Opinie Dermitopic

Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem maści Dermitopic w leczeniu atopowego zapalenia skóry? Czy zauważyliście poprawę w postaci zmniejszenia stanu zapalnego, ustąpienia świądu czy poprawy ogólnego komfortu skóry? Jak szybko zauważyliście efekty i czy lek okazał się skuteczny tam, gdzie inne terapie – np. sterydy miejscowe – zawiodły? Jakie działania niepożądane wystąpiły u Was podczas terapii? Czy pojawiło się pieczenie, zaczerwienienie, mrowienie, uczucie gorąca albo nasilenie opryszczki? A może lek był dobrze tolerowany i przyniósł oczekiwaną ulgę? Wasze opinie mogą okazać się bardzo cenne dla innych osób zmagających się z AZS, które dopiero rozważają rozpoczęcie leczenia Dermitopicem lub szukają alternatywy dla kortykosteroidów.

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Ja osobiście uwielbiam Dermitopic! To dla mnie prawdziwy ratunek, zwłaszcza na twarz. Na resztę ciała działa słabiej, ale twarz to mój największy problem i tu naprawdę się sprawdza.

Stosuję go tylko przez kilka dni z rzędu, a potem robię przerwę. Zwykle taki cykl wystarcza, żeby wszystko się uspokoiło – czasem na kilka dni, czasem na kilka tygodni, zanim znowu pojawi się rzut choroby.

Używam go z przerwami od co najmniej 15 lat i nigdy nie przytrafiło mi się nic niepokojącego. Mam jeszcze w domu maści sterydowe, ale nie sięgałam po nie od ponad roku – po prostu nie są mi już potrzebne.

Trzeba tylko pamiętać, że na początku potrafi niesamowicie piec. U mnie to pieczenie trwa około 10 minut, ale potem przecieram to miejsce wazelinką i wszystko się uspokaja. I tak wolę to chwilowe pieczenie po Dermitopicu niż ból i swędzenie od AZS – bez porównania.

Mała uwaga na koniec: używam naprawdę minimalnej ilości i rozsmarowuję najcieńszą możliwą warstwę. To nie jest krem nawilżający, żeby go nakładać garściami – dosłownie odrobinka starcza na dużą powierzchnię.

Szczerze? Dermitopic to była dla mnie życiowa zmiana. Naprawdę poprawił jakość mojego życia, i to bardzo konkretnie. Moje AZS wreszcie stało się do opanowania – jak przychodzi rzut, to znika w ciągu kilku godzin, góra doby. Stosuję go dopiero od około 5 miesięcy, ale nie miałam żadnych skutków ubocznych, które by mnie zniechęciły.

Dla jasności – na zmiany na ciele działa raczej średnio, zwłaszcza na grubszej skórze. Natomiast jeśli chodzi o twarz, szyję albo zgięcia łokci, gdzie skóra jest cienka – to efekt jest naprawdę niesamowity. Tutaj Dermitopic robi całą robotę.

Stosuję Dermitopic na twarz od może 15 lat i nigdy nie miałam z nim żadnych problemów. Staram się go nie używać na co dzień, tylko wtedy, gdy widzę, że pojawia się stan zapalny – wtedy działa najlepiej.

Zauważyłam tylko jedną rzecz – starsze tubki jakby trochę tracą moc. Jak leżą za długo, to maść wydaje się mniej skuteczna. Poza tym – zero zastrzeżeń.

Cześć! Dermitopic został mi przepisany w zeszłym roku, razem z dwoma maściami sterydowymi – clobetazolem (na ciało) i desonidem (na twarz). Miałam wtedy dramatyczny rzut atopowego zapalenia skóry, zmiany były dosłownie wszędzie – na całym ciele i twarzy.

Mam bliską koleżankę, która przeszła przez tzw. zespół odstawienia sterydów miejscowych – czyli bardzo trudny okres po zaprzestaniu długotrwałego używania sterydów, kiedy skóra nagle staje się nadwrażliwa, pogarsza się jej stan, pojawia się pieczenie, zaczerwienienie, suchość i często ogromny świąd. Uprzedzała mnie, żebym nie szła tą drogą, bo – jak twierdziła – moje objawy wyglądają dokładnie tak, jak jej skóra przed tym zespołem odstawienia. Przyznam, że się przestraszyłam. Ale jednocześnie nie miałam już siły – czułam się zdesperowana, ciągłe swędzenie, ból, rozdrażnienie – nie dało się normalnie funkcjonować.

W końcu zdecydowałam się na zastosowanie tych sterydów razem z Dermitopicem, zgodnie z zaleceniem dermatologa. Pomyślałam: jeśli i tak mnie czeka załamanie skóry po odstawieniu, to trudno, będę się tym martwić później – teraz muszę sobie ulżyć.

Stosowałam sterydy przez dwa tygodnie, zgodnie z instrukcją. I wiecie co? Cała skóra się oczyściła w mniej niż tydzień po odstawieniu leków. Uczucie ulgi było niesamowite. Oczywiście w głowie miałam myśli, że wszystko zaraz wróci, że może to tylko chwilowe, ale…

To było we wrześniu 2024 roku, i od tego czasu – serio – tylko raz sięgnęłam po steryd na ciało, a Dermitopic na twarz stosuję naprawdę rzadko – może raz na miesiąc, jeśli w ogóle. Od tamtej pory nie miałam żadnego gwałtownego pogorszenia, żadnej „katastrofy”. Oczywiście AZS dalej się odzywa, głównie na rękach, nadgarstkach, czasem dłoniach, ale to nic w porównaniu z tym, co było.

Rozumiem strach przed sterydami – nadużycie rzeczywiście może skończyć się źle, a ten zespół odstawienia po długim stosowaniu to prawdziwe piekło. Ale krótkotrwałe i rozsądne użycie, pod kontrolą lekarza, razem z delikatniejszym lekiem jak Dermitopic, naprawdę może pomóc. Ja też kiedyś stosowałam sterydy na oślep – bez kontroli, zbyt często – i wtedy było gorzej. Ale teraz, gdy wszystko było przemyślane i dawkowane z głową, uratowało mnie to w momencie, gdy już nie wiedziałam co robić.

I mówię to, żeby pokazać, że nie zawsze trzeba się bać leków – trzeba je po prostu dobrze zrozumieć i stosować odpowiedzialnie.

Przestańcie słuchać tej całej paniki wokół rzekomego “zespołu odstawienia sterydów” (czyli pogorszenia stanu skóry po zakończeniu leczenia sterydami). To, co niektórzy robią w internecie, to prawie że krzywdzenie innych ludzi. Mam wrażenie, że większość osób, które tak głośno straszą tym tematem (choć nie wszystkie – bo zespół odstawienia może się zdarzyć przy naprawdę długim, intensywnym nadużywaniu), w rzeczywistości po prostu ma kolejny rzut AZS, którego nie chcą leczyć, bo przeczytały w internecie, że sterydy to zło. I zamiast sobie pomóc, cierpią jeszcze bardziej i zniechęcają innych.

Widziałam wypowiedzi w tych „grupach odstawieniowych”, gdzie ludzie wręcz życzyli innym, żeby dostali ten zespół, żeby „zrozumieli”. Serio? To są osoby, od których mam czerpać wiedzę i rady zdrowotne? Dla mnie to jest po prostu toksyczne.

Ja stosowałam sterydy przez lata – i nie miałam żadnych poważnych skutków ubocznych. Potem przeszłam na nowoczesne leczenie biologiczne, czyli lek Dupixent, który zmienił moje życie. Ale nawet przy nim czasem pojawiają się rzuty na twarzy, bo AZS to niestety przewlekła choroba.

I właśnie wtedy sięgam po Dermitopic, bo działa błyskawicznie, szybko łagodzi zmiany, koi skórę i trzyma objawy w ryzach przez naprawdę długi czas. Dla mnie to jeden z najbardziej skutecznych i bezpiecznych sposobów na twarz – lepszy niż kolejne dawki sterydów, ale też bez przesadnej histerii jaką słyszymy w sieci.

Trzeba odróżnić świadome, krótkoterminowe leczenie od wielomiesięcznego nadużywania leków – to zupełnie inna sprawa. I nie każdy rzut to „odstawienie”. Czasem to po prostu AZS, które z natury lubi wracać.

U mnie również Dermitopic przyniósł ogromną poprawę, zwłaszcza jeśli chodzi o twarz i szyję. To był naprawdę przełom, ale nauczyłam się, że nie warto go stosować w trakcie ostrego rzutu albo tuż przed snem – to pieczenie jest wtedy tak silne, że trudno zasnąć i w ogóle się wyciszyć.
Mam swój sprawdzony sposób – najpierw sięgam po delikatny steryd (u mnie hydrokortyzon), żeby trochę „przygasić” rzut i uspokoić skórę. Zwykle po jednym–dwóch dniach, jak sytuacja się uspokoi, przechodzę na Dermitopic, który doprowadza wszystko do końca i zamyka temat. A potem – jeśli pamiętam, żeby go użyć profilaktycznie raz na jakiś czas, naprawdę mam dużo mniej nawrotów. Pomógł mi szczególnie na powiekach i brodzie – czyli tam, gdzie skóra jest bardzo cienka i inne leki często podrażniają. Zgadzam się też z innymi, którzy piszą, że nie należy nakładać go jak kremu do twarzy – naprawdę wystarczy najcieńsza warstwa tylko na zmienione miejsca. Ja używam go już od trzech lat i nie zauważyłam żadnych skutków ubocznych – poza tym, że mam czystszą skórę i dużo mniej rzutów. I jeszcze jedna rzecz, która u mnie robi różnicę: moje AZS często pogarsza się przez bakterie, pot, kontakt z zanieczyszczoną skórą. Dlatego zaczęłam używać delikatnych, przeciwbakteryjnych sprayów bez sterydów – np. z kwasem podchlorawym (takich jak SkinSmart czy Sterilid) i jednorazowych gąbeczek do mycia twarzy. To małe zmiany, ale naprawdę zrobiły różnicę.