Opinie Dulofor

Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem leku Dulofor? Czy zauważyliście poprawę w leczeniu depresji, zaburzeń lękowych uogólnionych lub bólu neuropatycznego? Jakie skutki uboczne wystąpiły podczas terapii? Wasze opinie mogą być niezwykle pomocne dla osób rozważających rozpoczęcie leczenia tym lekiem lub borykających się z podobnymi wyzwaniami.

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Od ładnych kilku lat biorę Dulofor w dawce 120 mg dziennie i muszę przyznać, że ten lek naprawdę odmienił moje życie. Pomógł mi uporać się z depresją, która wcześniej potrafiła całkowicie mnie sparaliżować – do tego stopnia, że kilka razy trafiłam do szpitala. Odkąd zaczęłam leczenie Duloforem, czyli jakieś osiem lat temu, nie miałam już ani jednej hospitalizacji z powodu depresji.

Lek działa na mnie również uspokajająco – zmniejszył przewlekły lęk, z którym zmagałam się przez większość dorosłego życia, i wyraźnie złagodził przewlekły ból, który był moją codziennością. Oczywiście, nie jest idealnie – zdarzają się gorsze dni, kiedy znowu dopada mnie przytłaczający smutek albo napady lęku, ale Dulofor sprawił, że to wszystko jest dużo bardziej do opanowania.

Mam też pewne skutki uboczne – najbardziej dokuczliwe jest nadmierne pocenie się – ale szczerze mówiąc, wolę już to niż wrócić do tamtego stanu, kiedy nie widziałam żadnego sensu w życiu. Dulofor nie sprawił, że jestem zawsze szczęśliwa, ale sprawił, że mogę żyć.

Sięgnęłam po Dulofor wtedy, gdy byłam już na totalnym dnie. Myśli samobójcze, całkowity brak energii, ciągłe zmęczenie – to wszystko towarzyszyło mi codziennie i przypominało, jak bardzo byłam przygnębiona. W pewnym momencie dotarło do mnie, że jeśli czegoś nie zmienię, to może się to dla mnie źle skończyć. Musiałam znaleźć jakieś wyjście – i tym wyjściem okazał się właśnie Dulofor.

Po mniej więcej sześciu tygodniach zaczęłam znowu czuć, że chcę coś robić, że potrafię się cieszyć z prostych rzeczy, że znów wraca mi motywacja. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że moje fobie społeczne prawie całkowicie zniknęły – jeszcze niedawno paraliżował mnie zwykły kontakt z ludźmi, a teraz potrafię wyjść z domu i załatwiać różne sprawy bez paniki. Nie powiem, że jestem szczęśliwa każdego dnia, ale ta ciemność, która kiedyś całkowicie mnie pochłaniała, wreszcie się rozproszyła. Dziś mogę powiedzieć, że widzę światełko w tunelu – a wcześniej nawet nie umiałam sobie wyobrazić, że dożyję kolejnego roku. Faktycznie, trochę spadło moje libido, ale to naprawdę niewielka cena za to, jak bardzo poprawiło się moje życie. Będę brała Dulofor tak długo, jak długo będzie mi pomagał, bo wiem, że warto. Może i odstawienie w przyszłości będzie trudne, ale ten lek uratował mi życie – i to dla mnie znaczy więcej niż wszystko inne. Jeśli ktoś jest w podobnym stanie – dajcie mu szansę i nie bójcie się na zapas. Czasem trzeba po prostu dać lekom czas, żeby zadziałały.

W moim przypadku Dulofor zaczął działać mniej więcej po trzech tygodniach, ale początki były naprawdę trudne. Skutki uboczne dały mi się mocno we znaki – miałam zawroty głowy, nadmierne pocenie się, kompletny brak apetytu, ciągłą senność i strasznie wysuszone usta. Przez chwilę naprawdę zastanawiałam się, czy dam radę wytrzymać.

Ale minął miesiąc i… wszystkie skutki uboczne zniknęły jak ręką odjął. Czuję się teraz stabilnie, nic mi nie dokucza fizycznie, a co najważniejsze – nie mam żadnych problemów seksualnych, które tak często się pojawiają przy tego typu lekach.

Jeśli chodzi o działanie na depresję – jest po prostu rewelacyjne. Mam wrażenie, jakby ktoś w końcu zapalił światło w mojej głowie. Znowu zaczęłam dostrzegać dobre rzeczy, których wcześniej nie widziałam albo nie byłam w stanie docenić. To nie jest tak, że wszystko stało się idealne, ale zmiana jest ogromna.

Moja rada? Jeśli dostaniesz receptę na Dulofor – daj sobie czas. Początek może być trudny, ale warto przeczekać, bo efekty są naprawdę warte tego wysiłku. Z tego, co widzę i czytam, ten lek naprawdę pomaga wielu osobom – i u mnie również zadziałał.

Przez długie lata brałam citalopram, ale z czasem zaczęłam mieć wrażenie, że już nie działa, a wręcz – że mi szkodzi. Pojawiła się niepokojąca paranoja, dziwne myśli i poczucie, że to wszystko mnie dobija zamiast pomagać. Postanowiłam spróbować czegoś nowego – i tak trafiłam na Dulofor, który poleciła mi znajoma.

I powiem jedno: życie naprawdę stało się słodsze. Od zawsze byłam bardzo szczupła i mimo wielu prób – nie mogłam przytyć. A Dulofor? Pomógł mi nie tylko psychicznie, ale i fizycznie – w końcu udało mi się przybrać na wadze i czuję się z tym o wiele lepiej. Oczywiście, nie każdemu to podejdzie – jeśli ktoś obawia się dodatkowych kilogramów, może uznać to za minus. Ale dla mnie te dodatkowe 8-10 kilo to było dokładnie to, czego potrzebowałam. Zrobiło mi to ogromną różnicę, nie tylko na wadze, ale i w głowie.

Jeśli to czytasz i czujesz się przytłoczona, nie poddawaj się. Nie jesteś sama. Jest nas więcej – ludzi, którzy wiedzą, co znaczy lęk, smutek, bezsenność, pustka. I zapewniam Cię, większość z nas naprawdę chce Ci pomóc, bo też przez to przeszliśmy i znamy ten ból od środka. Więc trzymaj się. Czasem rozwiązanie przychodzi z najmniej spodziewanej strony – jak właśnie ten lek.

Biorę Dulofor w dawce 40 mg dopiero od tygodnia i szczerze mówiąc – nie czuję się dobrze. Nie mam jakiegoś silnego lęku czy głębokiej depresji, ale za to całkowicie nie mogę spać i zupełnie straciłam apetyt, a i tak już wcześniej byłam za chuda.

Czuję się przez cały dzień jakbym była naćpana – otępiała, rozkojarzona, jakby wszystko działo się trochę obok mnie. Żołądek też wariuje, zwłaszcza w nocy – czuję skurcze, burczenie, niepokój w brzuchu, który nie daje mi zasnąć ani normalnie funkcjonować.

Nie chcę przekreślać Duloforu tak od razu, ale mam wrażenie, że to nie jest lek dla mnie. Nie jestem w stanie funkcjonować w takim stanie. Być może potrzebuję czegoś łagodniejszego, czegoś, co pomoże bez aż tak silnych efektów ubocznych. Na razie jestem bardziej wyłączona niż uspokojona.

Brałam Dulofor ponad dziesięć lat temu. Pamiętam, że minął prawie cały miesiąc, zanim ta „mgła w głowie” zaczęła się podnosić, a ja zaczęłam funkcjonować jak człowiek. Ale wtedy zaczęłam czytać w internecie o odstawieniu duloksetyny i… przestraszyłam się. Wpadłam w panikę i odstawiłam lek nagle, czego dziś bardzo żałuję.

Zawsze staram się zaczynać leczenie od najniższej możliwej dawki i utrzymuję ją przez co najmniej miesiąc, zanim przejdę do wyższej – wszystko po to, by uniknąć skutków ubocznych. To samo dotyczy kończenia leczenia – żadne „odstawianie z dnia na dzień” nie wchodzi w grę. Trzeba schodzić z dawki powoli, stopniowo, z pełną świadomością tego, jak organizm reaguje.

Warto też pamiętać, że takie leki są metabolizowane przez różne enzymy w wątrobie, a każdy z nas ma je w różnych ilościach, zależnie od naszego DNA. To dlatego jedna osoba może potrzebować o wiele mniejszej dawki niż inna, bo po prostu szybciej ją przetwarza. Nie chodzi o to, żeby „dobijać” do maksymalnych dawek, tylko znaleźć tę, która działa najlepiej z naszym własnym metabolizmem.

Dziś, dziesięć lat później, mam zdiagnozowaną fibromialgię. Mój nowy lekarz zaproponował powrót do Duloforu – tym razem zaczęłam od 20 mg. Na razie zostaję przy tej dawce przez minimum miesiąc, zanim zdecyduję, czy potrzebuję czegoś więcej. Dla mnie to lek, który może pomóc, ale tylko wtedy, gdy podejdzie się do niego z cierpliwością i świadomością, jak bardzo złożony potrafi być nasz organizm.

Zanim zaczęłam leczenie, depresja i lęk były po prostu nie do zniesienia. Codzienność przestała mieć sens, wszystko mnie przytłaczało, a nawet najmniejsze rzeczy wydawały się niemożliwe do ogarnięcia. Lekarz najpierw przepisał mi najniższą dawkę Prozacu, ale nie tylko nie pomógł – miałam wrażenie, że wszystko się pogorszyło.

Później trafiłam na Dulofor i… chociaż minęło dopiero mniej niż dwa tygodnie, to czuję, że z każdym dniem jest ciut lepiej. Objawy nie zniknęły całkowicie, nie chcę tego idealizować, ale różnica jest zauważalna. Zaczynam powoli funkcjonować, lepiej radzę sobie z emocjami, a ataki paniki stały się rzadsze i mniej intensywne.

Wcześniej próbowałam kilku SSRI i zawsze kończyło się porażką – albo skutki uboczne były nie do zniesienia, albo nie było żadnej poprawy. Mój organizm zdecydowanie lepiej reaguje na SNRI, takie jak Dulofor. Co ciekawe – wiem, że istnieją badania krwi, które mogą pomóc ocenić, jakie leki będą najlepiej dopasowane do Twojej indywidualnej chemii organizmu. Dzięki temu nie trzeba być “królikiem doświadczalnym”, tylko można lepiej trafić od razu.

Na początku byłam bardzo sceptyczna wobec Duloforu. Naczytałam się mnóstwo opinii w internecie – jedne pozytywne, inne wręcz przerażające – i przez długi czas bałam się zacząć leczenie. Ale przyszedł moment, w którym miałam dość ciągłego wegetowania i powiedziałam sobie, że spróbuję wszystkiego, byle tylko znowu poczuć się „normalnie”.

Zaczęłam brać Dulofor w dawce 30 mg jakieś trzy miesiące temu i dziś mogę powiedzieć: całe szczęście, że się na to zdecydowałam. Pierwszy tydzień był bardzo trudny – mdłości, niepokój, uczucie oderwania od rzeczywistości. Poważnie rozważałam, żeby przerwać leczenie. Ale rodzina namówiła mnie, żeby dać temu lekowi szansę, i to była dobra decyzja. Już w drugim tygodniu wszystko zaczęło się normować.

Do dziś jestem na tej samej dawce – 30 mg – i czuję się dobrze. Jedynymi skutkami ubocznymi, które jeszcze się utrzymują, są brak apetytu (przez co trochę schudłam), żywe sny i lekkie trudności z orgazmem. Ale to naprawdę drobiazgi w porównaniu z tym, co było wcześniej.

Dulofor bardzo poprawił jakość mojego życia – mam więcej energii, mogę się skupić na pracy i codziennych obowiązkach, zniknęły natrętne myśli, nie mam już napadów płaczu ani ataków paniki. Wiem, że każdy organizm jest inny i nie ma jednej recepty dla wszystkich, ale dla mnie ten lek okazał się strzałem w dziesiątkę. Jeśli się wahasz – może warto dać mu szansę.