Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem maści Flucinar N w leczeniu zmian skórnych, takich jak łuszczyca, wyprysk czy atopowe zapalenie skóry – zwłaszcza gdy skóra była dodatkowo nadkażona bakteryjnie? Czy zauważyliście szybką ulgę w świądzie, zmniejszenie stanu zapalnego lub poprawę wyglądu skóry? Jakie korzyści przyniosła Wam ta maść, a jakie skutki uboczne się pojawiły – np. podrażnienie, pieczenie, przesuszenie skóry, czy reakcje alergiczne? Podzielcie się swoimi opiniami – mogą one być bardzo cenne dla innych, którzy dopiero zaczynają leczenie Flucinarem N lub szukają skutecznego rozwiązania na przewlekłe i trudne do opanowania problemy skórne.
Nieprzyjemny w stosowaniu. Maść jest tłusta, trudno się wchłania i brudzi ubrania oraz pościel – szczególnie uciążliwe, jeśli trzeba stosować ją codziennie. Zostawia warstwę na skórze, która się klei, przez co trzeba uważać przy ubieraniu. Stosowałam przez kilka miesięcy z przerwami – efekty były tylko krótkotrwałe, może 2–3 dni bez swędzenia, a potem wszystko wracało. Dodatkowo skóra zaczęła się przesuszać, miejscami łuszczyć, a wrażliwe miejsca były jeszcze bardziej podrażnione. Dla mnie więcej zachodu niż korzyści – bałagan, tłustość i krótkotrwałe działanie sprawiły, że po kilku miesiącach całkiem odstawiłam. Są preparaty, które działają delikatniej i bez takiego zamieszania.
Jestem trochę zdezorientowana po przeczytaniu więcej o tym leku. Wszędzie pisze, że Flucinar N jest tylko na skórę, a konkretnie na zmiany typu łuszczyca czy AZS, a nie na skórę głowy. A tymczasem lekarz przepisał go właśnie na owłosioną skórę głowy i teraz już sama nie wiem, czy dobrze zrobił.
Z drugiej strony – stosuję już od jakiegoś czasu i u mnie działa bardzo dobrze. Skóra się uspokoiła, nie ma swędzenia, zaczerwienienie zeszło, nic mnie nie piecze ani nie uczula. Nie zauważyłam żadnych skutków ubocznych, a poprawa była szybka. Może po prostu trzeba ufać lekarzowi – bo mimo moich wątpliwości, efekt jest pozytywny.