Brałam Monural późnym wieczorem, tak jak w ulotce, na pusty żołądek, i też miałam nadzieję, że rano obudzę się jak nowo narodzona. Ale niestety – nic z tego. Pamiętam, że pierwsze 12 godzin było dokładnie takie, jak opisujesz: żadnej ulgi, dalej biegałam do łazienki, a pieczenie doprowadzało mnie do szału. Już zaczęłam myśleć, że coś jest nie tak, ale potem, po jakichś 24 godzinach, nagle poczułam, że coś się zmienia.
Najpierw pieczenie zaczęło być jakby mniej intensywne – wiesz, takie uczucie, że nadal coś jest nie tak, ale nie wykręca Cię z bólu przy każdym kroku. Potem przestałam tak często biegać do łazienki. Po dwóch dniach miałam już zupełnie inną perspektywę, bo ból prawie całkowicie minął, a ja w końcu mogłam normalnie spać. Myślę, że kluczowe w działaniu Monuralu jest to, żeby dać mu czas. On naprawdę robi swoją robotę, tylko czasami organizm potrzebuje chwili, żeby to odczuć.
A co do radzenia sobie w międzyczasie – u mnie najlepsze okazało się picie ciepłej wody z cytryną. Nie wiem, czy to kwestia psychiki, ale miałam wrażenie, że ciepło trochę koiło ten ból w pęcherzu. Do tego termofor na brzuch i zero kawy – serio, kawa to największy wróg, kiedy masz infekcję. Próbowałam też żurawiny, ale szczerze? Nie widziałam większej różnicy.
Pamiętam, że byłam w podobnym stanie jak Ty – zestresowana, że lek nie działa, zmęczona tym całym bieganiem do łazienki, zła na wszystko. Ale serio, cierpliwość to klucz. Monural działa w ciągu 24-48 godzin, a potem jest już tylko lepiej. Trzymam za Ciebie kciuki i pamiętaj, że to minie – może nie od razu, ale minie!