Opinie Axotret

Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem leku Axotret? Czy zauważyliście poprawę w leczeniu ciężkich postaci trądziku? Czy wystąpiły u Was skutki uboczne, takie jak suchość skóry, warg, oczu, bóle głowy, mięśni czy stawów? Wasze opinie mogą być cennym wsparciem dla osób rozważających terapię tym lekiem – każda historia ma znaczenie!

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Biorę Axotret od około 6 tygodni. Nadal jestem na tym etapie, gdzie wszystko wygląda gorzej, zanim zacznie się poprawiać, ale… wow, moje przebarwienia powoli zaczynają blednąć i aż trudno mi w to uwierzyć. Z trądzikiem walczę od 6 lat, SZEŚCIU! Więc możesz sobie tylko wyobrazić, jak bardzo miałam zmasakrowaną cerę i jak wiele ciemnych plam zostało po stanach zapalnych.

Najtrudniejsze w tym wszystkim to po prostu zaufać procesowi. Wiem, że może być ciężko – sucha skóra, wypryski, które wyglądają jeszcze gorzej niż przed leczeniem… ale serio, nie poddawaj się. Jeśli też jesteś teraz na tym etapie i masz ochotę rzucić to wszystko w cholerę – NIE RÓB TEGO.

Przez długi czas miałam depresję przez trądzik, ale bałam się sięgnąć po Axotret, bo naczytałam się o skutkach ubocznych i szczerze – byłam przerażona. Mimo to przez kilka miesięcy czytałam opinie, śledziłam relacje innych osób, oglądałam zdjęcia „przed i po” i w końcu zdecydowałam się spróbować.

Nigdy nie piszę recenzji ani opinii, ale tym razem naprawdę chcę się podzielić moją historią, bo Axotret mi pomógł. I to jak! Zmienił moje życie. Zmienił to, jak patrzę na siebie. Zmienił moje poczucie własnej wartości.

Skutki uboczne były minimalne – wiadomo, sucha skóra, czasem pękające usta, ale nic, z czym nie dało się żyć. Tak, trądzik na początku się pogorszył, to prawda. Były momenty zwątpienia, ale wytrwałam.

Od prawie dwóch lat nie biorę już Axotretu i moja skóra nadal jest czysta. Ani jednego większego nawrotu. Mam nadzieję, że ktoś, kto teraz siedzi tak jak ja wtedy – przestraszony, niepewny, pogubiony – trafi na tę opinię i poczuje się spokojniej.

Z trądzikiem męczyłam się od nastoletnich lat. Teraz mam 37 lat. Przez ten czas wypróbowałam chyba wszystko – minocyklinę, drogie kosmetyki z aptek i Sephory, kuracje za setki złotych. NIC. Nigdy nic nie działało na dłużej.

Powiem szczerze – mieć trądzik po trzydziestce to naprawdę wstyd i koszmar. Maskowałam to makijażem, korektorami, podkładami kryjącymi, ale… efekt był jeszcze gorszy. Skóra wyglądała ciężko, nierówno, a po kilku godzinach wszystko i tak się „rozpływało” na tych wypryskach.

W końcu poszłam do dermatolożki, i ona od razu powiedziała: Axotret. Trochę się bałam, ale zaufałam. I Boże, jak się cieszę, że to zrobiłam! Moja skóra nigdy w życiu nie była tak czysta! Dostaję komplementy non stop – od ludzi, którzy znają mnie od lat i pamiętają, jak bardzo się z tym męczyłam.

A co do skutków ubocznych? U mnie praktycznie ich nie było. Trochę suchości, ale nic wielkiego. Żadnych depresji, żadnych dramatów, o których się tyle mówi w internecie. Dla mnie to był przełom.

Jeśli się wahasz – rozumiem Cię. Ale dla mnie to była najlepsza decyzja od lat. I żałuję tylko jednego: że nie zdecydowałam się wcześniej.

Jeśli właśnie googlujesz Axotret i czytasz tę opinię, to błagam Cię – podejdź do tego leku z otwartą głową. Ja przed rozpoczęciem kuracji przeczytałam absolutnie wszystko, co tylko się dało, i miałam już prawie zaplanowany własny pogrzeb. Serio, byłam przekonana, że wpadnę w depresję, że wypadną mi włosy, rozpadną się kości i że skończę jako pustelnik w ciemnym pokoju.

A tymczasem… Axotret był dla mnie przełomem. Totalnie odmienił moje życie. ŻADEN z tych strasznych skutków ubocznych, o których się naczytałam, się u mnie nie pojawił. Nie miałam żadnych wysypów na początku, nie popadłam w depresję, nic mnie nie bolało. Jedyne co – trochę suche usta i czasem skóra na twarzy, ale to da się ogarnąć balsamem i kremem.

Brałam 60 mg dziennie przez 4 miesiące. Mam 152 cm wzrostu i ważę jakieś 48 kg, więc dawka była obliczana na podstawie masy ciała. Moja dermatolożka przetestowała na mnie już wszystko, co się dało – maści, antybiotyki, zabiegi – NIC nie działało. A przy Axotrecie powiedziała wprost: „Ja przysięgam na ten lek. Może 1% ludzi ma te wszystkie straszne skutki uboczne, które straszą w necie. Spróbuj, a w najgorszym wypadku przerwiesz kurację i poszukamy innego rozwiązania.”

I wiecie co? Miała rację. Skóra czysta jak nigdy. Zero trądziku. ZERO.

Jeśli jesteś tłustolcem z pryszczami (tak, jak ja kiedyś), to uwierz – są dla nas opcje. Spróbuj. Nie bój się. Bądź wdzięczna, że w ogóle istnieje taki lek. :heart:

Zaczęło się, gdy miałam 17 lat. Nagle moja twarz – zwłaszcza okolice ust i brody – zaczęła się pokrywać bolesnymi, podskórnymi gulami. Trądzik torbielowaty, jak później usłyszałam. To był dla mnie koszmar psychiczny. Moja samoocena kompletnie się posypała. Z osoby towarzyskiej stałam się zamknięta, smutna, wycofana. Nie chciałam wychodzić z domu, unikałam ludzi, nie umiałam spojrzeć nikomu w oczy bez poczucia wstydu. Próbowałam wszystkiego – kremy, żele, antybiotyki, spironolakton… raz działało, raz nie, ale nic nie dawało trwałych efektów. W końcu, po długim czasie wahania, zdecydowałam się na Axotret. I powiem to z całym przekonaniem: DZIĘKI BOGU, ŻE TO ZROBIŁAM.

Nie miałam żadnych skutków ubocznych, zero depresji, zero pogorszenia. Po dwóch miesiącach moja skóra była już prawie idealna, z każdym kolejnym miesiącem było tylko lepiej. Brałam Axotret przez 6 miesięcy i teraz – półtora roku po zakończeniu kuracji – moja skóra jest nadal czysta. Nie maluję się już kilogramami tapety. Wychodzę z domu bez makijażu, patrzę ludziom w oczy, czuję się sobą. Moje poczucie własnej wartości to jakieś 10000 razy więcej niż przed leczeniem.

Brałam Axotret (wtedy jeszcze pod inną nazwą) 20 lat temu – na trądzik, z którym zmagałam się od 13. do prawie 20. roku życia. To był okropny, zapalny trądzik, który zrujnował mi młodość. Bałam się tej kuracji jak ognia, bo wszyscy straszyli – skutkami ubocznymi, depresją, bólem… Ale naprawdę – próbowałam już wszystkiego i byłam na skraju załamania.

Zdecydowałam się i… Axotret dosłownie mnie uratował. Skóra zrobiła się czysta jak nigdy wcześniej. Skutki uboczne? Minimalne. Trochę suchości, ale do przeżycia. A to, co się zmieniło przede wszystkim – to moja samoocena. Po raz pierwszy od lat poczułam się atrakcyjna, przestałam się chować, zaczęłam normalnie żyć. I powiem coś, co noszę w sobie od dawna – gdybym zrobiła to wcześniej, moje życie mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej.

Dziś – po 20 latach – moja historia zatoczyła koło. Mój syn teraz przechodzi to samo. Ten sam rodzaj trądziku – głęboki, bolesny, torbielowaty. Genetyka nie wybacza… :disappointed_face: Jest w 2. miesiącu kuracji Axotretem, trochę go męczy suchość, trochę narzeka, że jeszcze nie widać efektów, ale ja codziennie mu powtarzam, żeby się nie poddawał. Bo wiem, co go czeka na końcu tej drogi.

Jeśli czytasz to jako mama, tata, ciocia czy po prostu ktoś starszy – nie bój się tego leku dla swojego dziecka. A jeśli jesteś młody i się boisz – zaufaj komuś, kto przez to przeszedł. Wiem, jak to boli, wiem, jak niszczy duszę… ale wiem też, że Axotret może dać nowe życie.

Miałam 18 lat, kiedy dermatolog zaproponował mi leczenie izotretynoiną. Miałam trądzik torbielowaty – twarz, plecy, dekolt. Próbowałam wszystkiego: tabletki antykoncepcyjne, antybiotyki, maści. Nic nie działało. Dermatolog powiedziała, że to ostatnia szansa. Zgodziłam się na dawkę 80 mg dziennie przez 9 miesięcy.

I zaczęło się piekło.

Skóra wyschnięta do granic możliwości, pękające usta, całe w strupach, wypryski, egzema, łamliwe paznokcie. Miałam problemy z oczami – rano budziłam się z nimi zaklejonymi ropą, jakby się zasklepiły. Do tego bardzo sucha spojówka, światłowstręt. Chodziłam regularnie na badania krwi – wszystko książkowo, ale w środku czułam się jakbym się rozsypywała. Po 6 miesiącach miałam potężne bóle ciała, spałam po 3 godziny, bolały mnie kości, stawy, doszły problemy z trawieniem. Miałam hemoroidy, a w toalecie – przepraszam za dosadność – krew. Do tego coraz większy smutek, brak radości z czegokolwiek.

Od siódmego miesiąca zaczęły wypadać mi włosy. Nie garściami. Lawiną. Z długich gęstych włosów zostały mi smętne pasma, ledwo 20% tego, co miałam. Lustro omijałam z daleka. Czułam się jak wrak. Z każdym dniem coraz bardziej przybita, zamknięta w sobie. Ostatni miesiąc ledwo przebrnęłam – bolało mnie wszystko, a w głowie tylko jedna myśl: kiedy to się skończy? Skończyłam leczenie – i trądzik faktycznie zniknął. Tyle że zniknęłam też ja. Byłam łysa, miałam gorszy wzrok, suchą skórę jak pergamin, strupy na ustach i zero sił psychicznych. Myślałam, że to już koniec, że teraz będzie lepiej…

Trzy miesiące po odstawieniu trądzik wrócił. I to gorszy niż kiedykolwiek. Nie wiedziałam, czy płakać, czy krzyczeć. Dermatolog zaproponowała drugą kurację. Powiedziałam jej wprost: nigdy więcej. Niech nie poleca tego nikomu. To toksyczne dla organizmu, to dramat. Może są osoby, którym ten lek pomógł. Ja nie jestem jedną z nich. Czuję się oszukana, zniszczona, i nikomu nie życzę tego, co przeszłam. Jeśli ktoś to czyta i się zastanawia – proszę, dobrze się zastanów. Może warto spróbować czegoś mniej inwazyjnego. Czasem cena za “piękną skórę” jest zbyt wysoka.

Brałam Izotek przez 6 miesięcy, 80 mg dziennie. Leczenie skończyłam jakieś 8 miesięcy temu i moja skóra nadal wygląda świetnie.

Na początku było naprawdę ciężko. To, co mówią, że „najpierw się pogarsza, zanim się poprawi” – święta prawda. Przez pierwsze 3 miesiące wyglądałam gorzej niż przed leczeniem, i psychicznie nie było łatwo – makijaż nic nie ukrywał, skóra była w stanie wojennym. Ale potem, miesiąc po miesiącu, było coraz lepiej. Ostatnie trzy miesiące to już była tylko poprawa – mniej wyprysków, mniejsze stany zapalne, aż w końcu… spokój.

U mnie największymi skutkami ubocznymi były bóle dolnych pleców, bardzo sucha skóra i suche oczy. Nie dramatyczne, ale uciążliwe. Na szczęście wszystko przeszło zaraz po zakończeniu kuracji. Skóra się unormowała, oczy już nie pieką, plecy też w porządku. Trochę się tego bałam, że to zostanie na dłużej, ale na szczęście organizm się zregenerował.

Z całego serca polecam Accutane/Izotek osobom z ciężkim trądzikiem. Tak, początki są ciężkie. Tak, wyglądasz chwilami gorzej niż przed leczeniem. Ale jeśli się to przetrwa, efekty są naprawdę warte każdego tygodnia kuracji.

Jedyna rzecz, która mnie irytowała – i o której nikt mi wcześniej nie powiedział – to comiesięczne badania krwi i testy ciążowe (jeśli się bierze lek jako kobieta). Co miesiąc, żeby dostać nowe opakowanie, trzeba było iść na badania, czasem robić wizyty kontrolne. Trochę upierdliwe, zwłaszcza jak wszystko było w porządku, a i tak trzeba było się fatygować. Ale też rozumiem – lek jest mocny, organizm musi być monitorowany.

Podsumowując – nie żałuję ani dnia kuracji. Dla mnie to był przełom. Jeśli ktoś ma poważne problemy z trądzikiem i inne metody zawiodły – warto rozważyć. Trzeba tylko być cierpliwym i przygotowanym na początek „pod górkę”. Potem naprawdę robi się lepiej.