Pierwsze dni stosowania Setaloft często wiążą się z nasileniem lęku, nudnościami, zawrotami głowy, problemami ze snem oraz ogólnym rozdrażnieniem – to normalna i przejściowa reakcja organizmu, która zazwyczaj mija po 7–14 dniach.
Cześć wszystkim, mam pytanie do osób, które brały lub biorą Setaloft. Dostałam ten lek od psychiatry na depresję z lękami, zaczęłam brać od wczoraj 25 mg i jestem przerażona tym, co się ze mną dzieje. Trzęsą mi się ręce, serce wali, nie mogę spać, mam wrażenie jakbym była na jakimś haju. Czy to normalne? Ile to trwa? Kiedy zaczyna pomagać? Będę wdzięczna za każdą odpowiedź, bo się boję jak cholera.
Trzymaj się, to co opisujesz to klasyka początku z SSRI. Ja też miałam przepisanego Setaloft na stany lękowe, to było z 3 lata temu, i pierwsze dni wspominam jak koszmar. Serio. Trzęsłam się jak galareta, serducho mi waliło, w nocy nie spałam, leżałam i patrzyłam w sufit z wytrzeszczonymi oczami. W dzień płakałam i byłam pewna, że ten lek mnie zabije.
Zaczęłam od 25 mg i już po pierwszej tabletce czułam jakbym wypiła trzy mocne kawy na czczo. Myśli się nakręcały, lęk jakby x100. Ale moja psychiatra mi mówiła, że tak może być na początku, bo mózg dopiero się uczy tego leku i przez parę dni robi się bajzel. U mnie zaczęło się poprawiać tak po tygodniu-dwóch, a prawdziwa ulga przyszła dopiero gdzieś po miesiącu.
Wiesz co mi pomogło? To, że rozmawiałam z mężem, mówiłam mu wszystko, co czuję, nawet te głupoty, że “chyba umieram” – bo tak to przeżywałam. No i do tego piłam melisę jak opętana i unikałam internetu, bo jak zaczęłam czytać skutki uboczne to już w ogóle miałam atak paniki. Przetrwałam, nie poddałam się i powiem Ci jedno – WARTO było. Dziś funkcjonuję normalnie, nie mam ataków, śpię jak dziecko. Trzymaj się, Aga, i nie bój się pisać tu jeszcze.
@BeataB wiem co czujesz, bo dokładnie przez to przechodziłam. Miałam 27 lat jak pierwszy raz dostałam Setaloft na lęki i przytłaczający stres. Byłam wtedy po rozwodzie, sama z dzieckiem, do tego praca w handlu i wieczne poczucie, że zaraz się rozpadnę. Dostałam 50 mg i pamiętam jak dziś – pierwszego dnia po wzięciu tabletki miałam wrażenie, że coś we mnie “klika”, ale niekoniecznie w dobrym sensie. Jakby mózg mi się zresetował.
Trzęsłam się, nie mogłam jeść, co chwilę mi się odbijało, a w klatce piersiowej miałam takie ciśnienie, że aż mnie dusiło. W nocy nie spałam, a jak już przysypiałam, to budziłam się zlana potem i z sercem w gardle. I wiesz co? Myślałam, że rzucę to cholerstwo. Ale moja koleżanka, która brała to samo, powiedziała: “Wytrzymaj 2 tygodnie, a potem pogadamy.” I miała rację.
Po tygodniu ciało zaczęło się uspokajać, a po dwóch miałam pierwszy dzień bez lęku. Taki jeden malutki dzień, ale dla mnie to był cud. Potem coraz częściej czułam się “normalnie”, aż w końcu zapomniałam, jak to jest się bać własnych myśli. Dziś biorę 100 mg i śmieję się z moim synkiem, jeżdżę na rowerze, gotuję z przyjemnością. Żyję.
Zaczęłam brać Setaloft, kiedy powiedziałam lekarzowi, że jestem tak przygnębiona, że nie potrafię cieszyć się życiem. To już nie było tylko gorsze samopoczucie – to było życie bez sensu.
Pierwsze dni były trudne. Miałam strasznie sucho w ustach, kompletny brak apetytu – przez to schudłam kilka kilo w bardzo krótkim czasie. Do tego zasypiałam za każdym razem, gdy tylko zamknęłam oczy, totalna senność, zero energii. Ale… z perspektywy czasu wiem, że to była dobra decyzja. Teraz jestem stabilna. Mogę funkcjonować, ogarniać codzienność, żyć. To nie jest tak, że czuję wszystko tak intensywnie jak kiedyś – ale dla mnie ten lek to ratunek. Dosłownie.
Od lat zmagałam się z atakami paniki i stanami lękowymi. Próbowałam sobie z tym radzić na własną rękę, unikałam leków, wmawiałam sobie, że „sama dam radę” – aż w końcu pękłam.
Zaczęłam brać Setaloft jakieś dwa tygodnie temu. Pierwsze dni nie były łatwe – nie mogłam spać, wszystko mnie drażniło. Dostałam wtedy doraźnie lorazepam – wzięłam tylko raz, ale faktycznie pomógł i uspokoił mnie na tyle, że przetrwałam początek. Na początku po Setaloft czułam się trochę dziwnie – taka pusta, jakby oderwana od rzeczywistości. Zmęczona, bez emocji. Ale po kilku dniach to się zaczęło wyrównywać. I co najważniejsze – ataków paniki od razu przestałam dostawać. Dosłownie jakby ktoś wyłączył mi ten przełącznik.
Na razie biorę tylko 25 mg i jeszcze nie wiem, czy będę zwiększać dawkę. Skutki uboczne? Mam sucho w ustach, kilka razy bolała mnie głowa, a najbardziej czuję, że jestem bardziej senna niż zwykle. No i zauważyłam, że chyba trochę przybieram na wadze – mam nadzieję, że to się unormuje, bo nie chcę wracać do starych kompleksów.