Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem Stimulotonu w leczeniu depresji, lęków, nerwicy natręctw lub PTSD? Czy zauważyliście u siebie poprawę nastroju, zmniejszenie lęku, lepszy sen albo większą stabilność emocjonalną? A może były trudności na początku kuracji – nasilenie objawów, bezsenność, nudności, bóle głowy, senność lub inne skutki uboczne? Czy lek pomagał Wam długofalowo, czy może trzeba było zmieniać dawkę lub szukać innego rozwiązania? Jak znosiliście pierwsze tygodnie leczenia, kiedy objawy mogą się jeszcze wahać? Wasze opinie mogą bardzo pomóc osobom, które dopiero zaczynają terapię Stimulotonem albo zastanawiają się, czy to dobry wybór w ich przypadku.
Od dziecka zmagam się z lękiem, a z czasem doszły do tego także zaburzenia lękowe uogólnione (GAD), nerwica natręctw (OCD) i epizody depresji. Przeszłam wiele lat terapii, od wczesnych lat uczęszczam do psychoterapeutki, regularnie korzystam z terapii poznawczo-behawioralnej (CBT). Robiłam wszystko, co „należy”: zdrowa dieta, ruch, światło dzienne, dbanie o sen. Ale mimo tego wszystko się posypało. Rozwinęłam ogromny lęk przed bezsennością – dosłownie mnie pochłonął. Zaczęłam obsesyjnie myśleć o śnie, czy zasnę, czy nie, czy będzie kolejna bezsenna noc. Przez to byłam kompletnie wykończona psychicznie, przyszła depresja, czułam się, jakby cały mój świat kręcił się tylko wokół tego, czy zasnę. Udało mi się z tego wyjść bez leków, ale to było piekielnie trudne i zajęło bardzo dużo czasu. Niestety po jakimś czasie wróciło – bez żadnego konkretnego powodu, nie było żadnego czynnika wyzwalającego. I wtedy zrozumiałam, że to nie jest coś, co mogę sama kontrolować, że to nie kwestia silnej woli, tylko po prostu chemia w mózgu. Coś, z czym nie da się walczyć tylko samym rozumem. Zaczęłam brać Stimuloton, 50 mg dziennie. Mija właśnie piąty tydzień i poprawa jest ogromna. Przestałam obsesyjnie myśleć o śnie. Po prostu to zniknęło. Czuję, że wracam do siebie. Naprawdę: nie poddawajcie się. Nie dajcie się zniechęcić negatywnym opiniom. Każdy przypadek jest inny i jeśli czujesz, że wszystko inne już zawiodło – daj sobie szansę na wsparcie farmakologiczne. U mnie Stimuloton zadziałał i zmienił moje życie.
Powiem wprost: ten lek uratował mi życie i pozwolił mi wrócić do samej siebie. Długo się wahałam, czy w ogóle sięgnąć po farmakoterapię – miałam opory, bałam się, że to „na zawsze”, że stracę kontrolę, że to jakaś porażka. Ale dziś mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem: cieszę się, że się zdecydowałam.
Początki nie były łatwe – pierwsze 2–3 tygodnie były naprawdę trudne. Organizm się przestawiał, było dużo niepokoju, napięcia, dziwnego samopoczucia. Ale potem… jakby ktoś zdjął mi ciężki koc z głowy. Nagle zaczęłam oddychać normalnie, znowu czułam, że mam dostęp do własnych myśli i emocji, bez tej mgły paniki.
Wcześniej miałam ataki paniki każdego dnia, praktycznie bez przerwy. Czułam się jak więzień we własnym ciele. A teraz? Funkcjonuję normalnie, cieszę się codziennością, potrafię się śmiać, wychodzić z domu, żyć.
Dla mnie Stimuloton naprawdę był tym, co pozwoliło mi odzyskać siebie. Jeśli ktoś się waha – rozumiem to, bo byłam w tym samym miejscu. Ale warto dać sobie szansę.
U mnie ataki paniki zaczęły się jakieś 3,5 miesiąca po porodzie. Nie mogłam znaleźć żadnego konkretnego wyzwalacza – wszystko wskazywało na hormony, ale trudno było się przed tym w jakikolwiek sposób zabezpieczyć czy przygotować. Mój lekarz przepisał mi doraźnie hydroksyzynę, żebym mogła z niej korzystać, dopóki lek główny – w moim przypadku Stimuloton – nie zacznie działać. Na początku bardzo nie chciałam zaczynać leczenia sertraliną. Miałam mnóstwo obaw: że będę musiała brać ją całe życie, że się od niej uzależnię, że wpłynie na moje emocje. A do tego jeszcze karmiłam piersią i martwiłam się, czy coś nie przeniknie do mleka i nie zaszkodzi dziecku. Próbowałam sobie radzić tylko z pomocą hydroksyzyny, ale to działało tylko po fakcie – kiedy atak już się zaczął. Nie zatrzymywało to lęku, tylko lekko mnie uspokajało, gdy już byłam w środku całej tej burzy. Zaczęłam się nakręcać – bałam się kolejnego ataku paniki, zaczęłam żyć w ciągłym napięciu.
Bałam się też, że sertralina sprawi, że stanę się emocjonalnie otępiała, że stracę swoją „iskrę”, że nie będę w stanie normalnie funkcjonować, a mam bardzo wymagającą, techniczną pracę – potrzebuję skupienia, jasności umysłu, szybkiego reagowania. Ale po 6 tygodniach brania Stimulotonu mogę powiedzieć jedno: to była najlepsza decyzja. Nie miałam ani jednego ataku paniki od momentu rozpoczęcia leczenia. Ten lek nie sprawia, że nie masz żadnych emocji – on po prostu wycisza lęk, tak jakby zdejmował mu głośność. Nadal czuję, nadal myślę, nadal pracuję na wysokich obrotach, ale nie jestem już w stanie ciągłego zagrożenia. Jeśli jesteś na etapie rozważania: brać czy nie brać – po prostu zacznij. Serio. Będziesz sobie wdzięczna.
Zaczęłam brać Stimuloton jakieś 3 lata temu i tak – pierwsze 4 tygodnie były naprawdę ciężkie. Miałam nasilony lęk, bezsenność, zimne i spocone dłonie, bóle głowy i mdłości. Wszystko to stopniowo mijało, ale ostatnia odeszła bezsenność – z nią najdłużej się męczyłam.
Po około pół roku leczenia zdecydowaliśmy z lekarzem o dodaniu Wellbutrinu, bo zauważyłam, że Stimuloton mocno pogłębił u mnie tendencję do odwlekania wszystkiego, brak motywacji, pewne otępienie wykonawcze. Ta kombinacja okazała się naprawdę skuteczna.
W czasie, gdy miałam silne skutki uboczne, wracałam kilka razy do lekarza i to mi pomogło:
Dostałam doraźnie Valium, żeby przetrwać ten pierwszy szczyt nasilenia lęku.
Na sen spróbowałam najpierw Valium, ale nie pomogło – lekarz zmienił mi je na Trittico (trazodon) i to już zadziałało.
Zaczęłam regularnie chodzić na siłownię – 30 minut intensywnego aerobiku bardzo pomagało psychicznie, ale musiałam wcześniej wziąć Valium, żeby w ogóle mieć motywację i nie dać się lękowi.
Stimuloton ma skutki uboczne – to normalne. Ale to nie znaczy, że trzeba się z nimi męczyć samotnie. Jeśli się pojawiają, idź do lekarza, poproś o leki wspomagające, które złagodzą najgorsze momenty. Naprawdę nie warto się męczyć bez sensu.
Odstawiłam Stimuloton po jakimś czasie, ale niedawno do niego wróciłam. Tym razem zaczęłam leczenie od razu z receptami na Trazodon i Valium – żeby z góry się zabezpieczyć. Jestem teraz w 3. tygodniu i skutki uboczne są dobrze opanowane. Lek działa, a ja nie muszę się szarpać z lękiem i bezsennością.
Biorę Stimuloton głównie na lęk i stres. Pisałam już kiedyś o swoich doświadczeniach, ale teraz mija około 8 miesięcy i chciałam się podzielić aktualizacją. Biorę tylko 50 mg dziennie. Lęk praktycznie całkowicie zniknął. Serio. Wcześniej byłam non stop spięta, zamartwiałam się o wszystko, wiecznie w głowie „a co jeśli…”, a teraz czuję, jakby ktoś mi to wszystko po prostu wyłączył. Naprawdę ogromna ulga. Jedyny efekt uboczny, który ciągle się utrzymuje, to potężna senność popołudniami. Taka naprawdę głęboka, jakby mi ktoś odciął energię – muszę się zdrzemnąć prawie codziennie, bo inaczej nie funkcjonuję. To trochę uciążliwe, zwłaszcza jak mam intensywny dzień. Poza tym – czasem czuję, że mam jeszcze resztki depresji. Są dni, kiedy totalnie spadam z nastrojem, nic mnie nie cieszy i wszystko mnie drażni. Lekarz dzisiaj dobrał mi Wellbutrin, właśnie żeby spróbować zniwelować tę senność i poprawić nastrój w tych gorszych chwilach. Gdyby nie ta senność – dałabym Stimulotonowi 10/10. Naprawdę uratował mnie przed ciągłym lękiem, a to już samo w sobie jest dla mnie ogromnym sukcesem. Zobaczę, jak zadziała ta nowa kombinacja z Wellbutrinem.