W przypadku złego samopoczucia po Depralinie nie należy samodzielnie przerywać leczenia – najlepiej jak najszybciej skontaktować się z lekarzem prowadzącym, ponieważ początkowe skutki uboczne są typowe i często przejściowe, ale wymagają monitorowania.
Hej wszystkim. Od kilku dni biorę Depralin (10 mg), to mój pierwszy lek przeciwdepresyjny i szczerze mówiąc – czuję się gorzej niż przed jego rozpoczęciem. Mam zawroty głowy, ciągle mnie mdli, nie mogę spać, lęk się nasilił, wszystko mnie drażni. Lekarka mówiła, że mogą być skutki uboczne na początku, ale ja już nie wiem, czy to normalne, czy może coś jest nie tak. Czy ktoś z Was tak miał? Przechodzi to? Proszę, podzielcie się swoimi doświadczeniami.
Zaczynałam od Depralinu – też 10 mg, też pierwszy raz w życiu coś takiego brałam. I pierwsze dwa tygodnie to była masakra. Serio, nie żartuję. Głowa jak balon, żołądek ściśnięty jakby miał eksplodować, sen? Zapomnij. Lęk taki, że jak szłam do Biedronki po bułki, to miałam wrażenie, że zaraz zemdleję między półkami.
Ale… po trzecim tygodniu zaczęłam zauważać drobną poprawę. Już nie miałam takiego ścisku w klatce, nie płakałam codziennie, a potem jakoś powoli zaczęłam wracać do życia. Nie było to jak w bajce, ale po miesiącu miałam wrażenie, że znowu jestem Basią – nie wrakiem.
Najważniejsze: nie przerywaj teraz, jeśli lekarz nie kazał. To naprawdę może być tylko przejściowy etap, organizm się przestawia. I jeśli będzie naprawdę źle – zadzwoń do przychodni, może dadzą coś doraźnie na uspokojenie, ja np. miałam Hydroksyzynę wieczorem i mogłam jakoś przespać noc.
Też się kiedyś dałem nabrać na to, że leki mają działać jak magiczna pigułka – łykasz i nagle słońce świeci. A guzik. Po pierwszych dniach na Depralinie myślałem, że się popsułem na zawsze. Głowa ciężka, żołądek w buncie, oczy jakby widziały świat przez mgłę, a emocjonalnie – jakbym siedział na karuzeli emocji z filmu psychologicznego klasy B.
Ale serio – to przechodzi. Mnie lekarz uprzedził, że pierwszy tydzień–dwa mogą być słabe. W sensie bardzo słabe. Że to taki “efekt rozruchowy”, jakby silnik się zatarł i próbuje ruszyć. I tak dokładnie było. Dopiero po 3 tygodniach zacząłem mieć myśli typu: „o, może jednak jest sens życia” i „hej, nie muszę bać się telefonu od szefa”.
Najlepsza rada? Nie googluj w panice. Nie czytaj horrorów na forach, że ktoś po trzech tabletkach rzucił leki i hoduje teraz kozy w Bieszczadach. Daj sobie czas. Trzymaj się planu. I zapisuj, jak się czujesz codziennie – ja prowadziłem notatki i dopiero z perspektywy zobaczyłem, że z dnia na dzień jest ciut lepiej.