Andepin działa na mnie naprawdę dobrze – biorę go nieprzerwanie od 2020 roku, kiedy zdiagnozowano u mnie depresję kliniczną. Nigdy nie byłam zwolenniczką leków na receptę i przez te wszystkie lata trzykrotnie próbowałam – zawsze w porozumieniu z lekarzem – odstawić lek.
Za każdym razem, po kilku miesiącach od odstawienia, depresja wracała z ogromną siłą, tak jakby czekała tylko, aż osłabnę. Dlatego po trzeciej próbie zrozumiałam, że to nie jest coś, co można „pokonać siłą woli” i że dla mojego zdrowia psychicznego lepiej jest pozostać na Andepinie.
W pierwszym roku leczenia wspólnie z lekarzem dopasowywaliśmy dawkę – potrzebowałam kilku miesięcy, by znaleźć tę właściwą. Raz udało mi się ją zmniejszyć, ale objawy wróciły. Innym razem spróbowałam ją zwiększyć, ale pojawiły się dziwne skutki uboczne, więc wróciliśmy do dawki pośredniej.
Od wielu lat jestem na 40 mg dziennie i to właśnie na tej dawce czuję się najbardziej stabilnie. Andepin pozwala mi żyć normalnie – pracować, cieszyć się życiem, funkcjonować bez tego przytłaczającego smutku i ciemności. Gdybym mogła coś powiedzieć sobie z przeszłości, powiedziałabym: „Nie wstydź się leku, który ratuje ci życie”.