Przy odstawianiu leków takich jak Setaloft, które zawierają sertralinę, bardzo ważne jest, aby kierować się radami lekarza. Nigdy nie powinniśmy samodzielnie decydować o zaprzestaniu stosowania tego typu leków, gdyż może to prowadzić do poważnych konsekwencji, w tym do zespołu odstawiennego od SSRI.
Biorę Setaloft od 10 miesięcy, najpierw 50 mg, potem przez dłuższy czas 100 mg. Lekarz mówił, że jak się poczuję lepiej, to możemy myśleć o schodzeniu z dawki. I właśnie czuję się coraz lepiej, mam mniej lęków, lepiej śpię, jestem jakby sobą sprzed choroby. Ale boję się odstawiania… Czy ktoś z Was przechodził ten proces? Jak wyglądało odstawianie Setaloftu u Was? Czy są jakieś skutki uboczne? Jak długo schodziliście z dawki? Każda odpowiedź na wagę złota.
Brałam Setaloft 100 mg przez półtora roku – lęki, nerwica, zamknięcie w sobie, wszystko naraz. Dzięki temu lekowi w ogóle wróciłam do życia. Ale jak lekarz powiedział „pani Marzeno, chyba czas spróbować odstawić”, to mnie ciarki przeszły…
Zaczęliśmy od schodzenia z dawki bardzo powoli – z 100 mg na 75, potem 50, 25 i dopiero potem co drugi dzień. Każdą zmianę robiłam co minimum 3 tygodnie, czasem miesiąc, bo bałam się, że coś wróci. Na początku schodzenia trochę się kręciło w głowie, miałam takie uczucie jakby “błyski” w głowie, nie wiem jak to opisać, ale trwało może z tydzień. Więcej spałam, byłam trochę rozbita.
Ale – da się to przejść, tylko powoli i bez presji. Nie robić nic na siłę. U mnie bardzo pomogło to, że prowadziłam zeszyt – zapisywałam jak się czuję, ile śpię, czy mam zawroty głowy. I oczywiście kontakt z lekarzem. Czasem tylko krótka wiadomość, ale dawało mi to spokój.
Teraz już nie biorę leku od pół roku. Mam siłę żyć, cieszyć się dziećmi, gotować obiad bez tego czarnego smoka nad głową. Więc jeśli się boisz – to wiedz, że strach to część procesu, ale Ty jesteś silniejsza niż myślisz. Tylko wszystko z głową.
Jestem właśnie w trakcie odstawiania Setaloftu, więc mogę Ci powiedzieć z pierwszej ręki, jak to wygląda. Brałam go 10 miesięcy, głównie na lęki i bezsenność. Na początku 50 mg, potem długo 100 mg. Pomógł mi bardzo, jakby zgaszono we mnie te wewnętrzne nerwy i napięcie. Ale z czasem zaczęłam czuć, że już mogę – że znowu to ja jestem za kierownicą, a nie lek.
Lekarka powiedziała, żeby nie robić nic gwałtownie. Zeszłyśmy z 100 do 75 mg na dwa tygodnie, potem 50 mg przez miesiąc. Aktualnie jestem na 25 mg i już czuję, że organizm się domaga stabilizacji – mam trochę zawrotów głowy rano, raz nawet płakałam bez powodu (co mnie w sumie ucieszyło, bo wcześniej nie mogłam).
Ale powiem Ci jedno – to schodzenie z Setaloftu to nie tylko proces biologiczny, to też taka psychiczna próba. Musisz sobie zaufać, ale też dawać sobie przestrzeń. Jak masz gorszy dzień – trudno. Nie trzeba być „superkobietą” codziennie. Mi pomaga herbata z melisy, spacery, mąż, który wie, że jak zamilknę na pół dnia to nie jestem zła, tylko się zbieram w sobie.