Stosowałem Aldarę przez około 10 tygodni z powodu brodawek odbytu oraz jednej na kroczu. Efekty nie były takie, jakich się spodziewałem – skóra wokół odbytu zrobiła się bardzo czerwona, piekąca i podrażniona, ale same brodawki nie znikały ani nie zmieniały się specjalnie pod względem wyglądu. Byłem wtedy trochę sfrustrowany, bo miałem nadzieję na szybszy efekt.
Ale co ciekawe – po około 3 miesiącach od zakończenia stosowania leku, kiedy nie używałem już niczego (byłem wtedy w podróży i nie miałem dostępu do Aldary), zauważyłem, że wszystkie brodawki zaczęły znikać same. To, co wtedy zrozumiałem – Aldara nie działa jak “spalacz” czy “maść korozyjna”, tylko wspomaga układ odpornościowy, żeby organizm sam poradził sobie z wirusem HPV.
I tutaj ważna rzecz: HPV to nie wyrok na całe życie! W sieci wciąż krąży masa przestarzałych informacji, które tylko straszą. Ale ten wirus nie jest trwały – zdrowy organizm potrafi się go pozbyć. Tak powiedział mi zresztą mój dermatolog – jeśli jesteś zdrowy, prędzej czy później organizm sam oczyści się z wirusa. W moim przypadku wirus inkubował przez około 6 miesięcy, zanim w ogóle pojawiły się objawy.
Jeśli ktoś ma obniżoną odporność, to niestety ten proces może być trudniejszy i dłuższy. Warto też wiedzieć, że krioterapia usuwa tylko widoczne brodawki, natomiast Aldara działa głębiej – mobilizuje układ odpornościowy do walki z zakażeniem u podstaw.
Wiem, że początki są trudne, pojawia się wstyd, złość, załamanie. Ale to minie – naprawdę. Jeśli to czytasz i właśnie zaczynasz swoją walkę z HPV – trzymaj się, dasz radę.