Witajcie! U mnie historia z antykoncepcją hormonalną jest naprawdę dość burzliwa. Moja mama i babcia od zawsze odradzały mi takie tabletki – same wiele przeżyły i powtarzają, że młode dziewczyny często nie myślą o tym, jakie ryzyko pojawia się w przyszłości, a problemy mogą wyjść dopiero po czterdziestce. Ja jednak zdecydowałam się spróbować i zaczęłam od Diane 35 – brałam je głównie na problemy skórne i regulację cyklu. Niestety kompletnie się u mnie nie sprawdziły: w krótkim czasie przytyłam aż 10 kg, pojawiły się nabrzmiałe piersi, ogromne wahania nastroju – od agresji po melancholię. Ostatecznie odstawiłam je po trzech miesiącach, bo nie byłam w stanie tak funkcjonować.
Potem moja ginekolog przepisała mi Cilest i tutaj także nie było lekko. Znowu przytyłam, miałam problemy ze snem, ciągłe napięcie piersi i dokuczliwe bóle głowy. Po dwóch miesiącach przeszłam więc na Logest – i muszę przyznać, że w porównaniu z wcześniejszymi tabletkami było znacznie lepiej. Czułam się ogólnie stabilniej, ale pojawiły się inne problemy: nadmierne wysuszenie i bardzo mocny spadek libido. Do tego stopnia, że z partnerem zbliżenia zdarzały się bardzo rzadko i często były bolesne. Po kilku miesiącach zrobiłam przerwę i zauważyłam, że schudłam 4 kg, poprawiła mi się przemiana materii, miałam też więcej energii, choć oczywiście wróciły problemy z cerą.
Po dwóch miesiącach przerwy zdecydowałam się na Harmonet – w mojej aptece kosztował 27,90 zł, a skład ma praktycznie identyczny jak Logest, więc wybrałam go ze względów finansowych. Jednak równolegle zaczęłam drążyć temat głębiej – spędzałam długie godziny w internecie, czytając o różnych generacjach tabletek antykoncepcyjnych i ryzyku, jakie ze sobą niosą. Znalazłam sporo artykułów i analiz, które mówiły, że tabletki III generacji (czyli m.in. Logest, Harmonet, Novynette, Mercilon, Femoden, Minulet) mogą wiązać się z wyższym ryzykiem zakrzepicy niż te II generacji. W niektórych krajach – np. w Australii czy Nowej Zelandii – wręcz odradza się ich stosowanie, a w Niemczech zapisuje się je tylko wtedy, gdy kobieta nie toleruje starszych preparatów.
Dla mnie to było dużym zaskoczeniem – zwłaszcza, że dowiedziałam się też o sprawach związanych z Yasmine i przypadkami zgonów u młodych kobiet spowodowanych zakrzepicą. To sprawiło, że zaczęłam mocniej zastanawiać się nad bezpieczeństwem i tym, co tak naprawdę zawierają te tabletki. Okazuje się, że składniki hormonalne, które są pochodnymi testosteronu, mogą wywoływać dodatkowe skutki uboczne: wypadanie włosów, pojawienie się wąsika nad ustami, trądzik, przetłuszczanie się skóry czy nagłe zmiany nastroju.
Dziś jestem dużo bardziej świadoma i wiem, że wybór tabletek antykoncepcyjnych nie powinien ograniczać się do tego, co aktualnie jest modne czy często przepisywane. Zaczęłam rozmawiać otwarcie z ginekologiem, przedstawiać jej wyniki badań i materiały, które znalazłam w sieci. Początkowo była zaskoczona, że aż tak się tym interesuję, ale finalnie doceniła moją dociekliwość i sama zaczęła mi proponować starsze, bezpieczniejsze rozwiązania. Teraz mam przekonanie, że decyzja o tabletkach to nie tylko kwestia wygody czy ceny, ale przede wszystkim zdrowia i długofalowych skutków.