Zaczęłam brać Arketis, gdy miałam osiemnaście lat. Byłam wtedy na pierwszym roku studiów i wszystko się posypało – pojawiły się ciężkie ataki paniki i zaburzenia lękowe uogólnione, dosłownie codziennie. Każdy dzień był dla mnie koszmarem, a każda minuta wydawała się nie do zniesienia – jakby moje życie składało się wyłącznie z napięcia, przerażenia i bólu psychicznego. Najpierw lekarz przepisał mi Xanax, ale ponieważ musiałam go brać codziennie, zdecydował się zmienić leczenie na Arketis w połączeniu z terapią psychologiczną.
Efekt był niemal natychmiastowy – wreszcie zaczęłam czuć się jak człowiek, jakbym wracała do siebie. Co ciekawe – mimo wcześniejszego długiego stosowania Xanaxu, na Arketisie już go nie potrzebowałam. Brałam Arketis przez około dziesięć miesięcy, z czego po trzech miesiącach byłam już na wysokiej dawce – 75 mg dziennie. Czułam się wtedy stabilnie, bezpiecznie, bez lęku, ale nie obyło się bez skutków ubocznych.
Pierwsze, co zauważyłam, to absolutny brak libido – dosłownie zero. Do tego dochodził taki dziwny, „zombiczny” stan – niby funkcjonowałam, ale jakby poza emocjami, bez większych wzruszeń czy radości. Czasem miałam trudności z koncentracją, chwilowe zamglenie myślenia – to też wpisywało się w ten „zombiczny” klimat. Na zmianę byłam albo kompletnie wyczerpana, albo nie mogłam w ogóle zasnąć. No i jeszcze jedna rzecz – bardzo mnie to wtedy zaniepokoiło – spadek masy ciała. Już wcześniej byłam szczupła (ok. 170 cm i 52 kg), a w pewnym momencie ważyłam zaledwie 48 kg. Po prostu nie czułam głodu, często zapominałam zjeść, a do tego miałam nieregularny tryb życia.
Mimo wszystko – uważam, że korzyści przeważały nad minusami. Nigdy nie wierzyłam, że mogę żyć bez codziennego lęku, a jednak… udało się. Po 10 miesiącach odstawiłam lek z dnia na dzień, co nie jest polecane, ale u mnie przebiegło to zaskakująco spokojnie – choć niecodziennie. Miałam dziwne mrowienia w całym ciele, bardzo realistyczne (ale nie przerażające) sny, nagły wzrost popędu seksualnego i takie osobliwe uczucie… jakbym się unosiła, jakbym rodziła się na nowo.
Po dwóch latach bez leku, niestety – przez codzienny stres i emocjonalne przeciążenie – lęki wróciły. Od miesiąca znów biorę Arketis. I powiem jedno: wiem, że to silny lek, ale szczerze uważam, że uratował mi życie.