Depralin, podobnie jak inne leki z grupy SSRI (selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny), może mieć wpływ na wagę ciała pacjenta, chociaż nie u wszystkich ten efekt będzie obserwowany.
Od niedawna biorę Depralin (escitalopram) na stany lękowe i depresję. Czuję się jeszcze średnio, bo to dopiero drugi tydzień, ale zaczęłam się zastanawiać… czy po Depralinie się chudnie? Nie mam apetytu, trochę mi niedobrze, jem jak wróbel, a waga leci w dół. Z jednej strony się cieszę (bo zawsze miałam kilka kg na plusie), ale z drugiej – boję się, że to tylko efekt uboczny i zaraz wróci wszystko z nawiązką. Jak było u Was? Schudliście czy przytyliście na tym leku? Czy to się potem zmienia?
U mnie to była huśtawka jak w lunaparku. Ja też brałam Depralin – najpierw 5 mg, potem 10 mg, na depresję po rozwodzie (facet zostawił mnie z dwójką dzieci dla jakiejś młodszej z pracy, niech go szlag…). I powiem Ci tak: na początku – chudłam jak szalona. Z nerwów, z tego że mi niedobrze było po tabletce, i w ogóle jakoś tak nie miałam siły jeść. Z 78 kg zeszłam do 71 w trzy tygodnie! Ale nie cieszyłam się długo…
Bo jak mi się poprawił nastrój i zaczęłam znów smakować życie (i pierogi z serem mojej mamy), to waga wróciła. Nawet ciut więcej. Tak że teraz jestem na poziomie 80… Ale! Nie czuję się winna. Bo już nie ryczę codziennie, wstaję z łóżka, ogarniam siebie i dzieci. Jak trzeba – jem mniej i więcej chodzę. Ale nie zamieniłabym tych 7 kg na powrót do tego, co było w głowie wcześniej.
Więc moja rada – nie przejmuj się wagą na początku, wszystko się może jeszcze wyregulować. I nie każda waga to zło, szczególnie jeśli znów masz siłę żyć. Trzymam za Ciebie kciuki, i pamiętaj – ważniejsza jest głowa, a nie liczby na wadze
U mnie też na Depralinie leciało w dół. Przez pierwszy miesiąc to się czułam jakbym miała kaca codziennie – mdłości, suchość w ustach, kompletnie zero apetytu. Dosłownie jadłam tylko zupki i jogurty. I efektem było, że zrzuciłam 4 kilo w miesiąc! Tylko że… wcale się z tego nie cieszyłam. Bo ja od zawsze miałam problem z wagą w drugą stronę – ważę koło 50 kg i dla mnie każdy kilogram w dół to jakby ktoś mi ciało wycinał.
Potem się unormowało – apetyt wrócił, nawet zaczęłam mieć ochotę na słodkie, więc znowu przytyłam 2 kg i zatrzymało się na tym. Czyli w moim przypadku – najpierw schudłam, potem lekko przytyłam i się ustabilizowało. Więc uważam, że to zależy od organizmu – u niektórych chudnięcie, u innych tycie, a jeszcze inni zostają na swoim poziomie. Ale to, co się dzieje na początku, to często wynik skutków ubocznych – nie panikuj, tylko poczekaj parę tygodni, aż się wszystko ułoży.
A w ogóle – jak Ci pomoże na głowę, to serio warto. Ja już nie płaczę bez powodu i nie mam ataków paniki w Biedronce. I za to mogę znieść nawet kilka kilo w tą czy tamtą.