Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem Clindavag w leczeniu bakteryjnej waginozy? Czy globulki rzeczywiście przyniosły szybką ulgę w objawach, takich jak nieprzyjemny zapach, upławy czy uczucie dyskomfortu? Po ilu dniach zauważyłyście poprawę? Czy pojawiły się jakieś skutki uboczne, np. pieczenie, swędzenie, pogorszenie grzybiczne albo dolegliwości ze strony układu pokarmowego? A może miałyście problem z nawrotem infekcji po zakończeniu kuracji? Będę wdzięczna za każdą opinię – szczególnie interesuje mnie, jak Clindavag wypada w porównaniu z innymi lekami dopochwowymi i czy warto rozważyć dodatkowe leczenie osłonowe lub przeciwgrzybicze. Wasze doświadczenia mogą naprawdę pomóc kobietom, które właśnie mierzą się z tą samą dolegliwością.
Postanowiłam się podzielić swoją historią, bo wiem, jak bardzo potrafią pomóc opinie innych kobiet, które naprawdę przez coś przeszły. Sama często przekopuję fora w poszukiwaniu czegoś więcej niż tylko tekst z ulotki. Może komuś przyda się moje doświadczenie z Clindavag – u mnie zadziałał naprawdę dobrze, chociaż nie obyło się bez małych komplikacji.
Przez pół roku zmagałam się z bakteryjnym zapaleniem pochwy. To było strasznie frustrujące – nieprzyjemny, rybi zapach, wodniste, szarobiałe upławy, uczucie pieczenia, swędzenia, ogólny dyskomfort… Człowiek czuje się wtedy nieświeżo, nawet zaraz po prysznicu. Przy pierwszej wizycie lekarka powiedziała, że „to jeszcze nie wygląda poważnie” i zaleciła tylko probiotyki. Oczywiście nic się nie poprawiło – było tylko gorzej.
Po kilku tygodniach, kiedy infekcja wróciła znowu, wróciłam do lekarki i już bez owijania w bawełnę powiedziałam, że mam tego dość. Wtedy dostałam receptę na Clindavag. Kuracja trwała tylko trzy dni – jedna globulka na noc, i już po pierwszej dawce czułam ogromną różnicę. Z każdym kolejnym dniem było tylko lepiej – zapach zniknął, upławy ustąpiły, a ja znowu czułam się sobą. Od zakończenia leczenia minęły dwa miesiące i infekcja nie wróciła.
Ale… muszę uczciwie dodać, że po leczeniu pojawiła się grzybica pochwy. Najpierw lekka, ale potem zaczęła wracać. Próbowałam różnych globulek i maści z apteki, potem dostałam Fluconazol i dopochwowe globulki od ginekologa. Obecnie stosuję czopki z kwasem borowym i probiotyki, żeby przywrócić równowagę. Nie jest to tragedia, ale trochę się z tym męczę.
Z bakteryjnym zapaleniem pochwy męczyłam się prawie cztery lata. Serio – cztery długie lata walki, wizyt u ginekologów, recept, globulek, probiotyków, zmieniania diety, płukanek i wszystkiego, co tylko możliwe. Ciągle coś wracało, czasem było lepiej, ale nigdy na długo. I tak w kółko…
Dopiero miesiąc temu trafiłam na ginekolożkę, która dała mi do wypróbowania Clindavag. I powiem Wam jedno: od tamtej pory żadnych objawów. Żadnego zapachu, żadnych upławów, żadnego dyskomfortu. Po tylu latach czuję się jak nowa – pierwszy raz od niepamiętnych czasów mogę powiedzieć, że jestem wolna.
Dla mnie to było jak cud i naprawdę mam nadzieję, że to się utrzyma. Jeśli ktoś się męczy z nawrotami – warto zapytać lekarza właśnie o Clindavag. U mnie zadziałał, gdzie wszystko inne zawiodło.
U mnie nie było klasycznych objawów – zero swędzenia, zero pieczenia, nic z tych rzeczy. Infekcję wykryto dopiero po pobraniu wymazu u ginekologa, więc trochę z zaskoczenia. Dostałam receptę na Clindavag i powiem szczerze – stosowanie było bardzo wygodne, globulki łatwo się aplikuje, wszystko bezproblemowe, chociaż rzeczywiście trochę się kleją i brudzą bieliznę.
Niestety, trzeciego dnia kuracji zaczęły się u mnie ostre skutki uboczne – bardzo silna biegunka, skurcze jelit i bóle brzucha, do tego uderzenia gorąca i poty. Objawy trochę się uspokoiły pod koniec kuracji, ale utrzymywały się aż do jej zakończenia.
Nie robiłam jeszcze ponownego wymazu, więc nie mam 100% pewności, czy infekcja minęła, ale wydzielina z pochwy zmieniła kolor i konsystencję, więc coś się na pewno ruszyło. Trudno jednak jednoznacznie ocenić, bo ten krem czy globulka trochę „maskuje” ilość i wygląd wydzieliny.
Mimo tych rewelacji ze strony żołądka i tak bym wzięła Clindavag jeszcze raz, bo wolę biegunkę niż infekcję bakteryjną, która naprawdę potrafi uprzykrzyć życie. Tylko trzeba to sobie zaplanować – mieć luźniejszy dzień i łazienkę w zasięgu 10 sekund .
Dostałam Clindavag kilka dni po porodzie mojego pierwszego dziecka – lekarz przepisał go profilaktycznie, bo wyniki posiewu wskazywały na delikatne zaburzenia flory. Nie miałam typowych objawów, żadnego swędzenia, pieczenia, zapachu – ale ginekolożka uznała, że lepiej zareagować wcześniej, zanim coś się rozwinie. Zastosowałam globulkę wieczorem, a już po pierwszym użyciu wszystko się unormowało – dlatego nie kontynuowałam kuracji do końca, bo zwyczajnie nie było potrzeby. Objawy, które były na granicy BV, po prostu zniknęły. Kilka dni później niestety pojawiła się u mnie grzybica pochwy – nie dramatyczna, ale zauważalna. Co ciekawe, przez te dwa wieczory z Clindavagiem infekcja się jakoś nie pogarszała – wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że nawet trochę się uspokoiła.
Mimo to postanowiłam nie ryzykować i zrobiłam domową, 3-dniową kurację przeciwgrzybiczą – i teraz wszystko się ładnie wycisza.
To dopiero pierwszy dzień stosowania Clindavag, a ja już mam ochotę krzyczeć: NIE MA ZAPACHU! WHOOHOO! Serio, jestem w szoku. Przez długi czas myślałam, że te dziwne upławy i lekko nieświeży zapach to po prostu „moja uroda”, bo byłam u tylu ginekologów i każdy mówił, że „wszystko w normie”.
Aż w końcu – po którejś z kolei wizycie – ktoś wreszcie zauważył, że to może być bakteryjna waginoza. Dostałam Clindavag i już po jednej aplikacji czuję ulgę, jakiej nie czułam od miesięcy.
Słyszałam wcześniej, że ten lek może powodować pieczenie albo swędzenie, ale – no umówmy się – każdy lek ma jakieś skutki uboczne, nie ma cudów. U mnie jak na razie zero nieprzyjemnych doznań, tylko czysty komfort i spokój psychiczny.
Jestem mega szczęśliwa, że w końcu trafiłam na coś, co naprawdę działa. Mam nadzieję, że tak zostanie!