Jaka jest różnica między Saxenda, a Victoza?

Saxenda i Victoza są dwoma różnymi lekami, które mają tę samą substancję czynną – liraglutyd. Liraglutyd jest analogiem ludzkiego inkretynowego peptydu 1 (GLP-1), hormonu, który pomaga regulować poziom cukru we krwi i uczucie sytości. Pomimo że oba leki zawierają tę samą substancję czynną, są one zatwierdzone do leczenia różnych stanów i są dawkowane inaczej.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/victoza/jaka-jest-roznica-miedzy-saxenda-a-victoza/

Co lepsze Saxenda czy Victoza? Macie jakieś doświadczenia? Chodzi mi głównie o odchudzanie, bo mam już dość. Czy któraś z was brała jedno albo drugie? Jakie były efekty? Jak się po tym czułyście?

Ja zaczęłam od Victozy, bo miałam cukrzycę typu 2 i lekarz mi to przepisał jeszcze zanim te wszystkie leki na odchudzanie weszły na top. I powiem ci… coś tam zaczęłam chudnąć, tak po cichutku, po troszeczku – bez szału. Ale wtedy to ja się jeszcze nie odchudzałam tak „na poważnie”, bo nie miałam siły, wszystko mnie bolało, byłam taka ociężała i ospała. Victoza pomogła trochę z glukozą, ale szału z wagą nie było.

Ale potem… po rozmowie z koleżanką, która była na Saxendzie i schudła 18 kg w pół roku, to się zaparłam i poszłam do endo pogadać. Dostałam receptę na Saxendę i zaczęłam. Słuchaj… pierwszy miesiąc to była MASAKRA – nudności, zawroty głowy, jadłam dosłownie trzy łyżki zupy dziennie i już miałam dość. Ale… ale!!! Po miesiącu zeszło 6 kg. Bez diety. Bez ćwiczeń. Bo ja nawet nie miałam siły iść do łazienki, a co dopiero na rower.

Z czasem organizm się przyzwyczaił, trochę więcej jadłam, ale cały czas mniej niż przedtem. Jem na śniadanie serek, obiad jem pół porcji mężowskiej, a kolacji w ogóle nie potrzebuję. Waga spada – powoli, ale spada. Mam teraz -14 kg, od września. Więc dla mnie Saxenda bije Victozę na głowę, jeśli chodzi o odchudzanie.

Ale ostrzegam – to nie jest lek „na luzie”, trzeba się psychicznie nastawić, że na początku będzie ciężko. Ale potem człowiek czuje się lżej, zdrowiej i lepiej patrzy na siebie w lustrze. I nie chce się wracać do starych nawyków.

Victozę dostałam najpierw, bo mi lekarz rodzinny powiedział, że przy moim stanie przedcukrzycowym i BMI ponad 33 to już czas działać. Byłam przerażona, bo w domu dwójka dzieci, człowiek nie ma kiedy siku zrobić, a co dopiero liczyć kalorie. Zaczęłam Victozę brać z takim nastawieniem: „jak pomoże – super, jak nie – trudno”. I co? No i… trochę pomogło. Tyle że u mnie to działało bardziej na cukier, a z wagą to tak ślimaczo. W 3 miesiące zeszło mi jakieś 4 kilo. Bez diety, ale też bez efektu wow.

A potem zobaczyłam na Insta jak jakaś babka z mojego miasta schudła na Saxendzie, i wyglądała o połowę mniej. To mnie ruszyło. Poszłam na konsultację online, dostałam receptę i ruszyłam z Saxendą. I powiem tak: TO JEST INNA BAJKA. Od razu mniejsze łaknienie, nie myślałam o jedzeniu, mogłam spokojnie przejść obok piekarni i nie czuć ciągnięcia w brzuchu. Przestałam dojadać po dzieciach (to był mój największy grzech). Najgorzej było tylko rano – trochę mnie muliło i nie miałam ochoty jeść, ale kawka pomagała.

Na Saxendzie zeszło mi 10 kg w dwa i pół miesiąca. I to bez siłowni, tylko spacery z dziećmi i trochę więcej ruchu w domu. Mąż powiedział, że mam znów talię i że jakby nowa kobieta. No i wiecie co? Ja też tak się poczułam. Więc jak ktoś się zastanawia co lepsze – Saxenda na odchudzanie, Victoza raczej jak ktoś już ma cukrzycę i chce coś bardziej łagodnego.