Kilka miesięcy temu moje lęki przejęły całkowicie kontrolę nad życiem. To przyszło nagle – ataki paniki, budzenie się z sercem w gardle, brak apetytu, biegunki, bezsenność, nie chciałam nigdzie jeździć, unikałam ludzi, nie mogłam pracować, ciągle płakałam. Dwa razy wylądowałam nawet na SOR-ze, bo myślałam, że coś mi się dzieje z sercem.
Na początku próbowałam brać inny lek (Escitalopram), ale po jednej tabletce miałam straszną reakcję. Lekarz zaproponował wtedy Paroksetynę – zaczęłam od 10 mg, potem stopniowo zwiększałam dawkę: 15, 20, aż do 25 mg. Teraz jestem 10 tygodni na leczeniu i naprawdę widzę dużą poprawę.
Nie mam już ataków paniki, nie budzę się z lękiem, wrócił apetyt, nie płaczę bez przerwy, mogę pracować, ogarniam dom i życie. Czuję, że jestem na dobrej drodze. Chodzę też do terapeuty, a w kryzysie wspierała mnie Hydroksyzyna.
Na początku po Paroksetynie miałam kilka skutków ubocznych: bóle głowy, senność, dziwne sny, ale wszystko to z czasem zniknęło. Nie mogę powiedzieć, że czuję się już zupełnie sobą, ale jestem spokojniejsza, bardziej racjonalna i widzę ogromną różnicę.
Jeśli ktoś dopiero zaczyna – dajcie sobie czas. Naprawdę warto przetrwać ten trudny początek, bo może być tylko lepiej. Trzymajcie się!