Nie wiem, czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale muszę się wygadać. Dwa tygodnie temu zaczęłam brać Escitalopram, bo mam nerwicę lękową i depresję, i szczerze mówiąc – czuję się gorzej niż przed rozpoczęciem leczenia. Miałam nadzieję, że po tych tabletkach poczuję ulgę, a tu nic z tego. Jestem jakaś dziwnie roztrzęsiona, mam napady lęku, śpię jak dziecko, ale budzę się zmęczona, a najgorsze są te myśli, że może w ogóle mi to nie pomoże… Czy to normalne? Czy ktoś tak miał i to minęło? Bo powiem Wam szczerze, że zaczynam panikować, że to wszystko na darmo… Jak długo to trwa? Może powinnam odstawić? Lekarz mówił, żeby się nie przejmować, ale łatwo mówić… Jak to było u Was?