Sertranorm może zacząć działać już po około 7 dniach, jednak pełny efekt terapeutyczny zwykle pojawia się po 2–4 tygodniach regularnego stosowania. W niektórych przypadkach pełna poprawa może zająć 6–8 tygodni.
Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/sertranorm/kiedy-zaczyna-dzialac-sertranorm/
Biorę Sertranorm od 5 dni (50 mg) i na razie nie czuję żadnej poprawy, a wręcz mam wrażenie, że jest gorzej. Mam takie napięcie w ciele i czasem kręci mi się w głowie. Wiem, że trzeba czasu, ale ile? Jak długo Wy czekaliście na jakiekolwiek efekty? Nie wiem już, czy to działa, czy tylko mi się pogarsza. Proszę o Wasze doświadczenia.
Też miałam takie wątpliwości. Zaczęłam brać Sertranorm dwa lata temu, też od 50 mg i na początku… dramat. Wiesz, ja jestem mamą dwójki dzieci, a wtedy byłam już tak przeciążona psychicznie, że nie byłam w stanie rano wstać z łóżka. Psychiatra przepisał mi sertralinę i powiedział, że trzeba czasu, ale ja po 3 dniach chciałam już rzucić to wszystko w cholerę.
Czułam się jakby ktoś mi w głowie zrobił pranie – byłam taka rozbita, nie mogłam się skupić. Ale mój mąż wtedy powiedział: „Poczekaj jeszcze kilka dni”. No i poczekałam. Po około 2 tygodniach zauważyłam, że zaczynam zasypiać łatwiej. Potem, po kolejnych dniach, miałam mniej myśli, mniej tego ścisku w klatce. Taka prawdziwa ulga przyszła po ok. 4 tygodniach.
Więc moja droga – nie panikuj. 5 dni to jeszcze bardzo wcześnie. To jak sadzenie rośliny – nie wyrwie się jej z ziemi, bo nie widać jeszcze liści po 2 dniach. Dasz radę. Jesteśmy z Tobą.
U mnie Sertranorm zaczął działać po mniej więcej 3 tygodniach, ale też nie jakoś z przytupem, tylko powoli. Na początku to było tak, że miałam wrażenie, że jestem bardziej roztrzęsiona niż przed leczeniem. Bolał mnie żołądek, miałam takie dziwne uczucie w klatce, serce mi czasem waliło jak szalone. Nawet zadzwoniłam do mojej psychiatry, że coś jest nie tak, a ona tylko powiedziała „poczekaj jeszcze trochę, to minie”. No i miała rację.
Po dwóch tygodniach zaczęłam zauważać, że nie spinam się tak bardzo jak jadę tramwajem. Że mogę zadzwonić do przychodni bez pocenia się jak szczur. To był cud, serio. Ja przez dwa lata nie potrafiłam pójść sama do sklepu. A tu nagle – idę i nie panikuję.
Teraz biorę już 100 mg i czuję się jak człowiek. Nie idealnie, ale stabilnie. I to jest dla mnie najważniejsze. Także trzymaj się tam, serio, to wszystko ma sens, tylko trzeba przetrwać te najgorsze dni.
Hmm, powiedziałabym tak: pierwsze delikatne zmiany po 10 dniach, ale prawdziwa różnica to dopiero po miesiącu. Ja zaczynałam brać go tuż po rozwodzie, kiedy naprawdę byłam w najgorszym stanie psychicznym w życiu. Przestałam jeść, spać, wszystko mnie przerażało, do tego doszły ataki paniki – pierwszy raz w życiu coś takiego miałam.
Jak wzięłam pierwszą tabletkę, to miałam wrażenie, że coś się stanie. Serce waliło, żołądek ściskało, nie mogłam usiedzieć w miejscu. Ale mówiłam sobie – wytrzymaj. Bo to jak z remontem mieszkania: zanim będzie pięknie, musi być kurz i hałas.
I faktycznie – po dwóch tygodniach zaczęłam normalnie spać. Później wrócił apetyt. Później pierwszy raz od miesięcy wyszłam na spacer z muzyką w uszach i się nie bałam. Teraz, pół roku później, mam nową pracę, uczę się tańca i pierwszy raz od dawna cieszę się z małych rzeczy. Nie wiem, co by było bez tego leku.
Więc moja rada – uzbrój się w cierpliwość. To nie cud w tabletce, to proces. Ale jak dasz sobie szansę, to zobaczysz, że to działa. Całuję Cię mocno.