Opinie Andepin

Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem leku Andepin w leczeniu depresji, nerwicy natręctw lub bulimii? Czy zauważyliście poprawę nastroju, zmniejszenie lęku lub ustąpienie natrętnych myśli? Jakie działania niepożądane pojawiły się u Was podczas terapii – np. bezsenność, spadek libido, bóle głowy czy inne? Wasze opinie mogą być bardzo pomocne dla osób, które dopiero rozważają rozpoczęcie leczenia Andepinem lub zmagają się z podobnymi trudnościami.

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Muszę się tym podzielić, bo może komuś pomoże.

Nie chciałam, żeby moja córka brała leki, ale co roku zimą mówiła o tym, że nie radzi sobie z ciemnością, że dopadają ją lęki i uczucie przytłoczenia. Świetna uczennica, ambitna, piękna dziewczyna, z zewnątrz wyglądało, jakby miała wszystko pod kontrolą. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że cierpiała w środku od lat.

Już drugiego dnia po rozpoczęciu leczenia lekiem Andepin, zerwała z chłopakiem, o którym próbowałam jej mówić od miesięcy, że źle na nią wpływa. W końcu to usłyszała. Powiedziała mi, że „jej umysł wreszcie się rozjaśnił” i że dopiero teraz widzi to wszystko wyraźnie.

Oto kilka wiadomości, które mi dziś napisała. Płakałam, kiedy je czytałam, i mam wielką nadzieję, że Andepin nadal będzie tak dobrze działał.

„Czuję się jak ta sama osoba, tylko z nowym życiem.”
„Przez ostatnie tygodnie myślałam, że wyrzucasz pieniądze, wysyłając mnie na tę świetną uczelnię, bo czułam, że nie nadaję się do żadnych planów na przyszłość. A dziś… czuję, że moje cele są znowu realne i że dam sobie radę.”
„Jestem silna – wcześniej musiałam się do tej siły zmuszać. Potrzebowałam, żeby inni mówili mi, że jestem coś warta. A teraz? Ja po prostu to wiem. Już nie muszę się przekonywać – czuję to w środku. Jestem sobą – taką, jaką zawsze chciałam być.”

Nie miała żadnych skutków ubocznych. Ten lek odmienił życie mojej córki i jestem za to niesamowicie wdzięczna. Ma dopiero 18 lat.

Jeśli ktoś się waha – rozumiem to całkowicie. Ale ja dziś wiem, że czasem ten jeden krok może zmienić wszystko.

Andepin działa na mnie naprawdę dobrze – biorę go nieprzerwanie od 2020 roku, kiedy zdiagnozowano u mnie depresję kliniczną. Nigdy nie byłam zwolenniczką leków na receptę i przez te wszystkie lata trzykrotnie próbowałam – zawsze w porozumieniu z lekarzem – odstawić lek.

Za każdym razem, po kilku miesiącach od odstawienia, depresja wracała z ogromną siłą, tak jakby czekała tylko, aż osłabnę. Dlatego po trzeciej próbie zrozumiałam, że to nie jest coś, co można „pokonać siłą woli” i że dla mojego zdrowia psychicznego lepiej jest pozostać na Andepinie.

W pierwszym roku leczenia wspólnie z lekarzem dopasowywaliśmy dawkę – potrzebowałam kilku miesięcy, by znaleźć tę właściwą. Raz udało mi się ją zmniejszyć, ale objawy wróciły. Innym razem spróbowałam ją zwiększyć, ale pojawiły się dziwne skutki uboczne, więc wróciliśmy do dawki pośredniej.

Od wielu lat jestem na 40 mg dziennie i to właśnie na tej dawce czuję się najbardziej stabilnie. Andepin pozwala mi żyć normalnie – pracować, cieszyć się życiem, funkcjonować bez tego przytłaczającego smutku i ciemności. Gdybym mogła coś powiedzieć sobie z przeszłości, powiedziałabym: „Nie wstydź się leku, który ratuje ci życie”.

Zaledwie tydzień temu moje życie było przesiąknięte smutkiem i przytłoczeniem. Taki stan towarzyszył mi odkąd miałem 8 lat. Od dziecka czułem się jakby świat był za mgłą – bez sensu, bez światła, bez oddechu.

W zeszłym tygodniu rozmawiałem z moją dziewczyną o tym, jak źle się czuję. Znikało mi libido, nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy, bo w środku byłem pusty i bez pewności siebie. Czułem się jak chodząca bomba – napakowana gniewem, gotowa wybuchnąć w każdej chwili. Rano budziłem się i nie miałem siły nawet na prysznic, nie mówiąc o jakimkolwiek normalnym funkcjonowaniu.

Moja dziewczyna bierze Andepin i wtedy, siedząc razem w samochodzie, rzuciła półżartem: „Weź jedną tabletkę, może pomoże”. I pomyślałem – czemu nie? Gorzej i tak nie będzie. Wziąłem. I… jeszcze tego samego dnia coś się zmieniło.

Pierwsze, co zauważyłem, to że gniew zniknął jak ręką odjął. Później zorientowałem się, że przestałem się tak potwornie zamartwiać. Nie kręciłem już w głowie czarnych scenariuszy, które wcześniej paraliżowały mnie każdego dnia.

Dziś mija tydzień i mogę uczciwie powiedzieć, że czuję się o wiele lepiej. Widzę światełko w tunelu. Co więcej – zaczynam znowu czuć emocje. Nie tylko złość. Nie jestem w euforii, nie czuję się jakby ktoś mnie „nakręcił”. Czuję się po prostu normalnie. I za to dziękuję Bogu.

Wiem, że to dopiero początek. 24 lata smutku nie znikną w tydzień, ale po raz pierwszy mam nadzieję, że można to wszystko posprzątać. I że nie jestem w tym sam.

Po utracie pracy – co samo w sobie było dla mnie ogromnym ciosem – trzy dni później moja żona oznajmiła, że odchodzi do innego faceta, z którym mnie zdradzała. To był moment, w którym dotknąłem dna. Wiedziałem jednak, czym jest depresja, znałem objawy – i zdecydowałem się działać. Poszedłem do lekarza.

Lekarz przepisał mi Andepin i muszę przyznać – to była jedna z najlepszych decyzji, jakie mogłem podjąć. Tak, przez pierwsze tygodnie żołądek reagował różnie – było trochę mdłości i dyskomfortu. Tak, wyglądałem jak wrak – jakbym nie spał miesiąc. Ale to działało. I to nie była żadna cudowna tabletka – to nie działa po pierwszym dniu, nie działa nawet po pierwszym tygodniu. Ten lek musi się w organizmie „zbudować”, żeby zacząć przynosić prawdziwe efekty.

Brałem Andepin przez 6 miesięcy, aż odzyskałem stabilność i nową pracę. Wtedy lekarz pomógł mi go powoli odstawić. Nastrój był nadal w porządku, czułem się psychicznie dobrze, ale zauważyłem coś innego – miałem ogromne problemy z koncentracją. W pracy nie potrafiłem się skupić, mózg się rozjeżdżał, myśli uciekały.

Zacząłem czytać i dowiedziałem się, że fluoksetyna bywa czasem przepisywana osobom z łagodnymi objawami ADD lub ADHD, właśnie ze względu na poprawę koncentracji. Wróciłem do lekarza i opowiedziałem o swoich obserwacjach. Zdecydował, żeby spróbować jeszcze raz – tym razem w mniejszej dawce.

I efekt był natychmiastowy. Zdolność skupienia wróciła, praca zaczęła mi znowu iść pełną parą. Czuję się spokojny, stabilny, skupiony – nie roztrzęsiony, nie sztucznie nakręcony. Po prostu funkcjonuję. I jestem wdzięczny, że wtedy, na samym dnie, dałem sobie szansę.

Przez długi czas byłem na naprawdę wysokich dawkach Zoloftu na depresję, do tego Lamitrin na wahania nastroju i stabilizację emocji oraz Trazodon na bezsenność. Wszystkie te leki miały mi pomóc uporać się z następstwami urazu mózgu po wypadku samochodowym. Każdy z nich niby był potrzebny, a jednak z czasem czułem się coraz bardziej odcięty od siebie, jakby przytłoczony chemią.

W końcu trafiłem na psychiatrę, który powiedział coś, czego się nie spodziewałem: „A może spróbujemy odstawić to wszystko i zostawimy tylko 20 mg Andepinu dziennie?”. Na początku powiedziałem wprost: „Nie ma mowy”. Jak miałbym zrezygnować z całego „zestawu ratunkowego”, na którym opierało się moje funkcjonowanie?

Ale dałem się przekonać. I dziś mogę powiedzieć jedno: ten lek dał mi życie z powrotem. Dopiero wtedy zrozumiałem, że byłem po prostu przemedykowany. Zamiast pomocy – czułem się otumaniony i wyprany z emocji. A teraz? Andepin to jedyny lek psychiatryczny, który biorę, i czuję się jak człowiek. Jasny umysł, stabilność, brak tego ciągłego uczucia ciężaru w głowie.

Nie wierzyłem w to rozwiązanie, naprawdę. Ale ten lek sprawił, że zmieniłem zdanie. Stałem się jego żywym dowodem na to, że czasem mniej znaczy więcej – jeśli jest dobrze dobrane.

Andepin okazał się strzałem w dziesiątkę. Od kiedy go biorę, po prostu nie potrafię się już załamać – nawet gdy dzieje się coś trudnego, nie wpadam w tę czarną spiralę, która kiedyś mnie przygniatała. Brak skutków ubocznych, zero zamulenia, żadnych koszmarów, żadnego porannego otępienia. Dla mnie to ogromna różnica, bo wcześniej próbowałem np. mirtazapiny i tam było ciężko – sny jak z horroru, poranki jakby po całonocnym maratonie w oparach mgły.

Z Andepinem jest inaczej. Nie czuję się już przytłoczony, a wszystko to, co kiedyś miało siłę mnie zmiażdżyć – jakby się ode mnie odbijało. Smutek, lęk, stres – to wszystko przestaje się mnie trzymać. Zamiast tego po prostu idę do przodu.

Może nawet działa aż za dobrze – nie potrafię się już zdenerwować, a nawet jeśli coś mnie kiedyś wkurzało, to dziś… nie robi na mnie wrażenia. I szczerze? Wcale mi tego nie brakuje.

Wcześniej byłem wrakiem człowieka – po walce z rakiem (IV stadium), z potężnym bagażem lęku, niepokoju i nocy bez snu. Andepin naprawdę mi pomógł. Nie uzdrowił świata, ale pomógł mi przestać czuć, że ten świat mnie miażdży. Dla mnie – to ogromna ulga.

Wow… po prostu wow :disappointed_face: Jedna dawka i zamieniłam się w potwora. Naprawdę. Czułam się całkowicie psychotyczna. Ogromny lęk, napady płaczu bez przerwy, paranoja, uczucie przerażenia do szpiku kości. Minęły już trzy dni od tamtego wieczoru, a ja wciąż nie czuję się sobą.

Zdecydowałam się na zmianę leku, bo przez lata byłam na Dulseviai miałam wrażenie, że przestała działać, mimo że kiedyś naprawdę mi pomagała. Chciałam spróbować czegoś nowego, padło na fluoksetynę .

Ale to była katastrofa. Naprawdę nie sądziłam, że jeden lek może tak bardzo rozregulować moją psychikę. I wiem, że dla niektórych Andepin działa świetnie, widziałam tysiące pozytywnych opinii, ale dla mnie to było jedno z najgorszych doświadczeń w życiu. Dostałam dokładnie odwrotny efekt – zamiast ulgi, poczucie, że wariuję.

Teraz postanowiłam skupić się na czymś innym – ćwiczenia, psychoterapia (CBT), praca z ciałem, oddech. To był dla mnie znak, że leki to nie wszystko i że nie wszystko działa na każdego tak samo. Cieszę się, że niektórzy czują poprawę dzięki Andepinowi – ale ta historia to dowód, że każdy z nas reaguje inaczej i trzeba naprawdę dobrze słuchać swojego organizmu.