Opinie Paroxetine (Paroksetyna)

Jakie są Wasze doświadczenia z lekiem Paroxetine? Czy zauważyliście poprawę w leczeniu depresji, zaburzeń lękowych, zespołu stresu pourazowego, fobii społecznej lub zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych? Czy wystąpiły u Was jakieś skutki uboczne, takie jak nudności, suchość w ustach, senność, bezsenność, zmniejszenie libido czy przyrost masy ciała? Wasze opinie mogą być cennym wsparciem dla innych osób stosujących ten lek – każda historia ma znaczenie!

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Kilka miesięcy temu moje lęki przejęły całkowicie kontrolę nad życiem. To przyszło nagle – ataki paniki, budzenie się z sercem w gardle, brak apetytu, biegunki, bezsenność, nie chciałam nigdzie jeździć, unikałam ludzi, nie mogłam pracować, ciągle płakałam. Dwa razy wylądowałam nawet na SOR-ze, bo myślałam, że coś mi się dzieje z sercem.

Na początku próbowałam brać inny lek (Escitalopram), ale po jednej tabletce miałam straszną reakcję. Lekarz zaproponował wtedy Paroksetynę – zaczęłam od 10 mg, potem stopniowo zwiększałam dawkę: 15, 20, aż do 25 mg. Teraz jestem 10 tygodni na leczeniu i naprawdę widzę dużą poprawę.

Nie mam już ataków paniki, nie budzę się z lękiem, wrócił apetyt, nie płaczę bez przerwy, mogę pracować, ogarniam dom i życie. Czuję, że jestem na dobrej drodze. Chodzę też do terapeuty, a w kryzysie wspierała mnie Hydroksyzyna.

Na początku po Paroksetynie miałam kilka skutków ubocznych: bóle głowy, senność, dziwne sny, ale wszystko to z czasem zniknęło. Nie mogę powiedzieć, że czuję się już zupełnie sobą, ale jestem spokojniejsza, bardziej racjonalna i widzę ogromną różnicę.

Jeśli ktoś dopiero zaczyna – dajcie sobie czas. Naprawdę warto przetrwać ten trudny początek, bo może być tylko lepiej. Trzymajcie się!

Biorę Paroksetynę od 16 lat i przez cały ten czas działała naprawdę dobrze. Ale ostatnio apteka zmieniła mi producenta – zamiast tego, co zawsze, dostałam jakąś wersję od Aurobindo. I powiem Wam, że to był najgorszy miesiąc w moim życiu. Dosłownie – lęki wróciły, głowa zamglona, rozdrażnienie, miałam wrażenie, że wszystko leci na łeb.

Poszłam z powrotem do apteki i poprosiłam, żeby dali mi cokolwiek innego – teraz mam wersję od Nylon (czy tam coś podobnego – trudno zapamiętać te wszystkie nazwy producentów). Biorę ją od tygodnia, ale ciągle czuję się fatalnie. Nie wiem już, czy to przez tę zmianę, czy coś się popsuło w mojej chemii mózgu, ale mam wrażenie, jakbym znowu była na samym początku leczenia.

Czy ktoś z Was miał podobne doświadczenia? Czy zmiana producenta może aż tak mocno rozwalić organizm? Serio, jestem przybita i załamana, nie mam siły do niczego. Będę wdzięczna za jakikolwiek odzew, bo już nie wiem, co robić dalej.

Na początku lekarz przepisał mi Xanax i Paroksetynę razem, żeby jakoś opanować te wszystkie objawy – lęki, nerwy, poczucie przytłoczenia… I powiem Wam, że ulga była praktycznie natychmiastowa.

Z czasem zostałam tylko na samej Paroksetynie i nadal czuję się zdecydowanie lepiej niż przed leczeniem. Jest oczywiście kilka minusów – śpię więcej niż kiedyś, potrafię przespać pół dnia w weekend, a czasem boli mnie też łydka, tak jakby mięśnie były napięte. Zauważyłam też, że mam większy apetyt, ale staram się z tym jakoś radzić – więcej warzyw, mniej podjadania.

Generalnie nie narzekam – moje życie stało się spokojniejsze, bardziej poukładane, i w końcu nie czuję się jak na ciągłej huśtawce emocji. Nawet jak są minusy, to plusy zdecydowanie przeważają.

Na początku Paroksetyna dała mi mocno popalić – przez pierwsze 10 dni miałam sporo skutków ubocznych. Nudności, zawroty głowy, zero apetytu, kosmiczna senność, trochę lęku więcej niż zwykle… Już myślałam, że rzucę to wszystko w cholerę, bo bałam się, że będzie tylko gorzej.

Ale po dwóch tygodniach nastąpił przełom. Dosłownie z dnia na dzień poczułam, że coś się zmienia. Depresja prawie zniknęła, a ataki paniki przestały mnie męczyć. Nagle zaczęłam normalnie spać, jeść, pojawiła się energia, której nie miałam od miesięcy.

Co najważniejsze – odzyskałam poczucie pewności siebie, które gdzieś mi się kompletnie wcześniej zgubiło. Zaczęłam znowu czuć się po prostu… szczęśliwa.

Wiem, że nie każdemu ten lek siada, ale u mnie zadziałał naprawdę dobrze, tylko trzeba było przetrwać ten ciężki początek. Jeśli ktoś właśnie zaczyna i ma wątpliwości – nie panikujcie zbyt szybko. Czasem warto dać mu te dwa tygodnie.

Paroksetyna świetnie działa na moje stany lękowe – dosłownie gasi je jak wodą ogień. Kiedy ją biorę, to czuję ten spokój w głowie, brak napięcia, zero ataków paniki. Ale… zawsze jest to „ale”. Razem z tym spokojem przychodzi też takie stępienie emocji, brak energii, brak tej ostrości umysłu, która jest mi potrzebna w pracy.

Mam wrażenie, że przestaję być sobą – nie w sensie choroby, tylko w sensie ambicji, zaangażowania, pasji. W pracy ciężko się skupić, wszystko robię wolniej, mam trudność z podejmowaniem decyzji. Dlatego co jakiś czas ją odstawiam, bo zaczynam czuć się jak „niekompetentna wersja siebie”. Tylko że wtedy wszystkie burze w głowie wracają – lęk, gonitwa myśli, napięcie… i znowu wracam do leku.

To takie błędne koło. Bardzo bym chciała móc cieszyć się tym spokojem, który daje Paroksetyna, bez tego poczucia, że coś we mnie wygasa. Bez tego wewnętrznego poczucia winy, że niby funkcjonuję, ale już nie „na 100%”.

Brałam Paroksetynę głównie z powodu ataków paniki, chociaż miała mi też pomagać na depresję. I powiem szczerze – na panikę to był strzał w dziesiątkę. Biorę ten lek już około 15 lat i przez cały ten czas nie miałam ani jednego ataku paniki. W tej kwestii działa perfekcyjnie – dosłownie jak blokada, która trzyma mnie w pionie.

Co do depresji – mam wrażenie, że z czasem działanie trochę osłabło. Na początku było super, ale po latach już nie czułam tej samej poprawy nastroju, jak kiedyś. Trochę jakby organizm się przyzwyczaił, a ta część leku odpowiedzialna za „wyciąganie z doła” przestała działać tak, jak wcześniej.

Ale nie ma co ukrywać – z depresją to jest trochę jak z cukrzycą, człowiek się musi nauczyć z tym żyć. Są lepsze dni, są gorsze, czasem jest euforia, a czasem dół totalny. Paroksetyna może nie rozwiązała wszystkiego, ale na ataki paniki była nieoceniona i dzięki niej mogłam w ogóle funkcjonować w pracy, w domu, w życiu.

Jeśli ktoś ma problem właśnie z napadami lęku – z czystym sumieniem mogę ten lek polecić, bo naprawdę zmienia jakość życia.

Mam zdiagnozowane CHAD (chorobę afektywną dwubiegunową), ale w moim przypadku to wygląda tak, że muszę brać Paroksetynę i nie mam klasycznych „cykli” dzięki stabilizatorowi nastroju. Mam też OCD, depresję, ataki paniki, lęk dosłownie przed wszystkim i totalne trudności z koncentracją bez tego leku.

Paroksetyna naprawdę uratowała mi życie nie raz – dla mnie to najlepszy lek na wszystkie te objawy razem. Aktualnie biorę 25 mg w wersji CR (o przedłużonym uwalnianiu) i bardzo polecam właśnie taką formę. Jest łagodniejsza w działaniu, stabilniejsza i u mnie mniej skutków ubocznych.

Rozważam teraz podniesienie dawki, bo mam też PMDD (ciężką postać zespołu napięcia przedmiesiączkowego) i w niektóre dni czuję się jak wrak. Ale i tak – ten lek daje mi normalne życie.

Brałam go już kiedyś, jeszcze jako nastolatka, i wiedziałam, że jeśli wrócą stany lękowe i depresja, to wrócę właśnie do Paroksetyny. Wiem, że każdemu pomaga coś innego, ale z własnego doświadczenia mogę ten lek polecić z czystym sumieniem.