Podczas rutynowych badań krwi wyszło, że mam podwyższone próby wątrobowe. Zrobiono mi całą serię badań – od USG, przez rezonans, aż po biopsję wątroby – i nikt nie mógł znaleźć przyczyny. Hepatolog zaproponował, żeby spróbować z Ursofalkiem, w dawce 500 mg dwa razy dziennie. Po kilku miesiącach wszystkie wyniki wróciły do normy.
Lekarz uznał wtedy, że można spróbować zmniejszyć dawkę do 500 mg raz dziennie – i tak zrobiłam – ale wtedy enzymy znów zaczęły rosnąć. Od tamtej pory biorę lek już od 14 lat i nie zauważyłam żadnych skutków ubocznych. Jedyny wniosek, jaki mogę wyciągnąć, to taki, że najwyraźniej mój organizm go po prostu potrzebuje. Niestety potrafi być drogi, ale nie mam wyboru – muszę go brać.”