, który może komuś realnie pomóc. Więc tak, to psychotrop – ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Taki, co przywraca człowieka do życia.
Tak, Symfaxin to psychotrop, ale nie daj się zwariować. To nie są lata 80., gdzie jak ktoś brał psychotropy, to znaczyło, że „ma papiery”. Dziś takie leki to normalne narzędzie do leczenia zaburzeń psychicznych – takich jak depresja, nerwica czy lęki, które spotykają co drugą osobę, tylko nie każdy się do tego przyznaje.
U mnie w rodzinie trzy osoby brały Symfaxin – córka po rozwodzie, synowa po poronieniu i mój siostrzeniec student, który miał takie stany lękowe, że nie był w stanie wsiąść do tramwaju. I każdemu ten lek pomógł – ale serio pomógł, nie że coś zamiótł pod dywan. Oczywiście, trzeba go brać z głową i pod kontrolą, ale nie ma się czego wstydzić ani bać.
Ludzie często boją się słowa „psychotrop”, bo kojarzy im się z kaftanem bezpieczeństwa i zamkniętym oddziałem. A prawda jest taka, że Symfaxin działa na głowę – bo tam jest problem. I lepiej go zaadresować niż udawać, że nic się nie dzieje i żyć w męczarni. Więc jeśli masz możliwość leczenia, to korzystaj i nie wstydź się tego.