Pierwsze dni Setaloft

Trzymaj się, to co opisujesz to klasyka początku z SSRI. Ja też miałam przepisanego Setaloft na stany lękowe, to było z 3 lata temu, i pierwsze dni wspominam jak koszmar. Serio. Trzęsłam się jak galareta, serducho mi waliło, w nocy nie spałam, leżałam i patrzyłam w sufit z wytrzeszczonymi oczami. W dzień płakałam i byłam pewna, że ten lek mnie zabije.

Zaczęłam od 25 mg i już po pierwszej tabletce czułam jakbym wypiła trzy mocne kawy na czczo. Myśli się nakręcały, lęk jakby x100. Ale moja psychiatra mi mówiła, że tak może być na początku, bo mózg dopiero się uczy tego leku i przez parę dni robi się bajzel. U mnie zaczęło się poprawiać tak po tygodniu-dwóch, a prawdziwa ulga przyszła dopiero gdzieś po miesiącu.

Wiesz co mi pomogło? To, że rozmawiałam z mężem, mówiłam mu wszystko, co czuję, nawet te głupoty, że “chyba umieram” – bo tak to przeżywałam. No i do tego piłam melisę jak opętana i unikałam internetu, bo jak zaczęłam czytać skutki uboczne to już w ogóle miałam atak paniki. Przetrwałam, nie poddałam się i powiem Ci jedno – WARTO było. Dziś funkcjonuję normalnie, nie mam ataków, śpię jak dziecko. Trzymaj się, Aga, i nie bój się pisać tu jeszcze.