Czy Ventolin to steryd?

Nie, Ventolin nie jest lekiem sterydowym. Ventolin należy do grupy leków zwanych beta-2 mimetykami, które rozszerzają oskrzela i ułatwiają oddychanie poprzez stymulację receptorów beta-2 w mięśniach oskrzelowych.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/ventolin/czy-ventolin-jest-lekiem-sterydowym

Hej wszystkim! Czy na pewno Ventolin nie jest lekiem sterydowym? Niby lekarz mi mówił, że to coś zupełnie innego, ale jakoś nie mogę się uspokoić. Miałam w rodzinie przypadki, że sterydy robiły więcej szkody niż pożytku – moja kuzynka brała je kilka miesięcy na przewlekłe zapalenie i naprawdę bardzo źle się czuła. Trochę się boję, że to może mieć jakieś ukryte działanie, o którym nikt głośno nie mówi. Może ktoś z Was miał z tym lekiem doświadczenia i mógłby mi powiedzieć coś z własnej perspektywy?

U mnie niby lekarz wszystko tłumaczył, ale w głowie i tak rodziły się wątpliwości. Mam astmę od dziecka, a wtedy, kiedy przepisali mi Ventolin, miałam już za sobą doświadczenia z innymi lekami, które zostawiały ślad na organizmie. Też myślałam: “A co, jeśli to jednak steryd, tylko nikt mi tego nie powiedział?”

Ale powiem Ci, Ventolin na pewno nie jest sterydem. To lek z grupy beta-mimetyków, czyli działa na mięśnie w oskrzelach, żeby je rozkurczyć. Taka szybka pomoc, kiedy czujesz, że zaraz zabraknie Ci powietrza. Wiesz, coś jak sygnalizacja świetlna – zielone światło dla oddechu. Ja na początku nie mogłam się nadziwić, jak szybko działa – wystarczyło jedno czy dwa “psiknięcia”, a od razu czułam ulgę.

Mogę Cię uspokoić – sama używam Ventolinu od lat i nigdy nie miałam tych typowych skutków ubocznych, które są kojarzone ze sterydami, jak przyrost masy ciała czy zmiany nastroju. Najgorsze, co mnie spotkało, to lekkie kołatanie serca po większej dawce, ale to przechodziło szybko. W porównaniu do innych leków, z którymi miałam do czynienia, Ventolin jest naprawdę “lekki”.

Rozumiem Twój niepokój, bo ja mam tak z każdą nową rzeczą. Kiedyś nawet czytałam skład leku trzy razy, żeby się upewnić, że tam nic nie ma, co mogłoby mnie “zaskoczyć”. Ale potem, jak zaczęłam go używać, to doszłam do wniosku, że strach był niepotrzebny.

Z perspektywy czasu mogę Ci powiedzieć, że to bardziej taki “asekuracyjny” lek – działa wtedy, kiedy trzeba, i nie wnika głęboko w organizm. To coś, co masz pod ręką, ale nie obciąża. Mam nadzieję, że to trochę rozwiewa Twoje wątpliwości. Jak masz jeszcze jakieś pytania, śmiało – sama kiedyś pytałam o wszystko, co tylko możliwe! :blush: