Opinie Rexetin

Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem leku Rexetin w leczeniu depresji, zaburzeń lękowych lub innych wskazań psychiatrycznych? Czy zauważyliście poprawę nastroju, zmniejszenie lęku, poprawę snu lub inne pozytywne zmiany? Jakie skutki uboczne pojawiły się u Was w trakcie terapii – np. problemy z libido, nudności, zawroty głowy, senność albo bezsenność? Wasze opinie mogą być bardzo cenne dla osób, które rozważają rozpoczęcie leczenia Rexetinem lub zmagają się z podobnymi trudnościami emocjonalnymi i szukają realnych doświadczeń.

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Bałam się brać ten lek przez wszystkie te straszne opinie w internecie. Miałam wrażenie, że nie mogę przestać go „googlować”, bo tak bardzo chciałam znaleźć kogoś, kto miał z nim dobre doświadczenia. I w końcu znalazłam – siebie.

Brałam Rexetin przez prawie dwa lata i naprawdę mi pomógł – nie tylko wrócić do „normalnej” siebie, ale nawet stać się lepszą wersją siebie. Nie przytyłam ani grama, bo starałam się ćwiczyć kilka razy w tygodniu. Nie miałam też żadnych „kosmicznych” skutków ubocznych, o których tak często się czyta. Jeśli ktoś rozważa ten lek, mogę go naprawdę szczerze polecić.

Odstawianie też nie było takie straszne, jak się naczytałam. Jasne – lęk trochę się nasilił, ale to nie było nic, z czym nie dałoby się żyć. Mam nadzieję, że moja historia pomoże komuś, kto siedzi teraz przed monitorem i czyta same negatywy, bo znam to uczucie bezsilności i ciągłego szukania nadziei.

Miałam wcześniej złe doświadczenie z innym lekiem – brałam go tylko dwa dni i natychmiast odstawiłam, bo czułam się fatalnie. Naprawdę trzeba słuchać swojego ciała. Nigdy nie warto męczyć się z lekiem, który sprawia, że czujemy się gorzej niż przed jego wzięciem.

Zaczęłam brać Rexetin ponad 15 lat temu, po nagłym i niewytłumaczalnym epizodzie silnego lęku i depresji, który nie reagował absolutnie na nic – próbowałam hipnozy, jogi, różnych technik relaksacyjnych, ale kompletnie bez efektu. Po kilku nieudanych próbach z innymi lekami, lekarz zaproponował mi Rexetin.

Na początku, gdy zaczęłam go brać, miałam tak silny lęk, że dostałam też Klonazepam, żeby jakoś przetrwać ten początek. Po około 6 tygodniach poczułam, że ten czarny obłok, który wisiał nade mną, zniknął. Odstawiłam Klonazepam i od tamtej pory już nigdy nie musiałam zwiększać dawki Rexetinu.

Do dziś jestem na 10 mg dziennie, 15 lat później. Trzy razy próbowałam go odstawić – stopniowo, powoli – i za każdym razem kończyło się na tym, że zaczynałam płakać bez powodu, wpadałam w smutek i totalnie mnie to rozwalało emocjonalnie. Dlatego zdecydowałam, że zostaję na tym leku, bo wiem, jak wyglądało moje życie bez niego – i już nie chcę tam wracać.

Tak, przytyłam, ale serio – to nic w porównaniu z tym, co czułam wcześniej. Wolę mieć kilka kilogramów więcej, niż znów się rozsypywać psychicznie każdego dnia.

Mam wrażenie, że coś było ze mną nie tak odkąd tylko pamiętam. Ta moja depresja… chyba po prostu stała się dla mnie czymś „normalnym”, jakby była moim domyślnym stanem od lat. Nawet o tym nie wiedziałam – tylko to poczucie, że coś jest nie tak ze mną, że życie jakoś mnie omija. Dopiero kiedy rozpadł się mój związek – bardzo dla mnie ważny – coś we mnie pękło. To był ten moment, kiedy zrozumiałam, że naprawdę potrzebuję pomocy. Strata tej osoby bolała tak bardzo, że nie mogłam już tego dalej ignorować.

Pewnie jest coś w tym, że ludzie pojawiają się w naszym życiu z jakiegoś powodu – nawet jeśli tylko na chwilę. Tamta relacja uświadomiła mi, jak bardzo jestem pogubiona. Po miesiącach (a może nawet latach) przeszukiwania internetu, robienia testów online, prób zrozumienia siebie, w końcu zebrałam się na odwagę i poszłam do lekarza. Po kilku wizytach przepisał mi Rexetin i powiedział, że to może być pierwszy krok w dobrą stronę.

Moja depresja nie wygląda „typowo”. Chodzę do pracy, uśmiecham się, rozmawiam z ludźmi, robię wszystko jakby „normalnie” – ale w środku jestem kompletnie rozsypana. Czytałam o czymś takim – to się nazywa „smiling depression”. Nikt nie widzi, że codziennie walczę z negatywnymi myślami, lękiem, paraliżującym zwątpieniem w siebie i przytłaczającym smutkiem. Czuję się winna, odsuwam się od bliskich, czasem po prostu zaczynam płakać – bez powodu, bez ostrzeżenia. Udaję, że jestem silna, ale za tą maską jestem wrakiem.

Nigdy nie czułam, że gdzieś pasuję. Jakby moje miejsce było zawsze „obok”, jakbym stała w cieniu samej siebie. Patrzę na innych i zastanawiam się, jak to jest po prostu być szczęśliwym. Nigdy nie umiałam nikomu naprawdę powiedzieć, jak się czuję. Dopiero od jakiegoś roku zaczęłam naprawdę przyjmować do wiadomości, że coś jest nie tak – i że nie jestem w stanie naprawić tego sama.

Czuję się tak już tak długo, że nie wiem, jak wygląda „normalność”. Straciłam przez to dwie ważne relacje – przez niską samoocenę, brak pewności siebie i to moje wieczne oczekiwanie, że druga osoba i tak odejdzie. Pokazywałam im, że nie jestem warta miłości. I to boli najbardziej – świadomość, że gdybym była silniejsza psychicznie, mogłabym ocalić coś dobrego.

Wiem, że mam w sobie siłę, by coś zmienić. Inni ją we mnie widzą, tylko ja sama czuję się jak więzień własnego umysłu i ciała. Mam problemy z koncentracją, wieczne niezdecydowanie, zanik motywacji. I tak się zastanawiam – co właściwie mogę oczekiwać po Rexetinie? Czy jest szansa, że odzyskam trochę pewności siebie, energii, siły do działania?

Wiem, że to ja muszę w końcu coś zmienić. Ale nie chcę już marnować kolejnych lat życia. Mam wrażenie, że ostatnie pięć lat nie żyłam naprawdę. Tylko dryfowałam przez dni. Nie wiem, co ten lek dla mnie zrobi – i trochę się tego boję – ale też wiem, że muszę coś zrobić, bo dłużej już tak nie chcę. Dzięki, że przeczytałaś to do końca.

Rexetin uratował mi życie. Serio. Po rozpadzie małżeństwa, z trójką dzieci – w tym z noworodkiem na rękach – i po stracie domu, moje życie legło w gruzach. Schudłam z 60 kg do 44 kg w zaledwie trzy miesiące. Nie jadłam, nie spałam, nie funkcjonowałam. Byłam wrakiem człowieka. Zaczęłam brać Rexetin – i dokładnie miesiąc później obudziłam się z uczuciem, jakbym mogła przenosić góry. Miałam energię, chęć do życia. Znalazłam pracę, zapisałam dziecko do żłobka, sprzedałam samochód, dzięki czemu miałam wkład własny na mieszkanie. Złożyłam wniosek o kredyt – dostałam go!

Dzieci szczęśliwe, ja też. Skończyłam studia, zrobiłam licencjat, i wszystko to dzięki Rexetinowi. Proszę – jeśli zaczynacie dopiero leczenie, dajcie temu lekowi szansę. W moim przypadku po miesiącu zmieniło się wszystko. Jestem na nim do dziś, 10 lat później, i naprawdę mam poukładane życie. Nie mam pojęcia, gdzie bym była, gdyby nie ten lek. Dla mnie to prawdziwy cud.

Do wszystkich, którzy piszą tutaj o swoich koszmarnych doświadczeniach z Rexetinem – naprawdę warto się chwilę zastanowić, jaki jest cel takiego wpisu. Nie chodzi o to, żeby ukrywać skutki uboczne, ale często te opisy wyglądają, jakby były żywcem wyjęte z filmu o egzorcyzmach – kręcąca się głowa, wymioty na ściany, ataki paniki, poty, hiperwentylacja…

Tylko pamiętajcie, że czytają to ludzie z już zdiagnozowanym lękiem, którzy szukają wsparcia i informacji, często w najgorszym momencie swojego życia. I kiedy trafiają na takie wpisy, to ich lęk tylko się pogłębia, a niektórzy mogą przez to bać się sięgnąć po lek, który mógłby im naprawdę pomóc.

Rexetin nie jest przypadkowym środkiem z internetu. To lek, nad którym pracowano latami, inwestując setki milionów dolarów w badania – od laboratoryjnych, przez testy na zwierzętach, aż po rozbudowane badania kliniczne na ludziach. To nie jest magia ani przypadek. Ten lek jest bezpieczny, oczywiście jak każdy może mieć skutki uboczne, ale u większości ludzi działa skutecznie i przewidywalnie.

Dlatego jeśli już dzielimy się swoim doświadczeniem, róbmy to odpowiedzialnie. Warto pisać szczerze – ale też z myślą o tych, którzy to czytają z drżącymi rękami, pełni nadziei i strachu jednocześnie.

Zaczęłam brać Rexetin 10 mg dwa tygodnie temu i jestem niesamowicie szczęśliwa, że się na to zdecydowałam, bo czuję się znowu sobą. Już wcześniej miałam kontakt z tym lekiem – brałam go 15 lat temu, kiedy przechodziłam bardzo trudny okres w życiu. Wtedy przyjmowałam go przez 8 lat, a po odstawieniu czułam się dobrze. Teraz, po latach, wróciłam do Rexetinu, bo znów w życiu pojawiły się silne stresory. I znów – działa cuda. Pomaga mi zarówno na lęki, epizody paniki, jak i lekką depresję. Skutki uboczne były minimalne i tylko przez pierwszy tydzień – praktycznie niezauważalne w porównaniu do korzyści. Dlatego jestem ogromnie wdzięczna za ten lek, bo naprawdę mi pomaga i czuję, że jestem na dobrej drodze. Mam nadzieję, że z czasem – zwłaszcza w okresie 4–6 tygodni – efekty będą jeszcze silniejsze. Trzymam kciuki za wszystkich, którzy są na początku tej drogi – powodzenia!

Miałam 19 lat, kiedy dostałam pierwszy atak paniki, a potem pogrążyłam się w głębokiej depresji. Przez miesiąc nie wychodziłam z domu – nie jadłam, nie spałam, schudłam ponad 11 kilo i kompletnie się rozsypałam psychicznie. Dziś z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć: Rexetin i terapia uratowały mi życie. Dzięki nim zaczęłam znowu czuć się jak człowiek. Wróciłam do pracy, zaczęłam znów spotykać się z ludźmi, nawet weszłam w nowy związek. Potem urodziłam dziecko – i po tym, jak mój syn skończył rok, podjęłam decyzję, że idę na studia. Wyobraźcie sobie – miałam wtedy 26 lat i wykształcenie zakończone na 8 klasie szkoły podstawowej, bo rzuciłam naukę w wieku 13 lat. A jednak się udało! Byłam mamą, studiowałam dziennie, pracowałam 25 godzin tygodniowo – i dałam radę. Wszystko to z pomocą Rexetinu, który pomógł mi zapanować nad lękiem i stresem.

Nie twierdzę, że wszystkim pomoże w taki sam sposób – każdy reaguje inaczej. Ale jeśli mogę przekazać coś z własnego doświadczenia, to tylko jedno: daj sobie czas, daj lekowi czas. Nie bój się sięgnąć po pomoc. Życie jest zbyt krótkie, żeby całe je przeżyć w lęku i depresji. Nie jesteś słaba, jeśli potrzebujesz wsparcia. Jesteś człowiekiem.